Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich od czwartku w Lądku-Zdroju. „Ludzie wyjeżdżają z gór silniejsi” - Piotr Hercog

Prawie 1000 osób zgłosiło się do Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich, który rozpocznie się już w najbliższy czwartek w Lądku Zdroju.

Jako pierwsi na trasę wyruszą uczestnicy Biegu 7 Szczytów. Będą mieli do pokonania 240-kilometrową pętlę i 7 szczytów zaliczanych do Korony Gór Polski. Dystans jest imponujący, a sama trasa też do łatwych nie należy. Przewyższenia sięgają ponad 7600m w górę i w dół, więc limit 52 godzin na ukończenie biegu, wcale nie pozostawia dużo luzu, zwłaszcza, że są jeszcze limity pośrednie obowiązujące na poszczególnych punktach kontrolnych.

Zeszłoroczny zwycięzca Michał Kiełbasiński przebiegł ten dystans w 35 godzin i 31 minut, zwyciężczyni potrzebowała na to 49 godzin i 45 minut. B7S ukończyło wtedy 53 biegaczy. Zawodnicy wycofywali się z powodu problemów żołądkowych, złej strategii, zbyt mocnego tempa lub kontuzji.

Ambasador Jan Goleń zaprasza na II Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich i Bieg 7 Szczytów

Dla miłośników długiego dystansu są jeszcze dwie opcje do wyboru: 130-kilometrowy Super Trail rozgrywany na trasie z Lądka Zdroju do Kudowy oraz K-B-L na dystansie 110 km (start w piątek o 19:30)

W sobotę zmagania rozpoczną maratończycy i półmaratończycy. Druga edycja Złotego Maratonu odbędzie się w randze Mistrzostw Polski w Długodystansowym Biegu Górskim. Z tego względu na trasie zobaczymy naszych najlepszych „górali”. Na liście startowej znajduje się m.in. Marcin Świerc, Robert Faron, Magdalena Łączak, Ewa Majer.

Czterodniowe święto biegaczy zakończy się niedzielnym biegiem na dystansie 10 km. Zapisy na poszczególne biegi będą przyjmowane do dnia zawodów, jest więc jeszcze szansa, żeby spróbować swoich sił na technicznych, krętych i górskich trasach Kotliny Kłodzkiej.

Szczegółowy program zawodów znajdziecie TUTAJ. Zapisy do imprezy potrwają do ostatnich chwil przed startem. Dlaczego warto przyjechać do Lądka-Zdrój? Jakie dystanse wybrać? Z kim można rywalizować? Gdzie się bawić podczas imprezy? O tym, ale i rozwoju imprezy i biegów górskich w Polsce w naszej rozmowie z Piotrem Hercogiem, znakomitym polskim ultrasem, jednym z organizatorów DFBG.

FestiwalBiegow.pl; W ubiegłym roku w Festiwalu pobiegło 800 osób. W tym roku macie już blisko 950 zgłoszeń do imprezy, 575 zawodników posiada już numer startowy. Te liczby Was satysfakcjonują, martwią?

Piotr Hercog: Jesteśmy zadowoleni. Część osób zapowiada, że będą się zgłaszać do biegów na miejscu. Osoby, które zapisały się wcześniej i opłaciły start, otrzymały już imienne numery startowe, które właśnie się drukują. Oczywiście wciąż można się rejestrować, także przez internet, ale już niestety nie możemy zaoferować numerów imiennych.

Liczymy, że na starcie stanie ok. 1000 osób, co będzie ok 15-20% przyrostem w stosunku do ubiegłego roku. Jest progres. Cieszy nas to o tyle, że nie robiliśmy wczesnej promocji Festiwalu, co zwyższywszy na dystanse, które oferujemy, było pewnie oczekiwane. Nie promowaliśmy też imprezy za granicą.

Nie żałujecie?

Nie, bo tegorocznym Festiwalem przygotowujemy się do przyszłorocznej edycji. Z niższą frekwencją łatwiej jest nam przetestować pewne rozwiązania. Takie, jak na przykład katalog informacyjny dotyczący wszystkich biegów, wydrukowany w mniejszej liczbie egzemplarzy. Przygotowaliśmy go w takiej wersji, że absolutnie każdy, także obcokrajowiec powinien poradzić sobie z przyswojeniem informacji w nim zawartych. Bardzo dużej liczby informacji – dodam. Bogatsi o doświadczenia i wiedzę o oczekiwaniach biegaczy, w sierpniu lub wrześniu ruszymy z promocją przyszłorocznego Festiwalu. Chcemy, by wzięło w nim udział jeszcze więcej biegaczy, także z zagranicy.

