Maraton Selekcja po raz trzeci zwieńczył październikowy weekend biegania w Bieszczadach, organizowany przez Fundację Bieg Rzeźnika. W sobotę – ultraMaraton Bieszczadzki na czterech dystansach (17-90 km), a w niedzielę wojskowe zmagania w Maratonie Selekcja dla uczczenia pamięci pułkownika Sławomira Berdychowskiego, twórcy i pierwszego dowódcy jednostki specjalnej AGAT w Gliwicach, powołanej do życia w 2011 r. na - jak się mówi - wzór amerykańckich „rangersów”.
Niedziela w Bieszczadach była ciepła i słoneczna, już bez porywistego wiatru, który dzień wcześniej poniewierał biegaczami na Hyrlatej, Jaśle, a zwłaszcza Smereku. Uczestnicy Maratonu Selekcja wystartowali o 6 rano w Cisnej, po kontroli umundurowania i zważeniu plecaków, obowiązkowego wyposażenia w kategoriach „mundurowi” (żołnierze czynni) i „mundurowi-cywil”.
"Wiało tak, że trudno bylo utrzymać pion". VII Hyundai ultraMaraton Bieszczadzki
Była jeszcze kategoria trzecia - „sportowa”, której uczestnicy biegli w stroju sportowym, bez wspomnianego wyżej obciążenia. I to, oczywiście, oni pokonali najszybciej trasę z Cisnej do Nowego Łupkowa koło Komańczy, gdzie przy strzelnicy usytuowano metę zawodów.
Jako pierwszy dotarł tam, po 4 godzinach i 30 minutach, Bartłomiej Jachymek, za nim finiszowali Andrzej Kochaniak i Robert Koliński.
Kolejny był już żołnierz w pełnym umundurowaniu, kapral podchorąży Karol Lach z Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu. Wygrał Maraton Selekcja podobnie jak rok temu i też jak przed rokiem wbiegł na metę razem z jednym z konkurentów. W niedzielę pokonał metę wespół z Sebastianem Sołtysem, o kolejności w klasyfikacji i zwycięstwie Karola Lacha przesądziła kara dla rywala na jednej z przeszkód.
– Długo prowadziłem, ale w pewnym momencie kolega mnie dogonił i od tej pory nie ścigaliśmy się już, wbiegliśmy na metę ramię w ramię, prawie że za rączkę – powiedział nam zwycięzca. – Gdyby nie on, w pewnym momencie byłoby ze mną chyba kiepsko. Jak z oddali usłyszałem strzały ze strzelnicy byłem wniebowzięty, bo wiedziałem, że meta jest tuż, tuż. Zostało jeszcze tylko przeczołgać się pod zasiekami, postrzelać oraz kilka metrów przed końcem biegu wspiąć się na linę i dotknąć zawieszonego dzwonka.
Trasa Maratonu Selekcja było nieco dłuższa niż przed rokiem. – Wtedy biegliśmy jakieś 34 km, a tym razem zegarek pokazał mi 37 km – relacjonował kpr. podchor. Lach. – Mniej za to było przeszkód, rozmieszczonych po całej trasie. Kilka było po mniej więcej jednej trzeciej trasy, potem długi odcinek biegowy i w końcówce trasy kolejna seria zadań.
– Dla mnie najtrudniejsza była chyba ta pierwsza: ściana. Myślałem, że jej nie przeskoczę, wydawała mi się tak wysoka, a nikt mi nie mógł pomóc, podsadzić. Ale jakoś się udało. Na szczęście, bo za nieprawidłowe pokonanie przeszkody są kary, np. 20 burpees: przysiad, pompka i wyskok. Bardziej się można zmęczyć taką karą niż zasadniczą przeszkodą – śmiał się podchorąży.
Późniejszy triumfator mundurówki już na starcie przeżył ogromny stres. – Myślałem, że tak jak rok temu pojedziemy z Cisnej na start kolejką wąskotorową. Podchodzę sobie na luzie i nagle słyszę odliczanie „10, 9, 8...”. A ja – buty rozwiązane, kijki nie rozłożone... Kompletnie nie gotowy! Już na starcie miałem trochę „w plecy”, tym bardziej, że stałem gdzieś na tyle i robiliśmy sobie z kolegami „chichy-śmichy”. Ale jakoś poszło. Na początku była do pokonania duża ściana, ale potem biegło mi się super. Była piękna pogoda, a widoki na nasze piękne Bieszczady - obłędne – zachwycał się Karol Lach.
Biegli w pełnym mundurze i butach wojskowych ponad kostkę, z plecakiem ważącym minimum 10 kg. – Niektórzy mieli w plecaku ciężarki, albo paczki z solą. Ja, tak jak wymyśliłem w ubieglym roku, zapakowałem półtoralitrowe butelki z wodą – zdradził nam zwycięzca „mudurówki”.
10-kilogramowe obciążenie musieli mieć przez cały bieg, chociaż kontroli na trasie nikt nie przeprowadzał. – To nie są jakieś mistrzostwa świata, startujemy tutaj, żeby się zmęczyć w fajny sposób i sprawdzić swoją formę – tłumaczy. Przyznaje jednak, że rywalizacja bywa ostra.
Zwycięzcy III Maratonu-Selekcja Memoriału płk. Sławomira Berdychowskiego:
- "mundurowi" - Karol Lach 4:51:37 i Natalia Litwiniuk 9:00:58
- „mundurowi-cywil” - Mariusz Rutkowski 5:32:39 i Agata Bąk 6:35:00
- „sportowa” - Bartłomiej Jachymek 4:30:35 i Alicja Pakieła 5:18:41
Piotr Falkowski
fot. autor, Żaneta Kalbrun