W sobotę na warszawskim Ursynowie rozegrano piąty etap Grand Prix Warszawy. Biegacze po blisko pięciomiesięcznej przerwie spotkali się w Lesie Kabackim, wielu z wakacyjną formą.
Frekwencja też nie była rekordowa. W zmaganiach wzięło udział ponad 200 osób, co zapewne wynika z mnogości imprez zaplanowanych na ten weekend w stolicy. Jednak osoby, które pojawiły się na Ursynowie nie miały powodu do narzekań.
Zawody odbyły się w rodzinnej atmosferze. Stali bywalcy witali się ze sobą serdecznie, wspominali lato i snuli biegowe plany na resztę sezonu. Nie zabrakło także debiutantów, którzy już zadeklarowali że wystartują w kolejnych edycjach Grand Prix.
Tradycyjnie uczestnicy mieli do pokonania dystans 10 km. Jako pierwsze na trasę wyruszyły panie. Towarzyszyli im panowie, którzy na pokonanie trasy potrzebowali ponad 60 minut. Po chwili ruszył rozpędzony peleton złożony z samych mężczyzn. Na czele biegł Sebastian Polak, który wraz z kolejnym kilometrem, systematycznie mijał koleje biegaczki. Udało mu się dogonić prawie wszystkie startujące panie, za wyjątkiem trzech najlepszych.
Jako pierwsza linie mety przekroczyła Ewelina Pisarska, druga była Karolina Kundys a trzecia Marzena Sadowska.
– Wakacje chyba „wyszły” dziś każdemu. Latem starałam się odpoczynek przeplatać treningiem, ale chyba wyszło, że miałam więcej wolnego (śmiech). W porwaniu do biegów wiosennych biegło mi się bardzo ciężko. Mimo, że wygrałam z dużą przewagą to męczyłam się. Nie było lekko. Metę przekroczyłam z czasem nieco ponad 41 minut. Niby może być, ale podczas ostatniego etapu Grand Prix, jeszcze w kwietniu, miałam wynik 39:27. Różnica jest więc spora. Mam nadzieję, że zdołam się poprawię jesienią – powiedziała nam Ewelina Pisarska, dla której była to druga wygrana na Ursynowie.
– W tym sezonie nastawiłam się na triathlon. Za dwa tygodnie czeka mnie Zaporowy Marathon w Bieszczadach. Rywalizuje tam na dystansie miała 1/4 Ironmana – zdradziła biegaczka.
Wśród mężczyzn wygrał Sebastian Polak. Drugie miejsce zajął Robert Zając, a trzeci był Irlandczyk Gary Byrne.
– Pogoda była dziś dla mnie straszna. Od kilku dni nie padało, w powietrzu unosił się zaduch. Myślałem, że trochę ochłody będzie gdy wbiegniemy do lasu. Niestety nie było czuć znaczącej różnicy. Dopiero po drugim kilometrze zaatakowałem mocniej i wyszedłem na prowadzenie. Nie oglądałem się już za siebie. W połowie dystansu nie biegłem już na wynik – relacjonował popularny Słonik.
– To nie były warunki dla mnie na ściganie, a miałem wtedy komfort prowadzenia. Czas 33:58 jak sądzę nie jest zły. Chociaż gdyby była mocniejsza obsada, to pewnie bym przegrał. Przez cały bieg się męczyłem. Może to dlatego, że jestem w trakcie urlopu i przyjechałem tu prosto z działki )śmiech). Ok, wakacje staram się spędzać aktywnie, w piątek zrobiłem 16 km na rowerze, a w czwartek biegałem 18 km, to jednak nie to samo co zawody – mówił Sebastian Polak, dla którego była to druga wygrana w tym sezonie Grand Prix Warszawy.
Tradycyjnie uczestnicy biegów grand prix mogli wziąć udział w charytatywnej akcji „Biegnę dla...” Fundacji PKO Banku Polskiego. Tym razem pobiegli dla Natalki. Roczna dziewczynka przyszła na świat z rdzeniowym zanikiem mięśni. Do jej leczenia potrzebny jest specjalistyczny sprzęt.
Pełne wyniki - TUTAJ
RZ