Jak przedstawiają się inne liczby opisujące tegoroczną imprezę?

W przygotowanie Festiwalu zaangażowanych jest ok. 100 osób – ja, Maciek Sokołowski, wolontariusze, służby medyczne, ratownicze, partnerzy. Ile sprzętu, noclegów? Ciężko to określić, bo my nie organizujemy kwaterunku biegaczom i nie dysponujemy sprzętem np. GOPRu. Ale z tego, co mówią nam hotelarze z Lądka-Zdroju i okolic, to liczby są imponujące. Mnóstwo osób zarezerwowało już pokoje, aktualnie w większości miejsc są z tym problemy. W Krynicy podczas Festiwalu Biegowego jest podobnie. To dobrze, bo impreza staje się ważnym wydarzeniem dla całego miasta i regionu. Zapowiada się, że będzie to jeden z lepszych weekendów dla tutejszych przedsiębiorców, którzy dostrzegają w nas swoją szansę. Tuż po ubiegłorocznym Festiwalu odebraliśmy wiele telefonów z zapytaniami o szczegóły kolejnej edycji...

Sponsorzy?

Bazujemy na współpracy z Salomonem i Sunnto. Prawdę mówiąc nie mieliśmy czasu, by zająć się tą kwestią. Organizacyjnie opieramy się na wpłatach zawodników, powinniśmy zbilansować imprezę, wyjść na zero. No może zaliczymy minimalną stratę. W kolejnej edycji już będzie inaczej, chcemy zaplanować Festiwal na wzór imprezy w Chamonix, zbliżyć się do niej w możliwie jak największej liczbie aspektów. Pracy jest sporo, ale to zadanie na kolejne lata.

Jaki jest budżet tegorocznego Festiwalu?

Nie liczyliśmy tego dokładnie, bo jeszcze nie mamy ostatecznej liczby startujących. Ale będzie to kwota rzędu 150 000 – 200 000 zł, nie licząc nagród. Budżet jest więc skromny. Ale mamy nagrody pieniężne, w tym m.in. 10 000 zł dla zwycięzcy Biegu 7 Szczytów i kilkuset złotowe nagrody w maratonie, rozgrywanym w randze MP w Biegu Górskim Długodystansowym.

Jak idą przygotowania?

Nie mamy większych problemów. Są drobne sprawy związane z terminami, ale całościowo wszystko wygląda bardzo dobrze. Są wszystkie zgody i pozwolenia, także po stronie czeskiej. Kolejny pozytyw – podczas Festiwalu studio Wajda będzie kręciło film dokumentalny o imprezie. W zasadzie już kręci, bo kilku uczestników w towarzystwie kamery przygotowuje się do startu u nas. Premiera filmu prawdopodobnie na jesieni.

W nazwie imprezy macie słowo „festiwal”. Czerpiecie też z takich imprez jak krynicki Festiwal Biegowy, czego nie ukrywacie. Dlaczego zatem w programie waszej imprezy brakuje biegów na krótszych dystansach, szerszej oferty dla osób, które stawiają pierwsze kroki w biegach górskich?

Nie chcieliśmy kopiować tego, co jest w Krynicy. Sami bierzemy udział w Festiwalu, bo uważamy, że jego idea jest bardzo fajna. Impreza jest takim biegowym świętem, zbiera w jedno wydarzenie biegi górskie i uliczne. Ale głównie te rozgrywane na krótszych dystansach. Oczywiście maraton jest maratonem, ale asfaltowe bieganie po ulicy to zupełnie inny kaliber niż w bieganie w górach. 3-godzinne bieganie dla takich zawodników jak ja, jest po prostu za krótkie. Stąd taka formuła naszego Festiwalu, który czerpie też wiele wiele ze wspomnianej wcześniej imprezy w Chamonix. Tam nie ma biegów ulicznych. I nie ma krótkich biegów. Krótkich w sensie dosłownym, bo dla nas krótkimi biegami są dystanse 10, 21 czy nawet 42 km.

