Jaro i Paulina w VI Biegu Truskawki

  • Biegająca Polska i Świat

W ubiegłym roku Truskawkę zaliczyliśmy w trzy osoby: Paulina, Śruba i Ja. Teraz zapisaliśmy się tylko we dwójkę ? znowu jako para ? z Pauliną. Było więcej chętnych ale się jakoś nie zmobilizowali na czas. A ten bieg mimo braku reklamy jest popularny wśród Stołecznych zawodników i 250 miejsc rozeszło się migusiem.

Kilka dni przed imprezą biegałem po Kampinosie i nadal dużo wilgoci było w lesie. Momentami lekko błotniście ale dało się biegać. W ubiegłym roku z sentymentem wspominałem moją pierwszą relację z Truskawki jak to trasa bardziej przypominała Katorżnika. A ostatnie edycje to pogoda raczej wakacyjna ? sucho i upalnie.

Dzień przed biegiem Warszawa była spowita chmurami i deszcz padał w zasadzie cały dzień. Na szczęście wieczorem ustał. Moje przypuszczenia co do pogorszenia się stanu trasy potwierdzili na forum organizatorzy. Zapowiadało się hardcorowo ? na to czekałem! Spoko. W niedzielny poranek nie wierzyłem własnym oczom. Niebo miało niebieski kolor, ani jednej chmurki, 21 stopni i wiosenne słońce. Piękna pogoda do biegania. Podjechała po mnie Paulina i razem ruszyliśmy do Truskawia.

Na miejscu sporo ludzi ? biegacze w tak piękną pogodę zaprosili do uczestnictwa całe rodziny. Sama polanka trochę zmieniona, krzaczory powycinane. Na szczęście komarom to nie przeszkodziło bo atakowały z każdej strony. Dlatego też zaczęliśmy od spsikania się porządnie odpowiednimi środkami. Następnie udaliśmy się po pakiet ? w kolejce do ?okienka" nikogo nie było i momentalnie numerki zawisły na koszulkach. Przy biurze zawodów spotkałem wspominanego przeze mnie kolegę z pracy Kubę. Dobrze, że się skusił na Truskawkę bo to naprawdę miły odpoczynek od asfaltowych tras.

Zdradzając wyniki - Kuba zakończył bieg z czasem około 46 minut! Za chwilę dołącza do Nas nasz klubowy parter Raf. Trochę się bije z myślami nad startem na ostatnią chwile ale jednak pozostaje w roli fotoreportera.

Prawdziwe przełaje. Troszkę się rozgrzewamy. Wraz z innymi ustawiamy się w miejscu startu. Odliczanie od 10 i ruszamy a tam ? wielka kałuża na całą ścieżkę! No domyślałem się, że będzie ciekawie ale, że tak od samego początku?! Śmiech Przez chwilę wybieramy pobocze bo trawie ale zaraz kończy się i nie ma innej opcji, trzeba wskoczyć do wody. A ta jest... cholernie zimna! Stopa zapada się aż po kostkę ? no to po jabłkach. Biegniemy dalej z Pauliną już środkiem bo co za różnica i tak wodę mamy w butach. Wybiegamy z ?jeziorka", oglądam twarze innych biegaczy i wszyscy co do jednego mają uśmiech od ucha do ucha ? my też! Lecimy dalej.

Podłoże się co chwilę zmienia, krajobrazy jak zwykle przepiękne. Do tego wszystko jest tak soczysto zielone, że aż mamy ochotę się zatrzymać i podziwiać widoki. Piaszczyste zazwyczaj miejsca gdzie człowiek brnął jak po plaży w tym roku są tak nasiąknięte wodą, że nie sprawiają trudności. Wodopój na 4 kilometrze i zaczynamy serię podbiegów.

Tempo trzymamy równe, dobiegamy do drewnianych mostków i tutaj kolejne zaskoczenie ? woda podchodzi pod same deski ? takiego poziomu tu jeszcze nie widziałem. Potem zaczyna się błotnista przeprawa. Niezrażeni lecimy środkiem błocka oby się tylko nie wywalić. Na metę wpadamy przed upływem godziny ? takie mieliśmy założenie i zajmujemy 29 miejsce na 58 par.

Usmarowani, trochę zmęczeni ale bardzo szczęśliwi zatapiamy zęby w świeżych truskawkach ? jak to ktoś stwierdził ? droższych w tym roku od kawioru. Jemy też kanapki z dżemem i ciastka (Gosia, Twoje wymiatają ? musisz dać przepis.

Wręczenie nagród i losowanie. Siedzimy na kocyku na trawie ? atmosfera piknikowo rodzinna ? za to uwielbiam ten bieg. Część ludzi już znam nie tylko z widzenia więc czuję się jak na spotkaniu ze starymi znajomymi. Losowanie dobiega końca, Paulina zrezygnowana zaczyna zdanie: ?Dzisiaj nie mamy szczęś..." ? Para numer 14! ? To My! Lecimy uradowani w podskokach po nagrody ? zestawy kosmetyków. Na Paulinie największe wrażenie robi: płyn do higieny intymnej dla mężczyzn z guaraną i pieprzem.

Trasa piękna i wymagająca, pycha truskawki po wysiłku no i szczęście w losowaniu. Nie może nas więc tu zabraknąć za rok!

A tu mój filmik ze startu:

Jarosław Rupiewicz ? Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy