Ten wpis nie jest dla przeszkodowych zawodowców, którzy mają oddzielne buty na starty dłuższe i krótsze, trasy o różnym charakterze czy na treningi. Oni zresztą już wszystko to wiedzą. Trudno mi też go nazwać poradnikiem, bo mimo kilkunastu startów brakuje mi doświadczenia, by taki napisać. Celowo nie będę w nim też wymieniał żadnych konkretnych marek obuwia. Będzie to zbiór przemyśleń amatora, który trochę biega OCR.
Kamil Weinberg
Sam nie należę do biegaczy z kilkunastoma parami butów na różne okazje, chociaż biegam po asfalcie, w górach i z przeszkodami. Większość dystansu pokonuję w terenie, a trenując do OCR wspinam się również na murki, bunkry itp. Zwykle zarzynam jedną parę butów ulicznych i jedną lub dwie terenowo-górskie, aż się zedrą i wymagają wymiany. Do biegów z przeszkodami używam tej górskiej. Jednak odkąd zacząłem się bawić w tę dyscyplinę, buty górskie kupuję myśląc jednocześnie o OCR.
Pierwsze moje spostrzeżenie było takie, że podczas użytkowania górsko-przeszkodowego bieżnik zdziera się dwukrotnie mocniej, a cholewka się niszczy nawet trzykrotnie szybciej, niż przy samym bieganiu po górach. Dotyczy to butów dobrych marek i modeli mających opinię trwałych. A tych biegów z przeszkodami wspomniana para butów nie miała tak wiele za sobą: cztery Runmageddony (w tym górski Hardcore) i jeden o charakterze bagienno-przeprawowym (Hunt Run, bo Xtreme Challenge i Zimową Bitwę o Łódź z tego co pamiętam biegłem w jakichś starych rozwalonych kapciach). No i jeszcze niezliczone treningi na murkach i bunkrach, połączone z bieganiem. Rzeczone buty – jeden z tańszych modeli solidnej marki specjalizującej się w biegach górskich, uważane za wytrzymałe – zdarły się po niecałym roku. Poprzednią parę (innej dobrej firmy), tylko w górach bez OCR, zajeżdżałem prawie dwa lata, a wycisk dostawała niechudy.
Z powyższego płyną pierwsze wnioski, jakie mają być buty do OCR. Jeśli nie mamy kasy i ochoty na wymianę obuwia kilka razy w roku, kupujmy buty z trwałą podeszwą i przede wszystkim odporną cholewką. Szczególnie cholewka na OCR pruje się dużo szybciej, niż gdziekolwiek indziej. Z porozdzieranym materiałem można jakiś czas biegać, ale nie zimą w głębokim śniegu – niedawno po dłuższym kontakcie ze śniegiem wewnątrz butów na treningu lekko odmroziłem duże paluchy obu stóp. Zimowych biegów nie brakuje – startujmy w nich w obuwiu z niezniszczonymi cholewkami. Do cholewki jeszcze wrócimy, na razie przejdźmy do podeszwy.
W butach terenowych / trailowych / górskich (bo chyba wiemy, że tylko takie nadają się do OCR) zasadniczo występują dwa rodzaje podeszwy. Pierwsza to jak w klasycznych butach trekkingowych (z bieżnikiem typu Vibram), a druga ma rzadziej rozmieszczone klocki, zwykle prostokątne lub trójkątne. Ta pierwsza, ze względu na przyleganie, lepiej się nadaje na podłoże skalno-kamieniste, a ta druga lepiej wgryza się w błoto i śnieg, przy okazji szybko się ich pozbywając. Do biegów z przeszkodami zdecydowanie wolę bieżnik typu błotnego.
Dlaczego? Bo na zawodach OCR błota jest zwykle więcej, niż kamieni, a „klockowa” podeszwa w kamienisto-górskim terenie i tak sobie świetnie radzi. Jak wspomniałem, klocki jak pazury trzymają się błotnej nawierzchni, a po oderwaniu błoto się do nich mniej klei i nie obciąża butów. „Skalne” podeszwy może odrobinę lepiej będą się trzymać pionowych i ukośnych ścian, równoważni i tego typu przeszkód, lecz różnica jest pewnie minimalna i nie przeważy zalet butów przeznaczonych na błoto. Nie wiem, czy zrobi nam to różnicę, kiedy brniemy w bagnie po szyję, ale na błotnistych, piaszczystych i śnieżnych podbiegach, zbiegach i wertepach przyczepność będzie z pewnością lepsza.
