Jerzy Skucha "Nie ma stadionu i pieniędzy, to i zainteresowanie małe"

Jerzy Skucha, prezes PZLA

Żeby zacząć zdobywać medale na dużych imprezach jak Mistrzostwa Świata, najpierw ważna jest praca u podstaw. Mimo że najtrudniejszy wydaje nam się bieg w finale Igrzysk Olimpijskich, to jednak trudniejsza i dłuższa jest droga z podwórka na stadion. Zwłaszcza lekkoatletycznych klubów jest jak na lekarstwo, nawet w Warszawie. Skra Warszawa już nie iskrzy dawnym żarem, Orzeł nie rozwija skrzydeł a AZS AWF odsyłany jest do poprawki. Gdzie natomiast są dziś takie kluby jak Warszawianka, Legia, Polonia, Marymont, Gwardia i wiele innych? O problemach lekkoatletycznej stolicy rozmawiamy z prezesem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Jerzym Skuchą.

Jak ocenia pan Prezes sytuację w stołecznej lekkiej atletyce?

Bardzo źle się dzieje w Warszawie. Ja pamiętam, że jeszcze nie tak dawno było tu osiemnaście sekcji lekkiej atletyki i chyba czternaście stadionów, na których trenowało mnóstwo młodzieży i starszych osób. Teraz mamy resztki obiektów. W zasadzie stadion Orła przy Podskarbińskiej spełnia warunki na obiekt lekkoatletyczny. AZS AWF, który chwalimy jako klub, posiada bardzo słabą infrastrukturę i nadaje się do remontu. Obiekt Skry jest wyremontowany, ale trybuny grożą zawaleniem. Także trzeba się zająć tym gdzie trenować i kto ma to robić? Mnóstwo młodych trenerów odeszło z lekkiej atletyki, wskutek braku możliwości prowadzenia młodzieży.

Co można zrobić, by tą smutną rzeczywistość zmienić?

Zapewniam, że gdybyśmy wiedzieli, to byśmy to zrobili. Warszawa jest jedyną europejską stolicą, która nie ma obiektu z licencją na zawody chociażby rangi europejskiej. Okazuje się, że można budować w Warszawie stadiony za państwowe pieniądze, które nie mają funkcji lekkoatletycznej. To są zmarnowane środki finansowe. Warszawa, gdy organizowałem Memoriał Kusocińskiego miała w połowie puste trybuny, jako że odzwyczaiła się od lekkiej atletyki. Kiedy memoriał jest w Szczecinie, tłumy wypełniają stadion. Jest tu bardzo wiele do zrobienia.

Cieszę się, wspomniał Pan o memoriale. Wiele osób smuci się dziś, że Memoriał Kusocińskiego, związanego przecież z Warszawą, rozgrywany jest daleko za miastem?

Zmusiły nas do tego dwa powody. Brak obiektu i brak środków finansowych z Biura Sportu i Rekreacji.

Wspomniał Pan też, że zawody cieszyły się marnym zainteresowaniem.  Tymczasem w stolicy biega wiele osób, Nawet o 6-7 rano czy późno wieczorem...

Tak, ale niestety ludzie zapomnieli, jak wygląda profesjonalna lekko atletyka. Gdyby był stadion, były imprezy, ten stadion był otwarty dla biegających, którzy mogli zrobić tu jakieś ćwiczenia, pójść na siłownie, wykąpać się, to zżyliby się z lekkoatletyką. Teraz nie mają takiej możliwości.

Czy znajdziemy jakieś światełko w tunelu dla warszawskiej lekkiej atletyki?

Ideą mojej pierwsze kadencji było, żeby w stolicy powstał obiekt lekkoatletyczny o randze europejskiej. Deklaruję, że w drugiej, która została rozpoczęta, dopniemy tego.

Nie pozostaje nam nic innego jak trzymać kciuki!

Rozmawiał Robert Zakrzewski