Kibicowaliśmy naszemu Ambasadorowi, gdy próbował zrealizować swój ambitny plan w ubiegłorocznej edycji słynnego UTMB. Nie udało się, ale plan powraca. I nie tylko ten plan. W nowy sezon Kamil przystępuje wcześniej niż zamierzał, niespodziewanie... Co to oznacza? Wyjaśnia w rozmowie z naszym portalem.
Wracasz jeszcze pamięcią do ubiegłego roku?
Najważniejszym moim startem było UTMB. Ja patrzę na ten bieg przez pryzmat tego, co mi się nie udało. Inni odbierają mój start lepiej. Zwracają uwagę, że to był dobry bieg i jednak osiągnięcie. Miałem swoje plany. Chciałem złamać 24 godziny, nie udało się. W czasie biegu przytrafiła mi się kontuzja i dobiegłem na metę po 28 godzinach. Wygrałem w swojej kategorii wiekowej, ale planu nie zrealizowałem, Mam nadzieję, że w tym roku się poprawię. Jestem zapisany, opłacony i podejmę drugą próbę złamania 24 godzin.
Z czego wynikała ta kontuzja? Wydaje się, że w przygotowaniach wszystko szło tak, jak trzeba. Udało się też znaleźć czas na aklimatyzację...
Tak naprawdę nie wiem. Wszystko zrobiłem, jak należy. Treningi wskazywały, że będzie idealnie. Przez pierwszy miesiąc czułem się fatalnie mieszkając w namiocie, ale drugiego miesiąca już się przyzwyczaiłem, zaopatrzyłem w odżywki i lepiej mi się trenowało.
No właśnie, ta aklimatyzacja przebiegała w warunkach biwaku. Może zabrakło zaplecza?
Oczywiście szukałem partnera czy sponsora, który byłby zainteresowany wsparciem takiego wyjazdu. Pomogły mi osoby, które przeczytały w Internecie o mojej akcji, ale wyjechałem do Francji przede wszystkim za środki własne. Jeszcze dwa miesiące po starcie oddawałem długi, ale było warto. Mogę śmiało powiedzieć, że ten bieg to taka przygoda życia. Może w tym roku uda się to inaczej zorganizować. Mam nadzieję, że znajdę partnera, które zechce mnie wesprzeć finansowo.
Jakie masz plany na najbliższy sezon? Zdaje się, że nie tylko UTMB chodzi ci po głowie...
UTMB planowałem już dobiegając do mety poprzedniej edycji. Wiedziałem, że będę chciał wrócić i taki mam zamiar. Zapisałem się również na Lavaredo Ultra Trail. Dostałem też zaproszenie od organizatorów Madera Ultra Island Trail. Ten bieg pojawił się w tym roku jako impreza pod patronatem UTWT, acz nie wliczana do punktacji generalnej cyklu. Zostałem zaproszony jako jeden z najmłodszych zawodników ultra. W mojej grupie wiekowej będzie co najmniej dwóch silnych zawodników. Będzie się z kim ścigać i na pewno nie będzie łatwo.
Czy to znaczy, ze zaczniesz sezon wcześniej niż planowałeś?
Tak. Nie planowałem wchodzić tak wcześnie w cykl treningowy pod ultra. Chciałem się skupić na krótkich biegach, złapać trochę szybkości i trening do długiego dystansu zacząć w czerwcu. Musiałem zmienić koncepcję. Madera będzie o tyle trudna, że nie wiem, co mnie tam czeka. Nie będę mógł polecieć tam wcześniej i zapoznać się z trasą. Trochę się obawiam tego wczesnego terminu, ale staram się budować formę. Bieg będzie zdecydowanie górski. Wysokości sięgają 1800 metrów. Nawet porównując z UTMB widać, że te przewyższenia będą duże (+6800m – red.).
Jak się przygotowujesz do tego biegu?
Robię dużo wybiegań w tempie zakresowym. Staram się nie przesadzać, biegam 5 razy w tygodniu. Objętościowo to mniej więcej 100 km. Niejeden ultramaratończyk by mnie wyśmiał, ale ja nie mogę sobie jeszcze pozwolić na większy kilometraż. Trenuję w Poznaniu i niestety nie mam dostępu do gór, ale będę wyjeżdżał w Beskid Żywiecki i tam robił treningi górskie.
Czy masz jakieś konkretne plany w cyklu UTWT?
Zobaczymy jak mi pójdzie w UTMB i Lavaredo. Jeśli dobrze, będę chciał pobiec jeszcze pod koniec sezonu. Nie wszystko zależy ode mnie. Zdarzają się kontuzje i jakieś nieprzewidziane sytuacje. W każdym razie myślę o jeszcze jednym starcie i może o jakimś dobrym miejscu w klasyfikacji.
Ostatni bieg cyklu wymaga podróży na Reunion. W zeszłym roku Gediminas Grinius, żeby utrzymać tytuł musiał liczyć na wsparcie finansowe przyjaciół. Nie obawiasz się, że kolejny raz wszystko rozbije się o pieniądze?
Bieganie jest moją pasją. To jest coś, co kocham, więc zawsze odkładam na to fundusze. Jak się nie udaje, pożyczam od znajomych. Potem trzeba to oddawać (śmiech). Sprawdzałem już przeloty. Szukam sposobów. Może gdzieś podjadę samochodem i przelecę mniejszy kawałem drogi (śmiech). Zresztą i na Maderze biorę różne opcje pod uwagę. Wprawdzie tutaj moje koszty pokrywa organizator, ale bardzo pomocny byłby ktoś ze wsparcia technicznego.
Trzymamy kciuki!
Rozmawiała Ilona Berezowska
fot. Justyna Grzywaczewska, Piotr Książkiewicz, Archiwum prywatne Kamila Leśniaka