5 lutego nakładem wydawnictwa Bezdroża ukaże się książka „Czas na ultra. Biegi górskie metodą Marcina Świerca”. Czołowy biegacz górski świata, zwycięzca ubiegłorocznego TDS na UTMB w Chamonix i trzykrotny triumfator Biegu 7 Dolin na Festiwalu Biegowym w Krynicy postanowił podzielić się swoimi wiedzą i bogatym doświadczeniem na temat ukochanej dyscypliny sportu.
Marcin Świerc:– Już dawno myślałem o książce. Gdy w 2012 roku kończyłem studia na Wydziale Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii Politechniki Opolskiej, chciałem, żeby praca magisterska była zaczynem, wstępem do książki. Dojrzewałem do tego powolutku, bo ciągle były jakieś zobowiązania, ważniejsze zajęcia. Napisanie książki zajęło mi ponad 2 lata. Dużo czasu zabrało zgromadzenie materiału. To było spore wyzwanie, bo niemal wszystko musiałem zrobić sam. Pomagała mi tylko moja żona Basia. Ja pisałem, a ona sprawdzała, robiła korektę. Myślałem, oczywiście, o jakimś ghostwriterze, ale wydawnictwo nie mogło znaleźć pomocnika do pisania, dwie osoby, które wchodziły w grę, szybko zrezygnowały. Musiałem więc napisać wszystko sam, a pracy było mnóstwo. Szesnaście lat doświadczenia w jednej książce – trzeba umieć to sensownie poukładać.
– Od razu miałeś zamysł, żeby był to poradnik dla biegaczy górskich?
– Tak. Książka ma przede wszystkim pokazać, jak zacząć przygodę z biegami górskimi. Opisuję w niej moją drogę od samego początku, czyli od biegów alpejskich, krótkich poprzez biegi anglosaskie, a potem długi dystans. Chcę podpowiedzieć, doradzić jak dobrze zacząć, żeby się szybko nie „zajechać”. Wiele osób, które się do mnie zgłaszają, chce od razu dużych wyzwań, zaczynać od dystansów ultra, występów na UTMB czy innych wielkich imprezach. A ja ich stopuję, mówię: „Spokojnie, mamy czas, niech ta droga trochę trwa”. Trzeba się przygotowywać powolutku, żeby to nie był skok na głęboką wodę.
– Czego się dowie górski biegacz jak przeczyta Twoją książkę, o jaką wiedzę się wzbogaci?
– To Ty mi powiedz, przecież już czytałeś! (śmiech). Co ja tam będę reklamował, każdy musi sam przeczytać i wyciągnąć wnioski dla siebie. Na pewno staram się pokazać jak podejść do biegania rozsądnie, jak nie robić prostych błędów, jak się przygotować do zawodów, jak powinien wyglądać dzień, czy nawet cały tydzień przed ważnym startem, jak w ogóle zaplanować sezon… Staram się nauczyć oceny, które starty są naprawdę istotne. Mówię, że nie da się być „na fali” cały rok, tylko trzeba wybrać najważniejsze starty i do nich się przygotować. Co do treningu, piszę, jak ważne są systematyczność, samozaparcie i motywacja.
– A jeśli chodzi o sam trening? Dużo szczegółów zdradzasz?
– Pokazuję wiele środków treningowych, które można porównać do przypraw (śmiech). Każdy znajdzie w mojej książce mnóstwo przypraw, spośród których musi wybrać te najbardziej pasujące do jego smaku i doprawić nimi swój trening. Na pewno nie istnieje recepta na idealny trening, ale czytelnik znajdzie u mnie odpowiedź, jak ten możliwie najlepszy trening pod siebie ustawić. Pokazuję, jak dany środek treningowy działa, na co oddziaływuje, w jakiej kolejności je stosować – co po czym. Biegacz znajdzie w mojej książce przepis, jak to wszystko zastosować do swojego biegania. Doradzam także sprzętowo: jak używać zegarka biegowego, jak odczytywać i rozumieć parametry przez niego mierzone (np. zapis tętna). Tłumaczę, dlaczego i jakie zrobić badania podstawowe krwi, zachęcam do badań wydolnościowych. Książka „Czas na ultra” to kompendium wiedzy na temat treningu i przygotowań do sezonu.
