Około godziny 20 w upalny piątkowy wieczór Dariusz Strychalski dobiegł do Prudnika na obrzeżach Górnego Śląska w województwie opolskim, kończąc w ten sposób pierwszą część ekstremalnego wyzwania biegowo-charytatywnego: przebiegnięcia Głównych Szlaków Sudeckiego i Beskidzkiego i zbiórki pieniędzy na leczenie i rehabilitację 7-letniej Leny Bęben, cierpiącej na rzadką chorobę autoimmunologiczną przejawiającą się ostrą niewydolnością płuc.
– Czuję się bardzo dobrze – powiedział nam biegacz krótko po dotarciu do Prudnika. Tam wsiadł do samochodu, którym towarzyszący mu na ostatnich kilometrach biegu Przemysław Sikora przewiózł go do Ustronia, skąd w sobotę rano Darek wyruszy na część Beskidzką swojego wyzwania.
– Nogi bolą niezbyt mocno, dokuczają mi tylko stopy – dodał biegacz. – Wczoraj po południu za Lądkiem-Zdrojem złapała mnie kilkugodzinna ulewa, tak bardzo przemoczyłem nogi, że aż buty nie chciały się zdejmować. A dziś początek był po mokrej trawie, do tego dwa strumyki i doprawiłem sobie i buty, i stopy. Zmienić obuwia nie miałem jak, bo praktycznie cały czas biegłem sam i nie było komu podrzucić drugiej pary.
44-letni ultras z podbiałostockich Łap sam jest niepełnosprawny po poważnym wypadku. Potrąconemu przez ciężarówkę mężczyźnie nie dawano szans na przeżycie. Wyszedł ze śpiączki, przeszedł ciężkie operacje i - mimo częściowego paraliżu prawych ręki i nogi - zaczął biegać na długich dystansach.
Ukończył m. in. legendarne ultramaratony Spartathlon w Grecji (246 km) i Badwater w amerykańskiej Dolinie Śmierci (217 km). Założył fundację „Zwycięzca” i kolejne wyzwania łączył ze zbiórkami charytatywnymi, by pomagać innym poszkodowanym przez los.
Podziwialiśmy Rafała Bielawę, gdy najpierw bił rekord przebiegnięcia Głównego Szlaku Beskidzkiego, a jesienią ubiegłego roku – Głównego Szlaku Sudeckiego. Oba wyzwania, choć nie na rekordowy czas, Darek Strychalski postanowił połączyć w jedno, dodając do nadludzkiego wyczynu sportowego kolejny cel charytatywny - pomoc chorej dziewczynce. #BiegiemDlaLenki realizuje wspólnie ze Stowarzyszeniem Zarazić Pasją.
Czerwone Główne Szlaki Sudecki i Beskidzki to w sumie ok. 950 km. Sudecki ze Świeradowa do Prudnika długości blisko 450 km Dariusz Strychalski podzielił w planie na 7 dni. Kolejne 500 km szlakiem Beskidzkim z Ustronia do Wołosatego planuje pokonać w kolejny tydzień, ostatni dzień spędzając na trasie w Bieszczadach z uczestnikami Biegu Rzeźnika. (czytaj dalej)
Ze Świeradowa-Zdroju wyruszył wcześnie rano w poprzednią sobotę 8 czerwca. – Na Głównym Szlaku Sudeckim nie miałem problemów poza tym, że codziennie błądziłem i dokładałem sobie kilometrów, a przez to czasu na szlaku. Drugiego dnia (na 70-kilomerowym odcinku z Głębocka do Schroniska Andrzejówka - red.) straciłem aż 4-5 godzin!
– Ten szlak jest chyba kiepsko oznaczony, bo gubiłem się nie tylko ja. W Górach Izerskich, na przykład, spotkałem turystę, który wędrując przeżywał podobne perypetie do moich. Nawet dzisiaj, na ostatnim odcinku, też pobłądziłem za Biskupią Górą i znów straciłem godzinę – relacjonuje Dariusz Strychalski i dodaje: – Bałem się nawet, że w zaplanowanym czasie, czyli w piątek, nie zdołam dotrzeć do Prudnika! Ale nawet gdyby tak się stało, kontynuowałbym wyzwanie z poślizgiem - zapewnia.
