Jakuba Nowaka ambitny cel na pierwszy maraton

  • Festiwal biegowy

Jakub Nowak to jeden z lepszych polskich długodystansowców, ale też częsty bywalec biegów ulicznych na Mazowszu. Równie często staje tu też na podium. Teraz 25-latek szykuje się do debiutu w maratonie. Jak mówi w rozmowie z naszym portalem, nie chce tam tylko wystartować, ale pokazać się trenerom kadry narodowej. Rozmawialiśmy z biegaczem tuż po 31. Biegu Chomiczówki, który wygrał.

Wygrał pan bieg całkowicie kontrolując bieg. Oglądał się pan w ogóle za siebie?

Od startu do mety prowadziłem. Tylko przez 500 m biegł ze mną jakiś zawodnik, ale po stroju stwierdziłem, że to tylko jakiś „harcownik”. Miał na sobie krótką koszulkę i krótkie spodenki, więc temperatura musiała od razu dać mu się we znaki. Szczerze mówiąc nawet nie wiem, jaką miałem przewagę nad kolejnym zawodnikiem.

Udział w tej imprezie był wcześniej planowany?

Wszystko było uzależnione od tego, czy uda mi się pozyskać sponsorów i wyjechać na treningi do ciepłych krajów. Teraz wielu znanych polskich maratończyków jest w Kenii, Etiopii lub chociaż we Włoszech, gdzie temperatury są zdecydowanie inne i można trenować na innych prędkościach. Niestety o sponsorów jest dziś trudno i muszę przygotowywać się w Polsce. A ponieważ w styczniu jest mało imprez,  wystartowałem na Bielanach. A że przygotowuję się do maratonu, to dystans 15 km bardziej mi odpowiadał niż ten z biegu o Puchar Bielan, czyli 5 km.

Jak wyglądają Pana przygotowania do takich biegów? Ciężko jest czasem o motywację w zimowych warunkach?

Perspektywa dobrego wyniku oraz życiówki zawsze jest motywacją. Mi też czasem, gdy sypie śnieg, ciężko jest wyjść na trening. Dodatkowo, gdy na termometrze widzę – 4 czy – 6 stopni Celsjusza, nic nie przemawia do mnie za treningiem. Pewnie wiele osób tak ma. Jednak gdy już wyjdę na zewnątrz, to zimno jest mi tylko przez pierwsze pięć minut. Później rozgrzewam się i robi się cieplej. Po powrocie wypijam gorącą herbatę. Wtedy jest super, bo nie dość, że możemy być zadowoleni ze zrobionego treningu, to jeszcze wydzieliły nam się endorfiny. Uśmiecham się i chce mi się żyć.

Czyli wszystko zależy od nastawienia?

Tak, ale też nie możemy pominąć doboru ubrania. Nie możemy założyć krótkich spodenek i koszulki startowej, bo byłoby to nierozsądne. Źle by to działało na stawy i w ogóle na cały organizm. Wszystko trzeba robić z rozsądkiem. Nie warto ryzykować zdrowia i się rozchorować. Teraz są takie technologie, że jest w czym wybierać – kurtki termiczne, kurtki nieprzepuszczające wiatru. Wszystko jest dostępne i warto w to zainwestować. Nie jest to też aż tak drogie.

Ten rok może być dla Pana najważniejszy w karierze....

Lekkoatletykę zacząłem trenować w wieku 16 lat. Moim pierwszym klubem była Warszawianka. Zaczynałem od dystansu 1500 m oraz 3000 m. Na początku sceptycznie podchodziłem do biegania. Więcej czasu zajmowała mi szkoła i koledzy. Jakichś super wyników nie było. Jednak w końcu znalazłem motywację i zaczęły się pierwsze sukcesy. Dwa lata temu miałem najlepszy wynik w Polsce w sezonie na bieżni na 5000m. W tym roku chcę zadebiutować w maratonie. Może uda mi się przekonać do siebie trenerów kadrowych. Mam nadzieje, że będzie mi się układało.

Jaki czas zadowoli Pana w debiucie?

Będę debiutował 16 marca w Barcelonie i wiem, że będzie tam grupa prowadzona na wynik 2:12:00. Jeżeli w debiucie uda mi się pobiec w granicach 2:13:00, to będę zadowolony. Powiem więcej, byłby to super wynik i może zwrócę na siebie uwagę trenerów kadry (śmiech)*. Wcześniej jednak 2 lutego startuję w półmaratonie w Watford.

Trzymamy kciuki!

Rozmawiał Robert Zakrzewski

* dla porównania Yared Shegumo w swoim maratońskim debiucie w 2012 r. pobiegł w czasie 2:15.19.