Jacek Żyłka Żebracki jest ratownikiem podhalańskiej grupy GOPR, który ma interesującą pasję. Lubi wbiec tam gdzie inni z trudem wchodzą. Ostatnio pobił rekord trasy na Mont Blanc oraz przejścia Wielkiej Czwórki w Tatrach. W rozmowie z naszym portalem przyznaje, że jest to jego styl życia.
Kim pan jest? Biegaczem? Skialpinistą? Kajakarzem? GOPR-owcem? Poszukiwaczem adrenaliny? Jak by się pan scharakteryzował?
Trudne pytanie. Nie uważam się jakoś szczególnie za biegacza górskiego. Raczej to co robię, robię pod kątem sezonu zimowego. Nie mam zresztą za dużo czasu w okresie letnim, żeby tym bieganiem się mocniej zająć. Mam wtedy sporo pracy z kajakarzami górskimi, bo pracuję jako trener w klubie Pieniny Szczawnica. Latem nie poświęcam się wyłącznie bieganiu. Nie nastawiam się jakoś szczególnie na biegi górskie. Interesują mnie raczej ciekawe przejścia w górach.
Ale tam gdzie tempo jest potrzebne potrafi i lubi pan zamachać nogą...
No potrafię. Te dwa moje ostatnie przejścia, czyli wbiegnięcie na Mont Blanc i po czterech szczytach w Tatrach, były raczej pod kątem pokonania dużego przewyższenia i trudności technicznych - na Mont Blanc było prawie 4 tysiące metrów, a w Tatrach prawie 3,5 tysiące metrów przewyższenia. Nie było tam szczególnie dużo odcinków biegowych, no chyba, że zbieg z Mont Blanc, to tam można było poszaleć. A czy jestem poszukiwaczem adrenaliny? Raczej nie. Nie nastawiam się na szukanie zagrożenia.
Po prostu jest pan miłośnikiem gór, aktywności fizycznej i satysfakcję sprawia panu danie sobie w kość na wysokości.
Chyba rzeczywiście w tych kategoriach mogę to rozpatrywać.
Czym zatem jest dla pana bieganie? Miłym dodatkiem treningowym, czy darzy pan tę arcyprzyjemną czynność jakimś głębszym uczuciem?
Lubię się zmęczyć, a szczególnie lubię się zmęczyć w górach. Przemieszczając się biegiem w górach można więcej zobaczyć, mocniej i pełniej odczuć ich piękno. Nabiera się innej perspektywy. Myślę, że jest to dla mnie styl życia. Jak tylko mogę to biegam w górach.
Skąd się powziął u pana pomysł, żeby wbiec na Mont Blanc? To - jakby nie było - ekstremalne przedsięwzięcie...
Namówił mnie do tego mój kolega Tomek. Poza tym ktoś to już wcześniej zrobił, ustanowił rekord. Ja chciałem się odnieść do tego czasu, pobiec tą samą trasą, sprawdzić czy dam radę. Okazało się jednak, że ta trasa z Chamonix - najkrótsza na Mont Blanc - jest nie do przejścia. Kilka tygodni upału roztopiło lodowiec i pootwierały się szczeliny.
Przygotowując się do biegu otrzymaliśmy informację z biura przewodników, że droga przez Lodowiec Bossons jest otwarta. Sprawdzając tę trasę, cztery dni przed tym moim biegiem, w niedzielę 11 lipca, okazało się, że żaden wariant nie jest do przejścia. To nas mocno zatrzymało. Podczas rekonesansu szczególnie dużo czasu i sił straciliśmy na zejściu. Nie mogłem się przez to dobrze zregenerować, zbliżała się pora wyjazdu.
Ale podjął się pan wyzwania...
Postanowiłem wybrać inną drogą, najbardziej popularną i bezpieczną na Mont Blanc, z miejscowości Le Houches oddalonej 10 kilometrów od Chamonix. Wystartowałem z centrum, spod kościoła. Wynik nie jest jednak porównywalny do rekordu z Chamonix, bo są inne trudności, chociaż pod względem długości trasy może być bardzo podobnie.
Wziął pan Mont Blanc trochę z marszu, po szkoleniu dla ratowników...
Tak. Mieliśmy szkolenie, w którym były takie elementy jak poruszania się po lodowcu, ratownictwo, wspinaczka. Dzięki temu byłem dobrze zaaklimatyzowany.
A czy przygotowywał się pan jakoś specjalnie do tego konkretnego biegu?
Jeżeli chodzi o kondycję to jest moja kilkuletnia praca, w przypadku aklimatyzacji to wcześniejsze kilka dni poprzedzające bieg na wysokości miało bardzo duże znaczenie. Musiałem też poznać szczegóły topografii tego przejścia.
Jak było na trasie pod względem wydolności? Mięśnie dawały radę przy malejącej ilości tlenu?
Czułem się bardzo dobrze, nie miałem jakiegoś większego kryzysu. Problem był przy zbiegu, bo zaczęły mnie boleć kolana, to jest jednak bardzo trudny teren. Obciążenie duże, a tamtem zbieg jest bardzo stromy. Pewną przeszkodą był też fakt, że miałem bardzo mało czasu na pełną regenerację po rekonesansie, który odbyłem kilka dni wcześniej. Jakbym miał 2-3 dni więcej to ten czas mógłby inaczej wyglądać.
Jakie odczucia po takim biegu. Są w ogóle jakieś czy zmęczenie jest tak duże, że człowiek tylko oddycha rękawami i marzy o powrocie?
