Katarzyna Kowalska: „Igrzyska w Rio są w moim zasięgu"

  • Festiwal biegowy

Katarzyna Kowalska to nasza czołowa lekkoatletka, wielokrotna mistrzyni Polski na 3 000m z przeszkodami (2005-15), na 10 000m (2009) i w biegach przełajowych, olimpijka z Pekinu (2008) i Londynu (2012). Z powodzeniem startuje również w biegach ulicznych. Od ostatniej soboty (29 sierpnia) jest mistrzynią Polski na 10 km. Mieliśmy przyjemność chwilę z nią porozmawiać na gorąco po zdobyciu tytułu, tuż przed dekoracją na Mistrzostwach Polski Kobiet na 10 km na łódzkim Biegu Fabrykanta.

Kasiu, bardzo serdecznie gratuluję! Spodziewałaś się dziś takiego wyniku?

Dziękuję bardzo! Wiedziałam, co zrobiłam ostatnio na treningu, tak więc walkę o medale na pewno brałam pod uwagę, również walkę o złoty medal.

Byłaś typowana jako kandydatka do medalu, ale konkurencja była mocna i przed biegiem trudno było wskazać, kto zwycięży. Czy taka sytuacja Ci pomagała, czy przeszkadzała?

Być może pomogła. Przez ostatnie lata pracuję i trenuję jednocześnie, tak więc ciężko było uzyskiwać wyniki zgodne z oczekiwaniami, dlatego że nie da się ciągnąć dwóch srok za ogon w jednym czasie. Tak więc musiałam w tym roku zrezygnować z mistrzostw świata w Pekinie ze względu na pracę, jednak skupiłam się na biegach ulicznych i chciałam wystartować tu w mistrzostwach na 10 km w Łodzi. Jak wspomniałam, zrobiłam serię bardzo mocnych treningów, które dobrze wyszły. Czułam, że z każdym treningiem idę do przodu i dzięki temu wiedziałam, że mogę się włączyć do walki o złoty medal.

No właśnie, jak przebiegała walka na trasie?

Po starcie trochę się zdziwiłam, że żadna z dziewczyn nie ruszyła ze mną, tak więc walczyłam cały czas sama ze sobą. Cieszę się bardzo, że mogłam pobiec z mężczyznami ramię w ramię i również z nimi rywalizować.

Pierwszy raz biegłaś w Łodzi? Jak Ci się spodobała trasa?

Tak, pierwszy raz wystartowałam tu właśnie na Biegu Fabrykanta. Bardzo mi się bieg podobał, trasa ładna, wyjątkowo urozmaicona, lekkie podbiegi i zbiegi. Najtrudniej było w miejscu, gdzie nawierzchnia zmieniła się w kamienistą i miałam chwilę niepewności, czy na pewno dobrze biegnę.

Mimo tych sukcesów na ulicy, od dawna specjalizujesz się w bieżni, jak również w przełajach...

Tak, cały czas moją specjalnością jest bieżnia, 3000 metrów z przeszkodami. Trochę trudno mi jest pogodzić pracę z trenowaniem, ale mam nadzieję, że rok przed Igrzyskami poukładam sobie wszystko i skupię się na bieżni pod kątem tej najważniejszej imprezy. Myślę, że Igrzyska Olimpijskie w Rio są w moim zasięgu.

Nadchodzi czas na zrobienie minimum olimpijskiego...

Niestety jeszcze teraz nie można robić minimum. Będę mogła je robić dopiero od maja przyszłego roku, tak więc jeszcze sporo czasu mam. Wtedy niestety będzie już na to tylko niedługi okres, pewnie trzeba będzie je zrobić na mistrzostwach Polski (prawdopodobnie 24-26 czerwca - przyp. red.) i ten czas będzie bardzo nerwowy i krótki.

Teraz mistrzostwo Polski na uliczną dychę, wcześniej jeden maraton na koncie i atak na rekord Polski w półmaratonie, czy to zapowiedź regularnego wydłużenia się? Myślisz o częstszych startach w maratonie?

Nie, troszkę się jeszcze wstrzymuję, trochę mam jeszcze czasu, więc się nie spieszę.

W takim razie jakie masz w planie starty uliczne w najbliższym czasie?

Teraz już za tydzień mistrzostwa Polski w półmaratonie w Pile.

A jakie są Twoje największe marzenia sportowe na przyszłość?

Jak dla każdego sportowca, moim największym marzeniem byłby na pewno medal Igrzysk Olimpijskich... Igrzyska są tylko raz na cztery lata i patrzy na nie cały świat...

Wiem, że to już oklepany tekst, ale nie odmówię sobie tego pytania: czy dziś jak już będziesz miała chwilę dla siebie po wywalczeniu mistrzostwa, to z radości zaśpiewasz?

Nie, śpiewanie zostawiam tej drugiej Kasi Kowalskiej, ja zajmuję się bieganiem (śmiech)

Naszej wszechstronnej Mistrzyni życzymy zatem zdrowia i dalszych sukcesów, począwszy już od najbliższego startu za tydzień, a przede wszystkim wymarzonego medalu olimpijskiego - oby już za rok w Rio!

Rozmawiał Kamil Weinberg