Oczywiście docierają do nas głosy, żeby połączyć asfalt z górami i zrobić choćby bieg Lądek-Zdrój – Stronie, bo też są ładne trasy, asfaltowe, ale pofałdowane. Ale raczej tego nie zrobimy. Chcemy się odróżniać, chcemy, żeby ludzie kojarzyli nas z długich dystansów, tak jak Krynicę z krótkich. Oczywiście podział jest umowny, bo zarówno do nas i do Krynicy przyjeżdża wiele tych samych osób. U nas jest po prostu więcej górali. Górali preferujących długie dystanse.

Pytam o te krótsze dystanse także dlatego, że raczej nie dajecie możliwości wykazania się biegaczom w więcej niż w jednym, maksymalnie dwóch startach...

Formuła festiwalu wyklucza pewne rozwiązania sportowe, choć są osoby, które pobiegną 110 km i półmaraton. Na którymś z dystansów wystartują pewnie tylko w rekreacyjnej formie, bo dobry wynik zrobić będzie ciężko. W ubiegłym roku nie brakowało osób, głównie początkujących górali, którzy przyjechali na półmaraton i na dziesiątkę.

I byli zadowoleni...

Także dlatego, że mogli się spotkać z biegaczami, o których czytają w internecie czy oglądają w telewizji. W tym roku będzie podobnie, planujemy zrobić nawet nieoficjalne spotkanie ze znanymi osobistościami.

Kto przyjedzie do Lądka-Zdroju?

Na pewno będą zawodnicy Salonom Sunnto Team – Marcin Świerc, Magda Łączak, Paweł Dybek. Oni wszyscy też u nas wystartują, na różnych trasach.

A pan?

Ja tym razem będę doglądał imprezy, w ubiegłym roku wystartowałem w Biegu 7 Szczytów, ale bardziej skupiony byłem na pilnowaniu i poprawianiu oznakowania trasy, niż sportowej rywalizacji. Dzwoniący nieustannie telefon ściągnął mnie z trasy (śmiech).

Biegów Wam w tym roku przybyło...

Tak, mamy 6 dystansów w programie. Dajemy możliwość spróbowania połówki na trasie Biegu 7 Szczytów, także dlatego, że organizacyjnie nie spotęguje nam to szczególnie pracy, bo dokładamy de facto dodatkowe klasyfikacje, nagrody. Chcemy przede wszystkim dopieścić dystanse, które mamy. Na bufetach będą m.in. zestawy jedzenia, konkretnie pod dany dystans, urozmaicone, bogate. Tak jak w Chamonix. Będą też rozwiązania podpatrzone przeze mnie podczas startu dookoła Mt. Fuji, oczywiście z zachowaniem odpowiedniej skali i możliwości organizacyjnych. Japończycy są świetnie zorganizowani, na pewno warto się od nich uczyć i przeszczepiać ich pomysły na polski grunt.

Jak ważne są dla Was Mistrzostwa Polski w Biegu Długodystansowym, które zostaną rozegrane podczas Złotego Maratonu? Ważniejsze czy mniej ważne od Biegu 7 Szczytów?

Rzeczywiście oba biegi są prestiżowe. 240 km to niebagatelny dystans i na każdym robi wrażenie. Nawet na zaprawionym w bojach Pawle Dybku. Z kolei wysoka ranga maratonu i mocna stawka biegaczy, w tym gości z Czech czy Litwy, nakazuje akcentowanie tej rywalizacji i docenienie zwycięzców i uczestników. Oba biegi są dla nas bardzo ważne.

Czy w tym roku w Złotym Maratonie także będzie można wygrać złotą sztabkę?

Nie, bo postanowiliśmy zamienić sztabkę na żywy pieniądz. Tak to jest ogólnie przyjęte i takie są też chyba oczekiwania biegaczy. Myślę, że wrócimy do tego pomysłu dysponując wyższym budżetem.

W programie Festiwalu macie dwa, wydawałoby się podobne biegi - bieg na 130 i 110 km. Oba dzielą trasę B7S na dwie części. Jak opisałby pan obydwa biegi osobie, która ma dylemat w którym wystartować? Oczywiście zakładamy, że może to zrobić i przepracowała odpowiednio jesień i wiosnę, ale jeszcze się waha.

Z punktu widzenia atrakcyjności trasy i jej trudności technicznej, zdecydowanie poleciłbym dystans 130 km. Sam bym go wybrał, gdybym startował. Dlaczego? Pierwszy odcinek jest niesamowicie piękny – wiedzie przez dziki teren, wzdłuż granicy, pierwsze zabudowania pojawiają się tu dopiero po ok. 50 kilometrach. Wbiega się w taki pseudo tatrzański teren, na 1500m n.p.m., czyli na Śnieżnik. Dodatkowe 20 km dystansu też ma znaczenie dla górali.

