Grzegorz Szydłowski: „Nordic Walking - zabawa, nie kłótnie"

Rozmowa z Grzegorzem Szydłowskim, instruktorem nordic walking, pasjonatem i uczestnikiem wielu imprez sportowo-rekreacyjnych, także tych najdłuższych.

Należysz do tej grupy sportowców, które chętnie łączą starty w imprezach biegowych, marszowych czy narciarskich…  

Zgadza się. W tym roku brałem udział m.in. w Biegu Gwarków (20 km/narty biegowe), Biegu Piastów (50 km/narty biegowe), Wulkanach 24h (bieg na 100 km), Międzynarodowych Mistrzostwach Polski w Nordic Walking w Złotoryi (20 km), Mistrzostwach Świata Nordic Walking w Szklarskiej Porębie (20 km), Rudawskiej Wyrypie (50 km/marsz na orientację), Przejściu Kotliny Jeleniogórskiej (145 km) czy Sudeckiej Setce (100 km)…

Którą imprezę wspominasz najmilej? Przejścia Kotliny Jeleniogórskiej? Byłeś tam jedną ze 134 osób, które dotarły do mety. Aż 358 startującym to się nie udało…

Zgadza się. Lubuska impreza rozgrywana była w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych i terenowych i czuje dumę, że udało mi się ją ukończyć. W moich wspomnieniach na długo pozostaną też Mistrzostwa Świata w Nordic Walking w Szklarskiej Porębie, gdzie zająłem 4 miejsce w kategorii wiekowej M40.

Którą dyscyplinę preferujesz?

Turystykę górską (śmiech). W górach jest wszystko to, co kocham.

Jako „zawodnik” bawię się chodząc z kijkami…

Dlaczego nordic walking?

Kiedyś biegałem, startowałem w maratonach i biegach ulicznych. Ale 5 lat temu straciłem w prawym kolanie 2 więzadła. Szukałem różnych form aktywności i odkryłem nordic walking. Podczas ćwiczeń z kijkami odzyskałem sprawność, wytrzymałość wzrosła, mogłem się przemieszczać, a kolano nie protestowało, jak chociażby podczas jazdy na rowerze.

A więc rehabilitacja i rekreacja. To dlaczego startujesz w imprezach rankingowych?

Zawody nordic walking traktuję jako motywatory do systematycznego treningu, bodziec do zwiększonego wysiłku, ale nie są one dla mnie celem w samym sobie. Wolę uczestniczyć w marszach, przejściach bez określenia rywalizacji kto pierwszy, tylko czy zmieściłem się w czasie, czy znalazłem wszystkie punkty kontrolne. Wolę sam udział, spotkanie ludzi, doznania podczas poznawania terenu i podziwiania widoków, wschody i zachody słońca.

A rywalizacja?

Patrząc na rywalizację podczas zawodów nordic walking, „niezdrowych” wyścigów po medale, wydaje mi się, że odchodzi się od idei dyscypliny. Na trasach obserwuję, jak zawodnicy podbiegają, kłócą się, wyzywają (siebie i organizatorów), wyczekują momentu, gdy nie ma sędziego, by podbiec, widzą błędy u innych, a swoich nie dostrzegają. Wiele osób startujących zapomniało o przyjemności jaką daje marsz z kijkami. Liczy się tylko podium, miejsce, nagroda. A gdzie radość? Utożsamiam się z ludźmi, zawodnikami którzy bawią się i cieszą ze wspólnych spotkań, czerpią przyjemność ze wspólnego obcowania. I nie przywiązują większej uwagi do wyniku sportowego, pozostawiając go losowi.

Ostatnio zrobiłeś kurs instruktora nordic walking. Będziesz uczył. Jak?   

Mam nadzieję spopularyzować chodzenie z kijkami w moim moim regionie, czyli Wałbrzychu i okolicach. Będę chciał poprawiać błędy ludzi w technice marszu, zachęcać do aktywnego spędzania czasu, pokazywać walory tej aktywności. Jestem przekonany o wyjątkowości nordic walking, zwłaszcza dla osób starszych 50+ (oczywiście po przebadaniu u lekarza), z nadwagą, z problemami kardiologicznymi, siedzących samotnie w domu, szukających nowych doznań.

Dyscyplina daje możliwość wszechstronnego rozwoju fizycznego, bo angażuje do 90% mięśni i stawów ludzkiego ciała. A że jest to też wysiłek tlenowy, poprawia wydolność organizmu. Pozwala też na poznanie wspaniałych ludzi, ciekawych miejsc. Nordic Walking to tania aktywność ruchowa, nie wymagająca sal, specjalistycznego sprzętu i, co najważniejsze, z kijkami można się bawić wszędzie i o każdej porze roku!

Rozmawiała Paulina Ruta, Polskie Stowarzyszenie Nordic Walking

fot. arch. Grzegorza Szydłowskiego, Piotr Droździk