Decyzję, by startować na 4 pustyniach podjął po przeczytaniu książek o podobnym wyczynie Marka Wikiery, Andrzeja Gondka i Daniela Lewczuka, którzy jako pierwsi Polacy wystartowali na Atakamie, Saharze, Gobi i na Antarktyce, kończąc wszystkie te biegi w ciągu jednego roku. Dopiął celu. Marek Rybiec dołączył do Klubu Wielkiego Pustynnego Szlema.
"Nie byłoby mnie tu teraz, gdyby nie książka Daniela Lewczuka, wykłady motywacyjne Andrzeja Gondka i naprawdę duża pomoc oraz poświęcony czas Marka Wikiery! Panowie – dzięki Wam zrealizowałem swoje marzenie. Dziękuję!” - pisał Marek Rybiec, na co dzień biznesmen w sektorze inwestycji finansowych, który do wyzwania przygotowywał się przez niemal rok. Zaczął od Sahary na początku roku. Kolejne, podzielone na etapy, 250 km pobiegł na Gobi. W październiku była Atakama.
W końcówce listopada stanął na starcie „The Last Desert”, by za 60 równoleżnikiem dokończyć swoje dzieło. Metę ostatniego biegu przekroczył na 17. miejscu. Był jedynym Polakiem w stawce. Kończąc ten bieg stał się czwartym Polakiem w 4 Deserts Grand Slam Club.
To jednak nie był jego jedyny cel. Wyzwanie było podwójne. Marek Rybiec swoje biegi połączył z działaniami charytatywnymi, zbierając fundusze na zakup wyposażenia medycznego dla Poradni Leczenia Bólu Fundacji Hospicjum Onkologiczne św. Krzysztofa. Jego plan zakładał kwotę 100 000 zł. Na koncie zbiórki jest 98 179. Niewiele brakuje, by projekt zakończył się nie tylko sukcesem sportowym, ale także charytatywnym.
IB
fot. Archiwum prywatne Marka Rybca/Racing the Planet