Globalna kampania antydopingowa i ujawnianie w jej efekcie następstwie oszustwa stawiają pod znakiem zapytania historyczny dorobek lekkoatletów. Statystycznie nic jednak się nie zmieni.
Szef Międzynarodowego Stowarzyszenia Prasy Sportowej Gianni Merlo zaproponował ostatnio IAAF wymazanie światowych rekordów i otworzenia nowej karty w historii dyscypliny. - Jeśli walka z dopingiem przybrała tak ogromną skalę i jeśli jest tak trudna, jak się nam wszystkim wydaje, to moim zdaniem nadszedł moment by zamknąć księgę rekordów w lekkoatletyce i otworzyć nowa - napisał szef AIPS do Sebastiana Coe. Głównym argumentem "za" uczynił pozbawienie medali i rekordów tak wielu Mistrzów Olimpijskich.
Jak zaznaczył w korespondencji, pogoń za rekordami doprowadziła lekką atletykę na skraj autodestrukcji. I że jeszcze pod koniec minionego stulecia za wyzerowaniem światowych tabel opowiedzieli się Niemcy. - Potrzebny jest restart, jeśli chcemy uczynić sport czystym i rzetelnym - pisał Gianni Merlo (pełna treść listu - TUTAJ).
Włoch doczekał się szybkiej odpowiedzi IAAF. Ale chyba nie takiej, na jaką liczył.
IAAF rozumie wprawdzie frustracje Merlo i ma świadomość tego, że w przeszłości "system produkował sportowców, którzy prawdopodobnie nie osiągali swoich rekordów uczciwie", jednak zdaniem lekkoatletycznej centrali, wymazanie wszystkich rekordów będzie niesprawiedliwe wobec tych sportowców, którzy swojego wyniki uzyskali w zgodzie z prawem i duchem fair play, nierzadko poświęcając życie dla tego sukcesu.
- Wyczyszczenie listy rekordów sprawi, że mogą oni stracić miejsce w historii dyscypliny, a także podważy osiągnięcia i rzuci cień podejrzenia na nich samych - przekonuje IAAF (pełna treść odpowiedzi - TUTAJ).
red.