„Ja i Maraton”: Już mogą biec dalej i szybciej [ZDJĘCIA]


Już po raz siódmy w Wodzisławiu odbyła się akcja „Ja i Maraton”. Choć maraton to słowo, które dla wielu osób brzmi jeszcze zbyt groźnie, wystartować mógł każdy. Bo chodziło właśnie o to, by maraton oswoić. Świetnie nadawała się do tego formuła imprezy: mierzącą 7 km trasę można było pokonać maksymalnie sześć razy. Ale medal przysługiwał każdemu, kto uczynił to przynajmniej raz.

– Moim zdaniem świetnie zorganizowana impreza – ocenia Józef Łyscarz. – To był dość szczególny start dla mnie, bo biegając na moim poziomie, trudno z załapać się na nagrodę za wynik. Gdy kilka miesięcy temu zobaczyłem regulamin i wyniki z zeszłego roku, to wyczułem swoją szansę. Niestety tydzień temu biegłem Perłę na której żal było się oszczędzać... Mimo tego, plan był by lecieć na życiówkę (3:42). Nie było to za mądre, bo wiedziałem że są górki. W efekcie pod koniec troszkę zwolniłem: pierwsza połowa 1:53, całość: 3:55. Ale udało się znaleźć w nagradzanej grupie!

Jedni walczyli o życiówki i konkretne miejsca na mecie, inni debiutowali na różnorakich dystansach. Byli tacy, którzy przebiegli pierwszy półmaraton, pokonali magiczną barierę 30 km albo skosztowali po raz pierwszy królewskiego dystansu. Wszyscy są dzisiaj zwycięzcami. Każdego imiennie witał na mecie niezastąpiony Jarosław Świta, który dopingował, przedstawiał zawodników i czarował publiczność przez ponad pięć godzin. O każdym ze startujących miał do powiedzenia kilka słów, chętnie też dopuszczał do mikrofonu samych biegaczy. Bez wątpienia to jemu należą się dzisiaj największe brawa za stworzenie klimatu imprezy.

A atmosfera była, jak zawsze podczas imprez wodzisławskiej Formy, niepowtarzalna i koleżeńska. Doświadczyła tego Gabriela Królikowska, trzecia kobieta w konkurencji nordic walking: – Maszerowało mi się nawet dobrze, bo cały czas trzymałam się dobrych zawodników. Czasem było trudno, ale wtedy kolega mnie motywował, żebym się nie poddawała – zdradziła nam.

Nordic walking cieszył się dzisiaj sporym zainteresowaniem. Kijkarze mieli do pokonania maksymalnie trzy okrążenia, czyli dystans półmaratonu. Tę wersję wybrała większość zawodników, wielu z nich po raz pierwszy miało okazję zmierzyć się z takim dystansem podczas zawodów. Zazwyczaj marsze nordic walking organizowane są na krótszych trasach.

Jedną z bohaterek dzisiejszego dnia była Małgorzata Rencz, która jakiś czas temu zamieniła kije na bieganie. Jak się okazuje, z całkiem sporym sukcesem. W Wodzisławiu, na niezbyt łatwej trasie, nie tylko wywalczyła kolejną maratońską życiówkę, ale też zwyciężyła w klasyfikacji kobiet na królewskim dystansie. – Trasa była wymagająca, pętla miała cztery podbiegi. Ale dobrze się biegło – powiedziała Nam po zawodach. – Zwyciężyć, to dla mnie niezwykłe uczucie. Jestem szczęśliwa. Udało mi się zrobić życiówkę i to na takiej trasie!

Życiówek było całkiem sporo, podobnie jak kolejnych przełamanych barier: jedni pobiegli szybciej, inni dalej niż zwykle. Byli też tacy, którzy wystartowali po raz pierwszy. I z pewnością wielu nie odważyłoby się zawalczyć o te sukcesy podczas większych imprez biegowych. Dlatego dobrze, że są tak niezwykłe wydarzenia jak „Ja i Maraton”.

KM