W dniach 3-8 października ponad siedemdziesięciu uczestników stanie na starcie Runmageddonu Kaukaz. Wystartują w nim głównie obywatele Polski oraz reprezentanci z Danii, Włoch, Szwecji, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Katorżniczy bieg odbędzie się w trzech formułach: 50 i 100 kilometrów z przeszkodami oraz 100 kilometrów bez przeszkód – tej ostatniej jako Bieg Rzeźnika Kaukaz. Z tej właśnie okazji do prezesa RMG Jarosława Bienieckiego dołączył jego starszy brat Mirosław. Rozmawiamy z obydwoma organizatorami...
Jaro, powiedz dlaczego właśnie Kaukaz?
Jarosław Bieniecki: Szukaliśmy takiej lokalizacji, która będzie jednocześnie inspirująca dla uczestników, jak i dla nas organizatorów, a z drugiej strony będzie takim miejscem, gdzie rzeczywiście można zrobić ciekawą imprezę i podziwiać piękne widoki. Kaukaz spełnia te wszystkie kryteria w stopniu nawet nadmiernym, bo jak rozmawiamy z ludźmi, to są zachwyceni że jadą, a my też się cieszymy, że tam będziemy mogli zrobić event. Ogromną pomoc otrzymujemy ze strony ambasady Gruzji. A widoki są takie, że jak byliśmy tam na rekonesansie, to czuliśmy się przez 10 dni jak wklejeni do widokówki.
Pomysł na Kaukaz kiełkował równolegle z Saharą, czy narodził się dopiero później?
Rozpatrywaliśmy od początku kilka kierunków, jeśli chodzi o zagranicę, no i kilka też będziemy testować na początku przyszłego roku. Kaukaz był jednym z nich, tak jak Sahara.
Powiedz coś o samej trasie. Czy jest bardzo górska, jaki jest najwyższy punkt, suma przewyższeń, takie techniczne szczegóły...
Większość trasy mieści się pomiędzy 2000 i 3000 metrów n.p.m. Przewyższeń będzie od groma! Na tych około 100 kilometrach rozłożonych na etapy, o ile pamiętam, zbiera się jakieś 8000 metrów do góry. Ostateczną weryfikację trasy zrobimy na miejscu, ekipa jedzie na początku przyszłego tygodnia. To co zaplanowaliśmy w czerwcu, teraz może wyglądać trochę inaczej. Teraz trasa jest zaplanowana w wersji alfa, dopiero pojawi się wersja beta, i ona będzie dopracowana w przyszłym tygodniu.
Przeszkód też trochę będzie?
Tak, ale oczywiście to nie jest impreza z takim zagęszczeniem przeszkód, jak Runmaggedony w Polsce, gdzie co chwilę mamy kolejną przeszkodę. Tam to wygląda zdecydowanie inaczej. Mamy taki odcinek specjalny na początku i na końcu każdego etapu, a między nimi zawsze jest dłuższy kawałek trasy do pokonania bez przeszkód, natomiast z dużymi przewyższeniami.
Czy to będzie łatwiejsze, porównywalne, czy trudniejsze od Sahary?
Stawiam, że od strony fizycznej to będzie większe wyzwanie. Chociaż mentalnie to trochę mniejsza bariera z tego względu, że to już druga nasza zagraniczna impreza. Od tej strony może być trochę łatwiej, ale fizycznie będzie trudniej.
Czyli dobrze będzie mieć spore doświadczenie w biegach górskich?
Na pewno się przyda, ale nie będzie ono konieczne. Niektórzy z naszych uczestników jeszcze nie startowali w górach, natomiast brali udział w wielu Runmageddonach i myślę, że poradzą sobie na trasie.
To od początku miało być braterskie przedsięwzięcie, czy Mirek dołączył później?
Mirek dołączył z czasem. Uznaliśmy, że nie ma sensu, żeby organizował osobno imprezę, skoro możemy połączyć siły. Mamy trzy dystanse: 50 i 100 km z przeszkodami oraz 100 km bez przeszkód. Ten ostatni dystans jest pod patronatem Biegu Rzeźnika i tam dołączają ludzie, którzy niekoniecznie są z przeszkodami zaznajomieni. Obie setki to będą trzy dni po trzydzieści kilka kilometrów porządnego biegania, plus ostatni etap przyjaźni poniżej 10 km.
Czy to znaczy, że będą następne wspólne projekty braci Bienieckich?
Mam nadzieję, że tak! Myślę, że i na Saharze i w w przyszłym roku na Kaukazie będziemy robić wersję bez przeszkód pod patronatem Biegu Rzeźnika. Szkoda byłoby nie skorzystać, skoro mamy taką możliwość działać razem.
Mirku, kiedy zdecydowałeś się dołączyć do Jarka w tej inicjatywie? Jak to się zaczęło z Twojej strony?
Mirosław Bieniecki: Bieg na Kaukazie wydaje się fajną zabawą. Dostałem propozycję i uznałem, że to dobra okazja na przetestowanie pomysłu „Bieg Rzeźnika gdzieś tam”, znaczy poza Bieszczadami, a tu od razu za granicą. No i podobno są fajne widoki, widziałem zdjęcia Jarka. (śmiech)
Czyli jeszcze nie byłeś na miejscu?
Nie, i jadę również jako zawodnik! Właśnie mam odebrać pakiet, będziemy biec razem z Rafałem Kruzelem i moim synem.
Powiedz coś więcej o trasie Rzeźnika Kaukaz... Jakie doświadczenie według Ciebie trzeba mieć, żeby ją pokonać?
Nie wiem, jako typowy uczestnik biegów nie czytam regulaminów! Dzwonię do organizatorów i pytam o wszystko, co powinno być oczywiste... (śmiech). A moje doświadczenie teoretycznie powinno być duże, ale może już być trochę przeterminowane. W razie potrzeby mam nadzieje, że Młody mnie zwiezie z trasy! (śmiech) Nad wszystkim będę myślał, jak się będę pakował...
Potwierdzasz słowa Jarka, że w marcu możemy się spodziewać Rzeźnika Sahara?
Propozycja warta rozważenia. Najpierw muszę jednak przeżyć Kaukaz. Kto wie, może wspólne imprezy za granicą to dobra droga rozwoju. Pomysłów mamy bardzo dużo…
Rozmawiał Kamil Weinberg