Henryk Szost: „2:09 w maratonie? Żaden problem”

Mijający rok był średnio udany dla naszego najlepszego maratończyka Henryka Szosta. Wprawdzie został mistrzem Polski, ale zszedł z trasy Mistrzostw Europy. W grudniu zaliczył jednak świetny wynik podczas maratonu w Fukuoce. – Jak jestem zdrowy, nic mi nie dolega, to 2:09 mogę normalnie biegać – tłumaczy w rozmowie z naszym serwisem zawodnik WKS Grunwald Poznań.

Za panem długi sezon. Czy start w maratonie w Fukuoce był ostatnim w tym roku?

Tak, zdecydowanie ostatnim. W tym roku to był mój już czwarty maraton, więc teraz przyszedł czas na odpoczynek i na tym przede wszystkim muszę się skupić.

Cztery maratony to dużo, zwykle zawodowcy robią dwa-trzy takie starty w sezonie...

To prawda, ten rok był dość intensywny. Co prawda nie planował aż tylu maratonów, ale tak wyszło. Grunt, że zakończyłem rok z nie najgorszym czasem, akurat z końcówki sezonu i początku jestem zadowolony.

W Fukuoce zajął pan świetne szóste miejsce. Po raz trzeci z rzędu był pan w czołówce tego prestiżowego biegu. Organizatorzy już pana poznają? Mówią: o pan Henryk!

Rzeczywiście, jestem dość rozpoznawalny w Japonii, bo kilka razy tam biegałem i jestem tam cenionym zawodnikiem. Dlatego często dostaję zaproszenia do Japonii. Szóste miejsce nie jest doskonałą lokatą, powiedziałbym, że przyzwoitą. Doskonałe miejsca to te na podium, ale rok był bardzo ciężki, więc szósta lokata mnie zadowala.

Jakie wrażenia po biegu w Fukuoce? Można było coś więcej wyciągnąć?

Można było, ale ja bardzo słabo trenowałem przed tym maratonem. Moim głównym problemem były braki w takim mięśniowym przygotowaniu, wytrzymałościowym. Po jakimś 32. kilometrze moje nogi siadły i trzeba było dobiec do mety na dość dużym kryzysie. Nie zawsze są jednak możliwości, by się dobrze przygotować do startu, a tym bardziej taki wynik (2:10:02 - przyp. red.) po tak słabym treningu pokazuje, że jestem w stanie biegać dużo szybciej.

Znaczy że potencjał jest ogromny. Pański wynik jest tym bardziej godny szacunku, że nie miał pan zdaje się dłuższej aklimatyzacji, a i pora roku skłania już raczej regeneracji po sezonie.

Lata treningu, które mam za sobą, pozwoliły mi się, że tak powiem, zagnieździć na tym poziomie 2:10. Jak jestem zdrowy, nic mi nie dolega, to 2:09 mogę normalnie biegać.

No i jak jest dobry przekrój trasy...

Tak. Akurat Japończycy organizują w miarę płaskie maratony. Z tym nie ma żadnych problemów.

Jak pan buduje wytrzymałość i siłę biegową, żeby na tak długo starczało paliwa? Robi pan w trakcie sezonu treningi siłowe?

Siły akurat robię bardzo mało, praktycznie w ogóle. Czasem jakieś podbiegi, ale tego jest naprawdę niewiele. Nie robię bazy tak jak zawodnicy na dystansach krótkich. Generalnie przygotowuję się oddzielnie do każdej roboty. Nie mam czegoś takiego jak okres przygotowawczy, ładowanie akumulatorów, jest tylko i wyłącznie przygotowanie cyklami.

Ale trochę przysiadów to pan pewnie robi?

Nie, nie robię żadnych przysiadów, żadnych ćwiczeń ze sztangą, piłek lekarskich, nie chodzę na siłownię.

To dość nietypowe podejście. Z czego to wynika?

Z tego, że mam dość mocne treningi interwałowe i jeżeli później miałbym rzucać piłkami lekarskimi, to to sobie daruję. Mam wyniki w miarę dobre, więc nie widzę powodów, żeby coś zmieniać w tej materii.

Jak układa się współpraca z trenerem Leonidem Szwecowem?

Dobrze. Rozmawiamy głównie przez skype'a albo mailowo, ale współpraca układa się OK. Jestem już na tyle doświadczonym biegaczem, że takie treningi muszę regulować samemu. Nie ma przy mnie trenera, któremu mogę powiedzieć jak się czuję, jaki mam dzień. Dostaje dużo rozpisek treningowych i muszę je samemu dopasowywać do mojego aktualnego stanu i możliwości. Muszę biegać tak, żeby mi te treningi nie wyrządziły szkody, bo są niezwykle intensywne.

Zna pan już możliwości swojego organizmu i wie na co może sobie pozwolić.

Dokładnie tak.

Nie żałuje pan, że pański kontakt z trenerem jest tylko elektroniczny?

Każdy zawodnik wolałby mieć trenera przy sobie, ale ja jestem już przyzwyczajony do takiego stanu. Trenuję tak jakbym nie miał trenera i nie narzekam, choć oczywiście jakbym miał go przy sobie to też by było dobrze.

Jak pan z perspektywy roku ocenia współpracę z Rosjaninem?

