Guru Triathlon Warszawa: Gonili króliczka na rowerach... Veturilo [ZDJĘCIA]


Impreza odbyła się już po raz drugi i raczej nie ostatni, bo jej nietypowa formuła przypadła do gustu uczestnikom. Zwłaszcza, że to impreza dla każdego. Początkujący stawiają w mniej na zabawę, a zaawansowani ścigacze z ożywieniem analizują przebieg trasy, popełnione błędy i osiągnięte wyniki.

Czwartkowy wieczór nad Jeziorkiem Czerniakowskim zabawa rozpoczęła się od pokonania 500 metrów odcinka pływackiego. Ten odcinek, chociaż najkrótszy w programie imprezy, wzbudzał najwięcej obaw w triatlonistach.

- Do startu podszedłem na luzie, to była przede wszystkim zabawa, ale wyzwania nie brakowało. Ja się po prostu boję pływania w otwartych akwenach. Już dwa dni przed startem przeżywałem stres. Obawiałem się, że sobie nie poradzę, ale się udało i mogę być z siebie dumny - powiedział nam Piotr, już na mecie po wszystkich trzech etapach.

Wychodzących z wody czekał ożywiony doping. Etap pływacki odbywał się w popularnym miejscu spacerów Warszawian, a zmagania sportowców przyciągały zainteresowanie przypadkowych przechodniów. Przy ich słowach zachęty, zawodnicy przesiedli się na rowery miejskie spod znaku... Veturilo. Wszyscy mieli więc dokładnie taki sam rower, a całe swoje wyposażenie wieźli w rowerowym koszyku.

Na tym oryginalnym sprzęcie zawodnicy ruszyli w 13-kilometrową drogę do sklepu Guru, gdzie znajdowało się centrum całego wydarzenia i meta. Zanim jednak tam dotarli, trzeba było jeszcze pokonać 4 km na nogach.

Bieg był ostatnią szansą dla tych, którzy chcieli zrobić dobry wynik i jednocześnie okazją zaprezentowania się w pełnej krasie dla tych, którzy wybrali opcję biegu w przebraniu. W oczy rzucały się przebrania 4 przyjaciół, którzy specjalnie na tę okazję wypożyczyli kostiumy. Wśród nich była Monika, która biegła ze wspomaganiem…

- Biegnę z marchewkami, bo to naturalny wspomagacz. To tak zamiast żelu. Muszę powiedzieć, że nie było łatwo zdobyć marchewkę z nacią. Odwiedziłam chyba ze trzy sklepy, zanim się udało. A jeśli chodzi o mój kostium królika, to nie dość, że jest gustowny i przewiewny, to jeszcze gwarantuje, że nikt mnie wyprzedzi. Przecież chodzi o to, żeby gonić króliczka, a nie żeby go złapać - mówiła Monika, która do mety dobiegła w niekompletnym kostiumie gubiąc ogon na etapie kolarskim.

Impreza odbywała się w doskonałej atmosferze, ale dla niezmotoryzowanych kibiców była wymagająca. Start od mety dzieliło ok. 5 km, a pokonanie tej odległości komunikacją miejską było nie mniejszym wyzwaniem niż sam start.

Zwycięzcami drugiej edycji Guru Triathlonu Warszawskiego zostali Rafał Tulwin (0:38:03) i Aleksandra Urbankiewicz (0:47:50). Pełne wyniki znajdziecie w naszym KALENDARZU IMPREZ.

IB