Z kolei krótsza trasa prowadzi od Kudowy do Lądka-Zdrój. Początek jest ładny i trudny, bo startujemy od razu w Góry Stołowe, pokonujemy m.in. labirynt skalny na Szczelińcu Wielkim. Potem, przez ok. 15 km jest łatwiej, bo między Górami Stołowymi a Górami Barskimi teren jest tylko lekko pofalowany. Ale gdy już wejdziemy na grań Gór Barskich to wrażenie „łatwości” trasy znika.

Oba dystanse są interesujące także dlatego, że biegnie się z uczestnikami Biegu 7 Szczytów. Najszybsi biegacze z długiej trasy finiszują w Lądku-Zdrój, gdy startuje dystans 110 km, ale wielu wielu zawodników biegnie razem. Punkty kontrolne i limity czasowe są tak poustawiane, że biegacze podążają w bliskich odległościach, wspierają się na trasie. I to jest fajne. Często jest tak, że Ci z długiej trasy na finiszu mają przypływ energii i wyprzedzają tych z krótszej (śmiech). Ale Ci z krótszej maja zawsze szacunek do uczestników Biegu 7 Szczytów, najdłuższego biegu w Polsce i jednego z najdłuższych w Europie.

 

No właśnie. 240-kilometrowy Bieg 7 Szczytów to jeszcze bieg czy już marsz, przejście, wędrówka? Po co robicie taki bieg? Dla kogo jest ten bieg?

Typowy piechur będzie miał problem ze zmieszczeniem się w limicie – 52 godzin. Nie jest on szczególnie wyśrubowany, bo średnia wychodzi ok. 5 km/h. Ale 5 km na godzinę po górach to i tak jest sporo. Na wzniesienia się wchodzi, ale już góry trzeba często biegać, by nadrabiać czas z bufetów i przepaków. Przy 15 bufetach traci się już trochę. Bieg 7 Szczytów to nie jest impreza dla harcerzy, walczących z dystansem, a rasowych biegaczy ultra. Oczywiście nie wykluczam, że osoba zahartowana w górach, która przemaszerowała już setki kilometrów, w tym limicie się zmieści.

Specyfika dystansu nakazuje chyba podchodzenie z rezerwą do wyników cząstkowych z trasy...

Tak, bo widać duże przetasowania w biegach o długości ponad 150 km. Sam tego doświadczyłem. Gdy startowałem na 170 km dookoła Mt. Fuji, wielu zawodników, którzy wypracowali sobie przewagę po 100 czy 120 kilometrach nagle tracili bardzo dużo czasu. I odwrotnie – ci, którzy tracili, nadrabiali stracony dystans.

Skąd pomysł na wydłużenie trasy? W ubiegłym roku w biegu 7 Szczytów do pokonania było 223 km...

Przed samym startem ubiegłorocznego biegu musieliśmy dostosować trasę np. do prac w nadleśnictwach i wyszło nam wtedy 230 km. GPS-y zawodników na mecie też pokazały taką wartość. W tym roku jest podobnie. Po dokładnym policzeniu wyjściowej trasy i konieczności naniesienia później 4 korekt, wyszło nam dokładnie 240 km. Także to nie jest celowa zmiana, tylko korekta, ustalenie stanu faktycznego. Naszym celem było wyznaczenie trasy przebiegającej przez szczyty wszystkich 7 pasm górskich ziemi kłodzkiej, i to się udało, choć oczywiście puryści mogli by się przyczepić do szczegółów.

Jakich?

Takich jak np. przebieganie w odległości kilku metrów od faktycznego szczytu, a nie przez sam szczyt.

Rywalizację w Biegu 7 Szczytów można ukończyć już po 130 km i zostać sklasyfikowanym w konkurencji Super Trail. To ukłon w stronę biegaczy czy z góry przyjęty scenariusz?

I jedno i drugie. Wiele osób zastanawiało się nad wyborem dystansu i daliśmy im możliwość, by zdecydowali o tym już na miejscu, na trasie. Jeśli nie ukończą B7S, to i tak będą docenieni za dystans 130 km. Nie zdobędą nagród, ale medale już tak. Dzięki takiemu rozwiązaniu będą też wiedzieli, że na trasie walczą tylko z biegaczami ze swojego dystansu. Nie zaburzy to odbioru biegu wśród zawodników, ale i kibiców.