– W Twojej książce, oprócz tekstu, opisów, jest także dużo zdjęć i grafik.
– Wykorzystuję w książce zdjęcia z okresu praktycznie całej mojej kariery, wykresy wyrysowane moimi treningami. Na ich podstawie tłumaczę zagadnienia, o których wyżej wspomniałem. Pokazuję na przykład, jak powinien wyglądać II zakres tętna, jaką postać powinien mieć wykres tempa. Każdy znajdzie coś dla siebie.
– „Czas na ultra” to książka wyłącznie dla początkującego, czy także dla bardziej zaawansowanego „górala”?
– Myślę, że jest w niej dużo treści dla każdego. Zwróć uwagę, że w Polsce nie ma spisanej wiedzy na temat biegania górskiego. Ja sam ciągle szukam takiej wiedzy poza krajem, dużo rozmawiam z zawodnikami zagranicznymi i mam nadzieję, że przekazując w książce to co wiem, trochę pomogę także tym bardziej zaawansowanym ultrasom.
– Czy jak Kowalski albo Góralski przeczyta Twoją książkę, stanie się lepszym biegaczem?
– (uśmiech) Jeśli będzie czytał uważnie i zechce umiejętnie ją wykorzystać, to uważam, że tak. Jeśli dostosuje moje rady do swoich treningów, to tak. Ale jeśli będzie, powiedzmy, nadinterpretował to, co piszę, to może zrobić błędy. Aplikując moje zalecenia i podpowiedzi trzeba brać poprawkę na siebie, dostosować je do swojego organizmu, a przede wszystkim do swego życia codziennego, pracy, szkoły… Ale na pewno można myśleć o poprawie formy i umiejętności, bo ten system działa. Mam przykłady w moich zawodnikach: Krystian Ogły, dziewczyny Ewelina Matula i Ania Kącka, które pracując ze mną zdobywały medale mistrzostw Polski. Mój trening działa, efekty są.
– Marcinie, spodobała Ci się inna, niż zawsze w życiu grałeś, rola pisarza, autora książki?
– Tak! To na pewno niełatwa, a powiedziałbym nawet, że ciężka praca, ale… już myślę o kolejnej książce, wstępny pomysł na nią już mam.
– Zdradzisz nam, co planujesz?
– Spokojnie, zobaczymy. Na razie jeszcze nie wyszła ta książka, o której dzisiaj rozmawiamy (śmiech). Chciałbym najpierw dokończyć ten projekt. Mam pewien pomysł, ale nie chcę zapeszać i zbyt wcześnie o nim mówić. Jest jeszcze w sferze planów, wręcz w powijakach.
– Przed Tobą intensywny i bardzo ważny, chyba nawet najważniejszy, sezon w dotychczasowej karierze. A przecież promocja książki wymaga czasu i zaangażowania. Jak Ci się uda pogodzić obowiązki autora z intensywnym treningiem i przygotowaniami do startu w UTMB? Skąd weźmiesz czas na wyjazdy, spotkania z czytelnikami w całej Polsce?
– To mnie przeraża. W lutym od 6 do 23 mam aż 10 spotkań autorskich, to są podróże do miast w całej Polsce. Zaczynam już dzień po ukazaniu się książki w Katowicach. Za dużo tego trochę dla mnie. Nie jestem zawodowcem, moje doświadczenie w tej dziedzinie jest zerowe. Ale cóż… muszę podołać, taka praca (śmiech). Damy radę, jakoś to wszystko pogodzimy!
– A będziesz łączył wyjazdy na spotkania autorskie ze startami kontrolnymi w biegach?
– Czasami tak, chcę w ten sposób zrobić podczas TUT (Trójmiejski Ultra Track w Gdańsku – red.) i Zimowej Łemkowyny w Iwoniczu. Jeśli z treningiem i moim zdrowiem, bo borykam się teraz z pewną kontuzją, będzie wszystko w porządku, chcę tam wystartować. Jeśli coś nie zagra – udzial w zawodach będę musiał odpuścić. Zobaczymy już wkrótce.
– Życzę zatem zdrowia i powodzenia u czytelników!
rozmawiał Piotr Falkowski