Fani tej imprezy oznaczają swoje zdjęcia hashtagiem #lubiewlesie. Bo po lesie biegają niezależnie od pory roku i pogody. Takie było tegoroczne założenie cyklu Leśne Run, którego kolejne etapy odbywały się zgodnie z porami roku, zawsze na tej samej trasie. Dzięki temu uczestnicy mogli doświadczyć pełnego spektrum warunków pogodowych: od mrozu po upał, od duszy po błoto a nawet śnieg i lód.
Leśne Run to propozycja dla biegaczy i miłośników nordic walking. Ci pierwsi mogli wybierać między dystansem 5 i 10 km, drudzy ścigali się na krótszym z nich. Swoje pięć minut a właściwie swoją godzinę mieli też najmłodsi, którzy za każdym razem biegali przed dorosłymi. Bazę zawodów stanowił teren Kąpieliska Leśne w Zabrzu, ale trasa wiodła po lesie. I tutaj zaczynały się niespodzianki… Przez większość edycji, nie tylko tegorocznych, biegaczom towarzyszyło błoto. Dla wielu stało się symbolem Leśnego Run. Nic więc dziwnego, że trasa bez błota nie wzbudzała już takiego entuzjazmu.
Na Wielki Finał aura przygotowała atrakcje specjalne: spora część trasy pokryła się lodem i śniegiem, pozamarzały koleiny i kałuże w błocie. Miejscami trasa przypominała bieg z przeszkodami. I to spotkało się z entuzjastyczną reakcją uczestników imprezy!
Dla sporej grupy było to pierwsze zetknięcie z tą trasą. Przyjechali między innymi ze względu na akcję dla Wiktorii, która została oficjalnie zainaugurowana właśnie podczas Leśnego Run. Jej główną częścią jest bieg z Gliwic do Parku Śląskiego, który odbędzie się w godzinach popołudniowych. Już od 9:00 zbierano do puszek środki na operację nastolatki. Wiktoria przyjechała wraz z rodziną, dopingowała zawodników a na mecie wręczała medale.
Medale cyklu zdecydowanie zasługuję na uwagę. Wykonane z drewna, „leśne”, z fragmentami drzewa w różnych porach roku. Składają się w całość. To właśnie one były dla części uczestników cyklu motywacją do kolejnych startów a zwłaszcza do grudniowego biegu na mrozie.
– Bardzo fajny medal. Podoba mi się to, że można zbierać kolejne medale, które składają się w jeden i jest o co walczyć. Po raz pierwszy brałam udział w cyklu Leśne Run, ale zaliczyłam wszystkie cztery starty. Sezon mogę uznać za udany – podsumowała Karolina Kotowska. – Wszystkie starty były pomyślne, no może oprócz letniego, podczas którego pogryzły mnie szerszenie. Najtrudniej było dzisiaj, ze względu na oblodzenia, bo błoto mi już nie straszne. Za to najlepiej wiosną, bo pogoda była idealna – oceniła zawodniczka. – Przyjeżdża tu sporo ludzi, twarze się powtarzają, można się poznać. Podobała mi się też organizacja, chociaż dzisiaj akurat jest za zimno.
– Organizacja czasem była taka sobie, dało się zauważyć bałagan – oceniał Antoni Antczak, który ma na swoim koncie cztery udane starty w tym roku oraz podium w klasyfikacji generalnej cyklu. – Ale ogólnie jestem zadowolony. Cykl wybrałem, bo mam tu najbliżej. Poza tym to ciekawa trasa, lasek… Najtrudniej było wiosną, bo po zimie nie ma się takiej kondycji. A później się rozkręcam i jest coraz lepiej. Najlepsza była dla mnie jesień – podsumował. – Za ok, jeśli zdrowie pozwoli, na pewno tu wrócę na kolejną edycję Leśnego Run.
A ta zapowiada się interesująco. Organizatorzy zdradzili na razie tylko tyle, że spotkań biegowych będzie ponad dwa razy więcej, bo aż 9! Pozostaje poczekać na terminy i regulamin. W tym roku nagradzano zwycięzców w kategoriach open oraz wiekowych w biegach oraz open w nordic walking. Powstała też klasyfikacja generalna, uwzględniająca trzy najlepsze starty w ciągu roku. Jej zwycięzcy otrzymali puchary, statuetki i upominki. Rozlosowano też liczne nagrody, w tym zegarek sportowy. A jakie atrakcje czekają fanów Leśnego Run w przyszłym roku? Czekamy aż organizatorzy odkryją karty.
KM