Komisja Etyki Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) zawiesiła na 180 dni prezesa kenijskiego związku Isaiaha Kiplagata oraz dwóch jego najbliższych współpracowników. Podejrzewa się ich o przyzwolenie na nieprawidłowości przy przeprowadzaniu kontroli antydopingowych w kraju oraz niewłaściwe wykorzystywanie pieniędzy z umów sponsorskich z firmą Nike.
Sam Kiplagat posądzany jest również o przyjęcie od Katarskiej Federacji Lekkoatletycznej dwóch samochodów (podobno chodzi o Toyoty Land Cruiser) w zamian za głosowanie za kandydaturą Doha, jako gospodarza Mistrzostw Świata w Lekkoatletyce w 2019 r. Ostatecznie stolica Kataru wygrała zostawiając w pokonanym polu Eugene, Oregon, i Barcelonę.
Co ciekawe Eugene zostało wybrane na organizatora następnego czempionatu również w niezbyt klarownych okolicznościach. Pojawiały się spekulacje, że obecny szef IAAF Sebastian Coe – a ówcześnie ambasador Nike, firmy silnie związanej z Eugene - mógł lobbować na rzecz kandydatury tego amerykańskiego miasta.
Tymczasem Komisja Etyki IAAF oskarżyła władze kenijskiego związku o nieprawidłowości w wykorzystaniu pieniędzy pochodzących od sponsorującego federację Nike. Chodzi o 700 tys. dolarów. Zamieszani w to mieli być oprócz Kiplagata, również jego zastępca David Okeyo oraz skarbnik związku Joseph Kinyua. Odnosząc się do zarzutów Okeyo stanowczo stwierdził, że nie czuje się winny, a wszystkie pieniądze zostały w pełni rozliczone.
Kiplagat i jego współpracownicy będą się musieli tłumaczy też z innych zarzutów. IAAF ma poważne zastrzeżenia, co do polityki Nairobi dotyczącej walki z dopingiem. Z jednej strony cały świat zastanawia się nad fenomenalnym startem reprezentacji Kenii na Mistrzostwach Świata w Pekinie (16 medali, w tym siedem złotych). Z drugiej niepokoił skalą przyłapanych sportowców z tego kraju na stosowaniu dopingu. W ciągu trzech lat zdyskwalifikowano 40 lekkoatletów, w tym takie gwiazdy jak: Rita Jeptoo.
Nic dziwnego, że kiedy po ogłoszeniu raportu Dicka Pounda dotyczącego afery dopingowej na świecie (w tym przede wszystkim w Rosji) pojawiała się sugestia, że problem w olbrzymim stopniu dotyczy Kenii, wielu sportowców zaczęło się obawiać, że konsekwencją tego może być zawieszenie całej federacji i wykluczenie jej z udziału w zbliżających się Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro.
Co prawda bardzo szybko władze państwa ogłosiły projekt natychmiastowego utworzenie agencji antydopingowej, ale nie załagodziło to sytuacji.
Kilka dni temu blisko 60 lekkoatletów przez dwie doby okupowało siedzibę krajowej federacji domagając się ustąpienia władz. Protest poparli m.in. mistrz świata na 400 m przez płotki Nicholas Bett i były rekordzista w maratonie Wilson Kipsang.
Na razie nie wiadomo jak długo potrwa postępowanie dotyczące władz kenijskiego związku. Pewne jest tylko tyle, że poprowadzi je Sharad Rao, były szef prokuratury krajowej.
MGEL