Polscy biegacze ostatnio polubili biegi na pustyni. W tym roku donosiliśmy już o sukcesach czwórki z 4 Deserts Team Polska: Marek Wikiera, Marcin Żuk, Andrzej Gondek, Daniel Lewczuk na Gobi oraz podczas Sahara Race. Relacjonowaliśmy również Sahara Marathon, w którym drugie miejsce zajął Darek Laksa, a także Maraton Piasków, gdzie Hubert Buśko zajął 25. miejsce.
Tymczasem w kalendarzu biegów pustynnych pojawiły się dwie nowe propozycje, które spodobają się miłośnikom ekstremalnego dystansu rozgrywanego w trudnych warunkach. Właśnie ruszyły zapisy do Transarabii, biegu po jordańskiej pustyni, który odbędzie się w listopadzie.
Do wyboru są trzy trasy: 130, 200 i 300 km, a bieg inaczej niż podczas serii 4 Deserts, odbywa się non- stop, także w nocy. Na ukończenie najdłuższej opcji biegacze mają 100 godzin.
I chociaż jet to bieg pustynny, trasa nie prowadzi wyłącznie po piasku. Na trasie biegacze spotkają też góry, wąwozy i koryta wyschniętych rzek. Zawody rozpoczynają się na brzegu Morza Martwego i przez Wadi Rum i słynną Petrę zmierzają do wybrzeża Morza Czerwonego.
To, że meta znajduje się nad morzem, zapewne ucieszy biegaczy po wielu godzinach w temperaturze od 18-27 stopni, zwłaszcza że liczba punktów kontrolnych z wodą nie jest duża. Organizatorzy założyli, że biegacze będą samowystarczalni.
Udział w Transarabii może wziąć jedynie 80 biegaczy. Niestety nie jest to tani bieg. Wpisowe zależnie od dystansu wynosi od 2300-2500 dolarów. Amerykańskich.
Taka sama cena i zasady będą obowiązywały na Transomanii, która rozpocznie się w styczniu 2015 r. na pustyni w Omanie.
Co Wy na to?
IB