"Kocham biegi, ale nie potrafiłbym ich skomentować"

  • Festiwal biegowy

Wśród zawodników, którzy w minioną sobotę 11 maja stanęli na starcie III Biegu Pamięci w Warszawie, był znany komentator piłkarski Tomasz Smokowski. Na mecie zawodów dziennikarz Canal Plus podzielił się z nami swoją biegową historią.

Jak zainteresował się Pan biegami?

Zacząłem biegać, gdy rozpocząłem regularne treningi bokserskie. Bieganie z trenerem Krzysztofem Kosiedowskim, który sam mocno wkręcił się w dyscyplinę za sprawą swojego sąsiada, byłego lekkoatlety Legii Jana Marchewki, było sposobem na poprawę mojej kondycji i wydolności. Wkrótce do naszej trójki dołączyli kolejni biegacze i inne znane osobistości, a samo bieganie ze sportu uzupełniającego stało się sportem wiodącym. Dzisiaj więcej biegam niż boksuję.

Miał Pan w przeszłości poważne problemy ze zdrowiem. Rozumiem, że poprzez biegi wraca pan do pełnej sprawności?

Faktycznie jestem po podwójnym zatorze płuc i tak naprawdę cieszę się, że żyję, że mogę wstać rano z łóżka i mieć możliwość poruszania się, pobiegania. Powoli wracam do poziomu, na którym byłem przed problemami. Idzie to chyba w dobrym kierunku, bo gdy mój lekarz prowadzący, znając moje zamiłowanie do biegania, zaproponował mi sprawdzenie się na bieżni z kilkuprocentowym nachyleniem, okazało się, że moje wyniki są lepsze niż u zdrowego 20-latka trenującego biegi. To pokazuje, że jednak warto się ruszać i prowadzić zdrowy tryb życia. 

Co daje Panu bieganie?

Nie wyobrażam sobie codziennego funkcjonowania bez ruchu. Nie myślę tu nawet o tych wszystkich endorfinach i adrenalinie, ale ja w ogóle czuje, że to jest część mojego życia. Gdy o godz. 6 czy 6:30 ruszam na 10-kilometrową poranną przebieżkę, którą poprawiam później serią ćwiczeń, i po trzech godzinach wracam do domu, czuję się po prostu szczęśliwy. Ruch nakręca mnie na cały dzień pracy. Gdybym miał zasiąść na cały dzień w fotelu i opychać się słodyczami, to wiem, że byłbym bardzo nieszczęśliwy.

Jak często Pan biega? 

Regularnie, po 5 razy w tygodniu. Stawiam już sobie nawet sportowe cele, ale lekarz bardzo mocno ściąga mnie za lejce. Ostatni zator miałem w sierpniu ubiegłego roku i tak po prostu musi być. Na razie biegam po kilka, kilkanaście kilometrów i nie ustaje w dążeniach, by znów biegać maratony, jak robiłem to wcześniej. Moją barierą jest na tę chwilę 20 minut na 5 kilometrów, przed tygodniem było 20:30, dziś 20:46.

Ile razy startował Pan w Biegu Pamięci?

To był mój debiut.

Komu dedykuje Pan swój start?

Zwykle, gdy nie biegam z trenerem Kosiedowskim myślę właśnie o nim. A on, jak mnie zapewnia, myśli o mnie podczas swoich startów (śmiech). Krzysztof jutro wystartuje w półmaratonie w Ostrołęce i namawiał mnie na wyjazd, ale niestety z powodów zawodowych musiałem mu odmówić. Zresztą zaraz wracam do domu i jadę komentować ligowy mecz.

Widziałby się Pan w roli komentatora lekkiej atletyki?

Powiem tak. Kocham biegi, ale nie potrafiłbym ich skomentować. Owszem, lubię wiedzieć jak i dlaczego trenuję, podczas wspólnych biegów z Januszem Marchewką poznaję tajniki biegania, jeździłem też na obozy biegowe z Małgorzatą Sobańską, ale musiałbym chyba zjeść piec biegowych rozumów, żeby spamiętać te wszystkie wyniki, nazwiska, terminy i tak dalej. Kocham piłkę nożną i na pewno przy niej pozostanę.  

Życzę więc sukcesów w pracy dziennikarskiej, a także w bieganiu. Do zobaczenia na biegowych trasach.

Nie dziękuję. I... do widzenia!

Rozmawiał
Grzegorz Rogowski

Tomasz Smokowski z medalem III Biegu Pamięci w Warszawie (11 maja 2013 .r)