Znakomicie spisali się Polacy w czwartej edycji La Verticale de la tour Eiffel – biegu po schodach na Wieży Eiffla. Zwycięską passę w Paryżu kontynuuje Piotr Łobodziński, na podium wróciła Dominika Wiśniewska-Ulfik.
La Verticale de la Tour Eiffel to jedna nielicznych okazji, by zobaczyć panoramę Paryża z poziomu drugiego i trzeciego słynnej budowli, na co dzień niedostępnych turystom. Trasa liczy tu 276 metrów i 1665 schodów.
Wyróżnikiem imprezy jest klatka schodowa, o różnej szerokości schodów, zróżnicowanym nachyleniu, kierunku biegu i zupełnie płaskich dobiegach do kolejnych sekcji o różnej długości, a przede wszystkim, o otwartej konstrukcji - uczestnicy mierzą się z chłodem i wiatrem, a na szczycie wieje naprawdę mocno.
Ciekawa jest też formuła rywalizacji. W przeciwieństwie do imprez mistrzowskich czy tych znanych z Pucharu Świata Towerrunning, biega się tu tylko raz.
Do tegorocznej, czwartej edycji oryginalnych zawodów zgłosiło się 735 amatorów z całego świata. Prawo startu uzyskało jednak tylko 129 osób, w tym 40 zaproszonych imiennie przez organizatora. Zaproszenie otrzymała m.in. Dominika Stelmach, która w ubiegłym roku zajęła sensacyjnie drugie miejsce, ale z niego nie skorzystała. W weekend pobiegnie w Seulu.
Ostatecznie w stawce znalazło się troje Polaków, Zuzanna Kielak z losowania, a także niepokonany w Paryżu, rekordzista trasy (7:48.77) Piotr Łobodziński oraz Dominika Wiśniewska-Ulfik, druga zawodniczka imprezy w 2016 r.
KOBIETY
Pierwsza z biało-czerwonych ruszyła Zuzanna Kielak. Bliżej nieznana zawodniczka poradziła sobie zaskakująco dobrze. Długo utrzymywała się na prowadzeniu, ostatecznie zakończyła zmagania na wysokim dziesiątym miejscu z czasem 10:26.22.
Dominika Wiśniewska-Ulfik pobiegła z numerem 40, jako piąta zawodniczka elity. I nie zawiodła. Polka ruszyła mocno, ale już w środkowej części trasy trafiła na kilkanaście rywalek, które mozolnie wspinały się po kolejnych schodach. Wyprzedziła kilka z nich, ale na pozostałe brakło trasy i sił. Dominika wpadła na metę z najlepszym czasem ale musiała czekać na rywalki.
Mijały minuty, a Zabrzanka nie opuszczała pozycji liderki. Dopiero gdy na mecie pojawiła się Czeszka Zuzanna Krchowa, musiała ustąpić. Czeszka wyprzedziła naszą biegaczkę o 15 sekund.
– To mój trzeci start tutaj, bardzo lubię tu wracać. Wieża Eiffla to wysoki budynek i nie było łatwo, ale cieszę się z trzeciego miejsca – powiedziała Dominika reporterce organizatora.
Klasę potwierdziła Australijka Susy Walsham.
Dominatorka cyklu Towerrunning World Cup, trzykrotna zwyciężczyni zawodów w Paryżu nie złamała co prawda rekordu trasy (9:44), ale była blisko połamania 10 minut. Zabrakło dwóch sekund. Czeszkę i Polkę wyprzedziła odpowiednio o 13 i 28 sekund.
MĘŻCZYŹNI
W rywalizacji mężczyzn prawdziwy popis dał Piotr Łobodziński. Polak nie tylko wygrywał wszystkie edycje, ale za każdym razem łamał też osiem minut. Tym razem jednak miało być trudniej. Mocno wiało, a i trasa była nieco dłuższa niż zwykle. - Podglądałem livestream z trasy i już wiem, że nie ma dziś szans na rekord trasy. Presja oczywiście jest, wygrałem wszystkie edycje tej imprezy – mówił przed startem zawodnik Prefbetu Śniadowo Łomża.
Na trasie dał z siebie wszystko i znów wspiął się na nieosiągalny dla rywali poziom (7:56.67). Nie pozostawił złudzeń kto jest najlepszy w towerrunningu. Drugiego na mecie Christiana Riedla z Niemiec, wyprzedził o ponad 15 sekund.
– To był mój cel, po to tu przyjechałem. Paryż to bardzo szczęśliwe miasto dla mnie, w ostatnich sześciu latach wygrałem tu już siedem różnych wyścigów. Chłopaki chcą mnie pokonać, ale nie daje się – mówił na mecie Polak.
Pytany o wrażenia z trasy, stwierdził: – Trasa była bardziej śliska jak w ubiegłym roku. Może nie padał śnieg, ale bardzo mocno wiało. Najtrudniejsza była ostatnia partia, wiatr był tu bardzo silny. Czas jest gorszy, ale jest wygrana. Widzimy się za rok! – zapowiedział.
Christian Riedl komplementowł Łobodzińskiego. – Piętnaście sekund przewagi Piotra to dużo. Dlatego jestem zadowolony z drugiego miejsca. Jakub (Mayer) był za mną tylko siedem sekund, więc miałem też szczęście – ocenił Niemiec.
Trzecie miejsce niespodziewanie przypadło Austriakowi Jakobowi Mayerowi, zdystansował faworyzowanego Australijczyka Marka Bourna. Piąty był Kolumbijczyk Hernandez, który długo prowadził na półmetku. W górnej partii trasy biegacz z Ameryki Południowej opadł jednak z sił.
Wyniki:
Kobiety:
Mężczyźni:
red.