Dziennikarka i biegaczka Beata Sadowska Ambasadorką marki Salomon

Beata Sadowska – dziennikarka, pasjonatka aktywności, a przede wszystkim biegaczka amatorka, została Ambasadorką marki Salomon. W dzieciństwie uprawiała lekkoatletykę, ale treningowy reżim skutecznie zniechęcił ja do biegania na następnych kilkanaście lat. Kiedy zdecydowała się wrócić do biegania, zrobiła to przede wszystkim dla wewnętrznej równowagi, spokoju w głowie i harmonii. Stanęła na starcie kilkunastu maratonów oraz kilku triathlonów. Jednak tym, co pochłonęło ją bez reszty, stały się biegi górskie. Jest autorką książki „I jak tu nie biegać!“ Prywatnie mama dwóch synków i dziewczyna przewodnika wysokogórskiego.

Poniżej krótka rozmowa z nową Ambasadorką Salomona.

Przemysław Ząbecki: Pani Beato, jest Pani dziennikarką, biegaczką-amatorką. Za Panią kilkanaście maratonów i kilka triathlonów. Wydała Pani książkę „I jak tu nie biegać!”, a jakiś czas temu pokochała bieganie w terenie i po górach. Jeśli dodamy, że Pani życiowym partnerem jest przewodnik wysokogórski, a swój czas dzieli Pani między Polskę a Chamonix, kolebkę trail runningu i szeroko rozumianego outdooru, współpraca z marką Salomon nie mogła zacząć się w lepszym momencie.

Beata Sadowska: - I dlatego tak mnie to cieszy! Salomon to marka, którą w górach zna każdy, teraz ja mam szansę poznać się z nią bliżej. Tak jak zaprzyjaźniłam się biegowo z górskimi ścieżkami, tak - jestem pewna - będzie z Salomonem.

Biegową przygodę zaczynała Pani jak większość – od biegania na ulicy. Dzisiaj obserwując Pani bloga i aktywność w social mediach widać, że góry pochłonęły Panią bez reszty łącznie z tym, że obecnie mieszka Pani w Chamonix. Co było pierwsze? Potrzeba aktywności, miłość do gór spowodowały decyzję o miejscu zamieszkania, czy miejsce zamieszkania pomogło pokochać góry i dało początek biegom górskim?

Słyszałam kiedyś opinię, że maratony płaskie sprawiają frajdę dopóty, dopóki nie spróbuje się trail runningu. I coś w tym jest! U mnie ta miłość przyszła naturalnie z miłością do natury. Choć urodzona i wychowana w Warszawie, najlepiej czuję się tam, gdzie dziko, spokojnie, cicho.

Od kilku lat jest Pani szczęśliwą mamą dwójki chłopców. Jako rodzice jesteście bardzo aktywni. Z pewnością chcą Państwo wychowywać swoje maluchy „outdoorowo”. Czy łatwo jest dzisiaj wychowywać dzieciaki w ten sposób, w świecie pełnym gadżetów, wyszukanych zabawek i wszechobecnego internetu?

Nasz przykład pokazuje, że przynajmniej do pewnego wieku można uniknąć klątwy komputera. Nasi chłopcy chodzą na judo, pływanie, hokej, narty i wspinanie. A właściwie nie chodzą: oni wyłącznie biegają. Patyk, szyszka, las, rzeka to ich naturalne środowisko i zabawki. Nie szklany ekran. Zresztą telewizora nie mamy od szesnastu lat. Da się, nawet w moim zawodzie! Dzieci widzą, że rodzice są aktywni, więc naturalnie podążają tą drogą.

A co by Pani odpowiedziała rodzicom, którzy uważają, że mając kilkuletnie dzieci powinno się szukać dla swoich pociech bardziej bezpieczniejszych rozrywek w tym wieku?

Czy bezpieczniejszy jest internet? Wątpię! Kreskówki, w których bohaterowie wyłącznie wrzeszczą i się naparzają? - też wątpię. Gry, które z realnym światem, komunikowaniem się, relacjami społecznymi mają tyle wspólnego co ja z baletem? Też wątpię. Natura jest najlepszym nauczycielem.

Outdoor to pojęcie bardzo szerokie zawierające również rzeczy ekstremalne jak himalaizm czy wspinaczkę wysokogórską. Czy ma Pani jakieś marzenie, cel, o którym Pani myśli i chciałaby zrealizować, ale ma Pani świadomość, że niesie ze sobą ryzyko?

Od kiedy mamy dzieci, unikamy wspólnych ekstremalnych przygód. Pawła zawód to ciągłe ryzyko, wystarczy jeden taki rodzic. Mnie w zupełności wystarczają górskie biegi i wycieczki. Nie muszę wspinać się coraz wyżej i udowadniać całemu światu, jaka jestem odważna czy sprawna. Siedem lat temu stanęłam na szczycie Mt. Blanc. Zabawne, że w ogóle nie traktowałam tego jako wyzwania. Ot, kolejna górska wycieczka. Chyba zawsze miałam takie podejście: bez napinania się, dla przygody i frajdy, a nie ochów i achów otoczenia.

Marka Salomon ma dosyć szerokie portfolio. Salomon adresuje swoje produkty do świata outdoorowego, trail runningowego, zaopatruje pasjonatów sportu w wielu dyscyplinach zimowych, w tym najlepszych sportowców w dyscyplinach olimpijskich. Pani dopiero zaczęła współpracę z Salomonem, ale czy jest coś, jakaś cecha, kryterium, które już może Pani wymienić jako wyróżniające markę?

Jestem dziewczyną, więc poza technicznymi walorami Salomona, zwracam uwagę na design. Nie będę ściemniała, że jest mi obojętny. W sporcie uwielbiam kolorowe rzeczy, pozytywne, dodające "poweru". Nie zawiodłam się! Produkty Salomona są nie tylko profesjonalne, ale też po prostu ładne i "cool". Salomon ma wszystko, co jest mi potrzebne do aktywnego trybu życia. Latem, wiadomo: sprzęt do biegania po górach, trekkingu, szeroko rozumianego outdooru. Zimą: sprzęt do narciarstwa biegowego, zjazdowego, snowboardu czy skitouringu. Nie będzie nudy!

Rozmawiał: Przemysław Ząbecki

Fot: archiwum własne Beata Sadowska, Jacek Deneka