Bieżnik ma być trwały, lecz nie za miękki, by nam się za szybko nie zdarł na przeszkodach, o czym też wcześniej wspomniałem. Jak zwykle trzeba złotego środka. Na większości zawodów OCR metalowe kolce są zabronione w regulaminie, by nie stwarzać zagrożenia dla innych zawodników i nie niszczyć przeszkód.
Wróćmy do cholewki, tym razem w kontekście wody. Otóż woda musi się z niej łatwo i całkowicie wylewać, a sam materiał szybko schnąć. Wody i tak najdzie do środka w pierwszej kałuży, nie mówiąc o bagnie, górskim potoku czy dole pod Indianą Jonesem. W przerwach między tego rodzaju atrakcjami buty nie mogą nas spowalniać. Wszelkie Goretexy więc z automatu odpadają – to tak oczywiste, że aż głupio o tym wspominać – ale na OCR szczególnie wybierajmy te modele, z których woda się jak najszybciej sama wylewa.
Dopasowanie butów do stopy – sprawa najważniejsza i tak oczywista, że nie musiałem od niej zaczynać. Co do rozmiaru – buty nie mogą być za ciasne, bo wilgotna stopa puchnie. Szczególnie na dłuższe dystanse (np. RMG Hardcore, Spartan Beast) przyda się obuwie o numer większe. Trzeba też wybrać model dopasowany do szerokości stopy. Ogólne dopasowanie musi być przy tym na tyle dobre, by buty nie zostały nam w bagnie. W tym też celu buty trzeba odpowiednio zasznurować.
Sznurówki powinny umożliwić takie zawiązanie, żeby buty się nie zsuwały. Niektóre modele właśnie po to mają dodatkowe dziurki od przedniej strony kostki. W żadnym wypadku nie sznurujmy jednak wokół kostki, żeby sobie nie skasować Achillesów. Obklejanie butów taśmą – choć są zwolennicy tego patentu, osobiście nawet na te najbardziej bagienne biegi go nie polecam – może i zapobiegnie to ich pozostawieniu na dnie mokradła, lecz w znacznym stopniu stracimy przyczepność na „suchszych” odcinkach.
Jeśli chodzi o takie parametry jak amortyzacja, czy spadek pięta-palce, trudno mi coś doradzić, bo tu każdy ma swoje własne upodobania. W terenie mają one mniejsze znaczenie, a w bagnie już w ogóle żadne. Na pewno buty na OCR powinny być lekkie. Oprócz wszelkich przepraw przez mokradła, czasem nawet przyjdzie nam w nich pływać!
Na pierwsze biegi przeszkodowe zwykle wybieramy te o krótszych dystansach i mniejszym stopniu trudności. Szczególnie do nich nie musimy od razu inwestować w obuwie z górnej czy nawet średniej półki cenowej, spokojnie pokonamy je w niedrogich terenowych butach z popularnej sieci sklepów sportowych. Sam przebiegłem swój pierwszy trudny bieg OCR – górskiego Spartana Super na ok. 16 km – w tanich i do tego już mocno styranych starych trupach, robiąc bardzo porządny jak na żółtodzioba wynik. Biega człowiek, a nie buty. Inna sprawa, że już miałem niezłe doświadczenie z biegów górskich, a szczególnie zbiegać to ja umiem... Z kolei na zawody bez górskiego terenu i z mniejszą ilością sztucznych przeszkód, gdzie większość trasy brodzi się w wodzie i bagnach, celowo zakładam jakąś starszą zniszczoną parę, bo tych lepszych mi szkoda. Jak kto woli.
Podsumowując: jak już się wkręcimy w biegi przeszkodowe, to jakie buty są nam potrzebne? Według mnie najlepsze są modele przeznaczone do biegania po górach z „klockowym” bieżnikiem na błoto i śnieg (lecz bez kolców!). Bieżnik trwały, lecz nie za twardy, by lepiej trzymał się przeszkód. Znakomicie dopasowane do naszych stóp, by dotarły wraz z nami na metę i nas nie poobcierały. Cholewka szczególnie wytrzymała i umożliwiająca szybkie wylewanie się wody. Amortyzacja i spadek – biegajmy w tym, w czym nam wygodnie.
Niektóre firmy wytwarzają już modele specjalnie przeznaczone do OCR. Nie wypowiem się na ich temat, bo nie testowałem. Jak już spróbujemy tej wspaniałej dyscypliny sportu – uwaga, wciąga jak bagno! – to sami sobie wyrobimy opinię, po jakie obuwie sięgnąć.
Kamil Weinberg