Dalej relacjonuje dalej: – Każdego wieczora starałem się kończyć bieg około 20:30-21, żeby o 22 położyć się spać. Rano budziłem się koło godziny 3 i półtorej godziny później ruszałem w trasę. Spałem w schroniskach i agroturystyce, do których danego dnia dotarłem, wcześniej niczego nie rezerwowałem. Jedynie piątego dnia miałem umówiony nocleg u koleżanki w Lądku, ale że w poprzednich dniach tak dużo błądziłem, nie wyrobiłem się – tłumaczy.
Z panującymi u nas ostatnio afrykańskimi upałami Strychalski radzi sobie na razie nieźle. Pogoda doskwierała mu jedynie w ostatnim dniu GSS. – Po piątkowej wieczornej ulewie, od rana wilgoć parowała i było strasznie duszno.
Darek zdradził nam też, że każdego niemal dnia „sudeckiego” tygodnia towarzyszyły mu zachcianki. – Najwięcej myślałem o jedzeniu – śmiał się. – Bardzo mi się chciało na przykład makaronu i przed Lądkiem-Zdrojem porcję podrzucił mi kolega. Nie wyobrażasz sobie, jak świetnie mi się potem leciało po tym makaronie – opowiadał rozbawiony.
O przebiegnięciu za jednym zamachem GSS+GSB Strychalski myślał już rok temu, dopadła go jednak kontuzja. Przesunął więc wyzwanie o 12 miesięcy. – Chciałem znów sprawdzić organizm, uwielbiam przedsięwzięcia, które podnoszą kolejną barierę – mówi. Od początku biegowi miał towarzyszyć także cel charytatywny. – Lenki jeszcze nie spotkałem, nigdy jej nie widziałem. Zbiórkę na rzecz tej dziewczynki wynalazł kolega i podpowiedział mi jako cel charytatywny.
Na zaglądanie do mediów społecznościowych Dariusz Strychalski nie ma teraz za bardzo czasu, bo każdą przerwę w biegu stara się wykorzystywać na odpoczynek. Ale Grzegorz, który w czasie sudecko-beskidzkiego przedsięwzięcia prowadzi fanpejdż fundacji biegacza, stale go informuje o słowach wsparcia i gorących wpisach. – To, że tak wielu ludzi mi kibicuje, daje ogromnego kopa – mówi Darek. – Szkoda tylko, że na trasie cały czas jestem sam, gdyby choć od czasu do czasu ktoś ze mną pobiegł, byłoby dużo przyjemniej. Jedynie na końcowych 30 kilometrach towarzyszyli mi Przemek Sikora i jeszcze jeden kolega.
– Bardzo bym chciał, żeby na Głównym Szlaku Beskidzkim, który liczy sobie około 500 kilometrów, ktoś się do mnie choć czasami przyłączył. Tak jak w 2015 roku, gdy robiłem #BiegDlaAsi z Łap do Poznania, albo rok temu, gdy realizowałem #BiegDlaWiki Podlaskim Szlakiem Bocianim. Wtedy niemal codziennie ktoś dołączał i było bardzo fajnie. Dla zmęczonego organizmu to ogromne wsparcie! Na Głównym Szlaku Beskidzkim będę teraz codziennie przez tydzień pokonywał średnio po 70 km, a ostatniego dnia prawie 100 – mówi Dariusz Strychalski.
Na GSB rusza w sobotę o godzinie 7 rano z Ustronia. Plan przedstawia się następująco:
- 15.06: Ustroń – Schronisko Górskie PTTK na Hali Rysianka 70 km (70 km)
- 16.06: Rabka-Zdrój 78 km (148 km)
- 17.06: Rytro 74 km (222 km)
- 18.06: Bacówka PTTK w Bartnem 80 km (302 km)
- 19.06: Iwonicz-Zdrój 54 km (356 km)
- 20.06: Komańcza 44,5 km (400,5 km)
- 21.06: start w Komańczy 2:30-2:40 tuż przed rozpoczęciem Biegu Rzeźnika – do Wołosatego 95 km (495,5 km)
Zachęcamy każdego, kto może, do włączenia się w gigantyczne sportowe i charytatywne przedsięwzięcie bohaterskiego ultrasa. Ważne jest wsparcie biegacza na trasie, bardzo ważna też pomoc dla chorej dziewczynki.
Wszystkie osoby chcące pomóc małej Lence, mogą wesprzeć akcję #BiegiemDlaLenki dokonując wpłaty bezpośrednio na konto Fundacji. Wszystkie niezbędne informacje i szczegóły znajdziecie TUTAJ.
Piotr Falkowski