Była duża radość, że udało się zrealizować cel. Zdawałem sobie jednak sprawę, że osiągnięcie tego będzie bardzo trudno, bo wymagało zgrania wielu czynników - moja znajomość trasy, dobra aklimatyzacja, dobra dyspozycja dnia i pogoda. Wcześniej trzy razy byłem na Mont Blanc i teraz trafiłem na najlepszą pogodę.
Czyli jaką?
W Les Houches było około 17 stopni Celsjusza, od 2 tysięcy temperatura zaczęło gwałtownie spadać. Powyżej 4 tysięcy to były już -4 stopnie przy lekkim wietrze około 20 km/godz, co dawało temperaturę odczuwalną jakieś -8. To były idealne warunki na wbiegnięcie na Mont Blanc.
Jak na środek lipca to bardzo przyjemnie. To pański największy jednorazowy wyczyn jako biegacza?
Chyba tak, chociaż mam na koncie wygrane biegi górskie, maratony, ambitne przejścia zimowe w Tatrach czy zjazd na nartach z Piku Lenina, siedmiotysięcznika w Pamirze.
I medale mistrzostw Polski w skialpinizmie...
Tak.
Ostatnio, kilka dni po powrocie z Francji pokonał pan z koleżanką Wielką Czwórkę, czyli Gerlach, Lodowy, Durny i Łomnicę w 8 godzin i 45 minut. Co było trudniejsze - ten bieg czy Mont Blanc?
Pod pewnymi względami bieg w Tatrach był trudniejszy. Większe były trudności techniczne, bo tu mieliśmy do pokonania odcinki bardzo strome, eksponowane granie. Musieliśmy skupić się na tych trudnościach i na wyborze odpowiedniej drogi. Ale z kolei nie było problemów związanych z wysokością, a temperatura była cały czas podobna.
Odważnie pan zaatakował - dwa takie wysiłki w tak krótkim okresie.
Wielka Czwórka była planowana od kilku lat, ale ciągle były jakieś przeszkody - a to pogody nie było, albo czasu, a teraz wszystko się zgrało i zdecydowaliśmy się z Anią Figurą, że pobiegniemy. Szybko nam to poszło. Nastawialiśmy się na czas 10-12 godzin, może nawet 14 a tu się udało zejść poniżej dziewięciu.
Co jest „gorsze” dla biegacza - gołe skały czy lodowiec?
Jedno i drugie potrafi być nieprzewidywalne, ale pewniej czuję się w Tatrach.
Ciśnie się pytanie, jak daleko sięga pańska ambicja. Jakie niewyobrażalne dla zwykłych śmiertelników biegi / podbiegi ma pan w planach.
Mam jakieś plany, ale nie chce jeszcze za wiele o nich mówić. Zapewne będą to przedsięwzięcia z użyciem nart.
A w butach?
Chciałbym kiedyś spróbować pokonać grań Tatr Wysokich, czyli z przełęczy Liliowe do przełęczy pod Kopą.
Jest sporo imprez dla ludzi bez instynktu samozachowawczego, na przykład Baikal Ice Marathon albo Maraton Piasków. Interesują pana takie historie?
Nie, ja się realizuje w sferze górskiej. To mnie najbardziej ciekawi. Źle znoszę też wysokie temperatury, więc imprezy jak Maraton Piasków w ogóle nie wchodzą w grę. Ja się dobrze czuję w niskiej temperaturze i na dużej wysokości.
A maraton na płaskim. Zwykłe 42,195 km na ulicy?
Kompletnie nie.
Trenuje pan oddzielnie bieganie? Ile pokonuje pan podczas zwykłego rozbiegania i czy są to kilometry czy nastawia się pan na czas?
W tygodniu robię 3-4 treningi po około 20-30 kilometrów. Czasami na weekend może wyjść więcej. Podstawa to 2-3 godzinny biegania po górach kilka razy w tygodniu.
Powodzenia!
Rozmawiał DZ
Droga Jacka Żyłki Żebrackiego na Mont Blanc:
Szczyt: Mont Blanc – 4810m n.p.m.
Data: 15.07.2015 r
Trasa: Les Houches – Mont Blanc – Les Houches
Przewyższenie: 3 800m
Czas: szczyt Mont Blanc – 4h 17min, Les Houches – MB – Les Houches – 6h 31min
Trasa prowadziła z miejscowości Les Houches (1025m npm) to miasteczko oddalone o ok. 10 km od Chamonix. Następnie ścieżką leśną na Col du Mt. Lachat (2077m npm), potem wzdłuż torów kolejki zębatej na Nid de Aigle (2372 m npm). Kolejnym celem było Schronisko Tete Rousse (3167 m npm) i dalej bardzo strome i techniczne podejście po skałach do Schroniska Dom du Goutier (3817 m npm).
Ze schroniska na Dom du Goutier (4304 m npm) i po drodze schron Vallota (4 362m npm) i po ok. 500 m przewyższenia szczy Mont Blanc 4 810m npm. Jest to najbardziej popularna droga wiodąca na szczyt Mont Blanc, która zajmuje dobrze zaaklimatyzowanym alpinistom 2-4 dni.
Przy obecnych warunkach to jedyna sensowna i bezpieczna droga podejścia (bez użycia kolejek górskich). Najkrótsza droga na MB przez lodowiec Bossons i schroniska Gran Mulets, ze względu na bardzo wysokie temperatury i wytopienie lodowca jest nie do przejścia.
Jacek Żyłka Żebracki