Bieg 7 Dolin to jeden z najtrudniejszych biegów PZU Festiwalu Biegowego w Krynicy. Jego uczestnicy pokonują 100 km w limicie 17 godzin. Gdy jedni walczą o zwycięstwo i tytuł Mistrza Polski w Ultramaratońskim Biegu Górskich, inni chcą jedynie dobiec do mety.
O to, co trzeba zrobić żeby się udało, zapytaliśmy zwycięzcę z 2010 r. i jednocześnie trzeciego zawodnika sprzed roku Adama Długosza oraz Jana Wąsowicza, który rok temu zajął siódme miejsce.
– Bieg 7 Dolin jest biegiem ciężkim ze względu na zróżnicowany teren, bardzo dużą liczbę podbiegów i zbiegów. Zawodni cały czas ma pracę naprzemienną; gdy organizm przyzwyczaja się do pracy pod górę, zaczyna się zbieg itd. Nie ma chwili wytchnienia – wskazuje Adam Długosz.
– Uważam, że najtrudniejszy do pokonania jest pierwszy odcinek z Krynicy do Rytra, ponieważ biegnie się go w nocy i trzeba być bardzo skoncentrowanym, żeby nie nabawić się kontuzji. Mimo że przewyższenie wynosi +/-4500 m, jest to również bardzo szybki bieg – dodaje Długosz. Radzi, by nastawić się na to, że będzie ciężko, a kryzys przyjdzie w najmniej oczekiwanym momencie.
Dla Jana Wąsowicza trasa nie jest specjalnie trudna ani wymagająca technicznie.
– Bieg 7 Dolin to przede wszystkim bardzo ładna trasa. Na mnie zrobił wrażenie nocny start. To niezwykłe przeżycie i atmosfera – mówi Jan Wąsowicz, który z kolei radzi, by nastawić się na przygodę i przepiękne widoki.
Niestety, by podziwiać widoki trzeba być dobrze przygotowanym do biegu. Limit nie pozostawia zbyt dużo czasu na zachwycanie się okolicą.
– Przygotowania do biegu należy rozpocząć stosunkowo wcześnie -indywidualnie do potrzeb każdego zawodnika. Ja przygotowuję się poprzez robienie długich wybiegań po górach. Jestem w tej komfortowej sytuacji, że mieszkam przy trasie B7D, więc większość treningów biegam właśnie na niej – mówi Adam Długosz
Oprócz przygotować trzeba też przemyśleć, co ze sobą zabrać. Tu obydwaj zawodnicy mają inną strategię. Adam Długosz radzi, by zabrać przetestowany wcześniej napój izotoniczny, baton i żel energetyczny. O tym, jakie to ważne przy długotrwałym wysiłku fizycznym przekonał się na własnej skórze Jan Wąsowicz:
– W B7D brałem udział już trzykrotnie. Podczas pierwszego startu byłem dobrze zaopatrzony, ale dwa kolejne biegi były już na lekko. Zabierałem ze sobą jedynie dwa bidony z wodą. No i były takie momenty, że tej wody brakowało – wspomina krakowianin, który ma oryginalny sposób na przetrwania zmagań.
– Żele mi generalnie nie pomagają. Bardziej napędza mnie sama atmosfera zawodów i adrenalina. Nie korzystałem też w ogóle z jedzenia na punktach odżywczych i to był mój błąd. Dobrze mi się biegło i nie czułem potrzeby, żeby coś zjeść. Tak niestety najłatwiej opaść z sił. Dwa miejsca w klasyfikacji straciłem właśnie z tego powodu – dodaje zwycięzca min. Ultramaratonu Bieszczadzkiego i brązowy medalista Mistrzostw Polski w biegu górskim na długim dystansie z 2014. Zaleca niepowtarzanie tychbłędów i bieżące uzupełnienie płynów i jedzenia.
Najważniejszą radą obydwu zawodników, jest słuchanie swojego organizmu i dostosowanie tempa do dystansu.
– Nie można dać się porwać atmosferze i emocjom. To długi dystans, trzeba biec swoje. Jak się ktoś nie kontroluje, to potem czeka go walka o przeżycie – mówi Wąsowicz, który w zeszłym roku po 30 kilometrach biegu znajdował się „gdzieś” poza pierwszą trzydziestką, jednak dzięki dobrej strategii szybko odrabiał straty do czołówki.
Zarówno Adam Długosz jak i Jan Wąsowicz mają w planie wrócić na trasę Biegu 7 Dolin. Życzymy im – wszystkim uczestnikom fetiwalowego ultra – powodzenia!
IB