W zasadzie z perspektywy prawie trzech lat, bo od takiego czasu współpracuję. Wszystko idzie w dobrym kierunku i nie zamierzam zmieniać trenera.

Został pan najlepszym Polakiem pod względem średniej dziesięciu najlepszych czasów uzyskanych w maratonach. Pańska magiczna liczba to 2.10:13. Wyprzedził pan Grzegorza Gajdusa (2.10:43). Interesują pana takie statystyki?

To jest tylko statystyka. Miło, że ktoś to policzył. Jestem pewien, że bez problemu zejdę ze średnią poniżej 2.10, to tylko kwestia czasu. No i zdrowia.

Wybrano pana maratończykiem 25-lecia w Polsce. Z pewnością cieszy pana takie wyróżnienie.

Oczywiście. Miło zostać uznanym za swoją pracę. To zawsze dodatkowa mobilizacja.

Jak pan oceni mijający rok? Nie brakowało w nim upadków i wzlotów. Złoto mistrzostw Polski i nieudane mistrzostwa Europy w Zurychu, w których nie ukończył pan maratonu.

Wiosna bardzo dobra. Udany Orlen Maraton i świetny wynik 2:08:55, później przygotowania do mistrzostw Europy i totalna klęska. Byłem jednym z faworytów do złotego medalu, czułem się bardzo mocny, ale półtora tygodnia przed startem dopadła mnie angina, brałem antybiotyki, potem leki przeciwbólowe, a jeszcze kilka dni przed startem przyplątała mi się mała kontuzja. To wyeliminowało mnie z biegu i z możliwości walki o medale. Nie mogłem zrobić absolutnie nic, żeby zrobić wynik.

Powetował pan to sobie w październiku Eindhoven, zajmując dziewiąte miejsce i wracając z tytułem wicemistrza świata wojskowych.

Nie można powiedzieć, że sobie powetowałem, bo to są dwie różne rzeczy. Mistrzostw Europy nie można niczym zastępować. Na pewno będę próbował czekać do kolejnych mistrzostw Europy. Zobaczymy jak to wyjdzie.

Zamierza się pan teraz poddać roztrenowaniu po sezonie czy będzie pan trenował na mniejszych obrotach?

Właśnie rozpocząłem okres roztrenowania i mam zamiar porządnie wypocząć.

Ma pan jakieś wybrane bodźce. Jakaś kriokomora czy może jakiś urlop w ciepłych krajach?

Na razie o tym nie myślę. Za kilka dni wrócę do domu i wtedy wszystko zaplanuje.

A jak organizm po sezonie? Wymaga jakiejś rehabilitacji?

Napraw na szczęście nie potrzebuje, ale jestem bardzo zmęczony. To jest mój największy problem, ale myślę, że 2-3 tygodnie i będzie po sprawie.

Jest test sprawdzający czy jest się przetrenowanym z wbieganiem. Wbiega się na jakieś szóste piętro i sprawdzić czy ma się zadyszkę...

To u mnie zdecydowanie tak jest. Ostatnio dość dużo wchodziłem na trzecie piętro i zadyszka się pojawiała. Zdecydowanie jestem przemęczony.

Ma pan już sprecyzowane plany na przyszły rok?

Na pewno wystartuję 26 kwietnia w Orlen Warsaw Marathon, a potem Wojskowe Igrzyska Olimpijskie w październiku. Odpuszczam starty, skupiam się tylko na tych dwóch i odbudowie organizmu, żeby przygotować się do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro.

Spory rozrzut czasowy między startem w kwietniu i październiku. Nie lepsze są dwa starty - jeden po drugim, na gazie?

Jeżeli chodzi o dwa maratony to po pierwszym będzie dość czasu, żeby się odpowiednio zregenerować i przygotować do kolejnego drugiego. W międzyczasie raczej nie będę startował.

A jakby pana poprosili w Poznaniu, gdzie pan stacjonuje, o jakiś start w biegu masowym, na piątkę albo dziesiątkę?

Jakby poprosili to pewnie bym wystartował. Jakby była to prośba z wojska, jakiś rozkaz wyjazdu i startu na imprezie wojskowej to bym się nie opierał.

Jakie życzenia pod choinkę? Może szlify generalskie?

Wystarczy, żebym był zdrowy i żeby to zdrowie się mnie trzymało. Żebym mógł w następnym sezonie osiągać superwyniki.

Poleca pan jakąś ciekawą trasę w Poznaniu na średnie wybieganie dla amatorów?

Ja akurat trenuję nad Jeziorem Rusałka. Tam są bardzo fajne pętle pięciokilometrowe.

Jakieś rady dla biegaczy amatorów?

Myślę, że amatorzy są obecnie tak wyedukowani, prawdopodobnie nawet lepiej ode mnie. Moje rady chyba nie mają większego sensu, bo w zasadzie każdy biegacz z większym doświadczeniem ma już swojego trenera albo biega w grupie przy jakimś trenerze. Tacy zawodnicy mają dobrą opiekę.

Bardziej mogę złożyć życzenia i chętnie to zrobię. Wszystkim biegającym i moim kibicom życzę dużo zdrowia, sukcesów sportowym, osiągania jak najlepszych wyników na trasach oraz spełnienia marzeń biegowych i nie tylko.

Dziękujemy. I nawzajem! 

Rozmawiał Łukasz Zaranek