Możliwość sklasyfikowania po 130 km pozwoli też zdobyć 3 punkty do UTMB. Ukończenie Biegu 7 Szczytów da 4 takie punkty. To też jest ważne, bo brak klasyfikacji mógłby ich zniechęcić do podjęcia wyzwania, jakiem jest niewątpliwie B7S.

Setka potwierdzonych uczestników Biegu 7 Szczytów. Co ta liczba mówi o polskich biegach długodystansowych i samych biegach górskich? 

Mówi nam, że bieganie po górach staje się coraz bardziej popularne. Większa liczba startujących na długich dystansach to efekt rosnącej frekwencji w klasycznych biegach górskich, które dla tych z dłuższym stażem stają się po prostu za krótkie. Kiedyś, gdy w biegach górskich startowało 300 osób, to w ultra było ich 10-15. Teraz w górach biega 30 000 osób, a w ultra już kilkaset....

Po drugie to myślę potencjał danego miejsca, danej imprezy. Liczymy, że nasz Festiwal rozwija się i będzie się rozwijał. Tak jak rozwija się Krynica.

Jeszcze inną sprawą jest nakręcanie rynku przez firmy outdorowe. Wielu producentów sprzętu sportowego zmieniło nawet swój profil działalności, żeby jeszcze mocniej zaistnieć w górach. Tak było na zachodzie, tak jest w Polsce.

W ubiegłym roku w komentarzach po imprezie nie brakowało słów „upał”, „słońce”, „gorąco”. Jakie są prognozy na najbliższy weekend?

Mamy szczęście do słońca i upałów. W Maratonie Gór Stołowych także. W ubiegłym roku nie było aż tak gorąco, choć w piątek rzeczywiście słońce dało się odczuć. W tym roku prognozy mówią o temperaturze 23 – 26 stopni. Z punktu widzenia organizatorów i kibiców – super, zawodnika – już niekoniecznie. Ci z najdłuższej trasy i Super Traila startują o godz. 18:00 i pierwsze 15 rozruchowych godzin mają w chłodzie.

15 rozruchowych godzin... Dla górala nizinnego to czyste szaleństwo...

(śmiech) Tacy są właśnie biegacze górscy i ultra. 

Co w czasie imprezy można robić w Lądku-Zdrój i okolicach? Oczywiście poza bieganiem?

Sam Lądek-Zdrój i okolice oferują biegaczom i ich rodzinom wiele atrakcji. Łatwo można podjechać w wiele interesujących miejsc – w zasięgu godziny jazdy samochodem od bazy zawodów mamy m.in. Jaskinię Radochowską, kopalnię złota w Złotym Stoku – tu będziemy mieć metę półmaratonu i fragment trasy maratońskiej. Dalej - Jaskinię Niedźwiedzia, kopalnię uranu, Twierdzę Kłodzką i Chodniki Minerskie, po drugiej stronie Góry Stołowe i labirynty, kawałek za granicą Skalne Miasto... Słowem 3-4 dni atrakcji dla całej rodziny.

Wzorem ubiegłego roku numer startowy z dedykowaną kartą biegacza, która przygotowaliśmy dla biegaczy i ich rodzin, upoważnia do wielu promocji i darmowych wstępów, np. do muzeów. W samym Lądku przewidujemy koncert bębniarski. Muzycy zaczną grać już w piątek i zagrzewać do walki biegaczy.

Dlaczego warto biegać w Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich? Tak w kilku słowach...

Jest świetny czas na spędzenie dłuższego weekendu z rodziną, wypoczęcie i pozwiedzanie, a przy okazji oddanie się swojej pasji. Rodziny mogą zobaczyć co głowy rodziny czy mamusie robią na tych swoich wyjazdach. Z kolei Ci przyjeżdżający tylko na zawody, łatwo dobiorą dystans do swoich możliwości i aspiracji. I w krótkim czasie przeżyją tyle, ile niektórzy doświadczają w cały rok...

… lub całe życie, czego dowody już nieraz widzieliśmy.

Tak, bo biegi górskie i ultra, szczególnie na takich dystansach jak u nas, sprzyjają przemyśleniom, wykraczającym daleko poza obszar sportu. Ludzie wychodzą z nich mocniejsi, silniejsi.

Rozmawiał Grzegorz Rogowski

wsp. IB

fot. Piotr Dymus