Gdy Daniel Wanjiru wygrywał przed rokiem Virgin Money London Marathon, była to swego rodzaju sensacja. Wprawdzie Kenijczyk miał już wtedy na koncie zwycięstwo w Amsterdamie, ale w Anglii spotkał teoretycznie dużo silniejszych rywali. Zeszłoroczny bieg rozgrywał się w komfortowym dla niego tempie i w efekcie do zwycięstwa wystarczyło mu 2:05:48. W Amsterdamie musiał być szybszy - 2:05:21.
Wanjiru przed niedzielnym inauguracyjnym Big Half nie planował walki o zwycięstwo. Nowy londyński półmaraton był dla niego tekstem treningowym i okazją, by po raz pierwszy spotkać się z Mo Farahem. Miał nadzieję wymienić z nim doświadczenia i porównać swoje możliwości.
- Big Half da mi jasną wskazówkę, co muszę zrobić przed London Marathon. Zwycięstwo nie jest tak ważne, jak sprawdzenie, jak sobie radzę podczas biegu - mówił przed półmaratonem Wanjiru, który mimo deklaracji, o zwycięstwo walczył zaciekle. Tym razem lepszy okazał Mo Farah, który 22 kwietnia będzie rywalem Wanjiru w Londynie.
- Jestem zadowolony z drugiego miejsca w Big Half i jednocześnie zmotywowany do startu w London Marathon za kilka tygodni- skomentował swój start Wanjiru, który wydaje mi się spokojny o powtórzenie sukcesu sprzed roku. Od dłuższego czasu, trenuje z myślą o Londynie. Według niego, trening przebiega bez zakłóceń, a jego forma rośnie. Odcinki 30-kilometrowe przebiega w czasie 1:37:04 i bije swoje rekordy treningowe.
Dla Wanjiru udział w London Marathon będzie najważniejszym startem sezonu. Według jego wypowiedzi, pobiegnie dla siebie, ale też po to, by inspirować i zachęcać innych ludzi do biegania.
IB
źródło: Xinhua / Big Half