Ciepła lipcowa noc, dość wymagająca leśna trasa oraz… stado duchów, potworów i strzyg. Jak się okazało, to przepis na sukces, bo takim okazało się drugie Biegaj z Duchami Jurajskimi Ścieżkami. Impreza odbyła się w Leśniowie w piątkowy wieczór i przyciągnęła tłum spragnionych wrażeń biegaczy.
Bazę zawodów stanowiło Sanktuarium w Leśniowie, co samo w sobie jest już atrakcją. Do pokonania było 9 km trasy, która okazała się dość wymagająca i to z kilku względów. Po pierwsze, choć może nazwa biegu brzmiała niewinnie, jego trasa okazała się niemal tak górzysta jak w przypadku całkiem przyzwoitego biegu anglosaskiego. Prawie w całości wiodła drogami asfaltowymi, co akurat w tym przypadku jest plusem – w ciemnościach równa nawierzchnia była bardziej bezpieczna niż ewentualne kamienie i wyboje. Klimatyczna była za to sceneria, bo prawie cały dystans wiódł przez mroczne lasy, idealne, by ukryć różne straszydła…
Wśród drzew czaiły się duchy, zmory i strzygi, które wyły, huczały albo… grały na gitarach. Była biała dama, Święty Mikołaj i człowiek z piłą spalinową, który zagradzał drogę zawodnikom. Taktyki na radzenie sobie z potworami były różne. Jedni uciekali, inni dzielnie stawiali im czoła, przeszukując zarośla czołówkami, by nie dać się zaskoczyć, jeszcze inni próbowali przestraszyć straszących.
– Przebrałem się dzisiaj za śmierć. Chciałem przegonić duchy na trasie, bo w tamtym roku one nas przegoniły – stwierdził ze śmiertelną powagą Jarek Pietrzyk, reprezentant drużyny Viking Nordic Team Częstochowa – Udało się! Parę razy przynajmniej, bo kilka razy my ich przestraszyliśmy, ale kilka podskoczyliśmy sami. – Ale wygraliśmy z duchami! – dodała szybko jego koleżanka, także w potwornym przebraniu. – Trasa tutaj jest fajna, dobrze ją znamy, bo już tutaj stratowaliśmy. Przegadaliśmy całą drogę, było bardzo fajnie. Oby więcej takich inicjatyw!
Bardzo pozytywnie Biegaj z Duchami Jurajskimi Ścieżkami ocenił też ambasador Festiwalu Biegowego Piotr Bodanka: – Biegało się super. Jestem tu pierwszy raz i bardzo mi się podoba. Przede wszystkim dlatego, że to bieg nocny. I na trasie były fajne atrakcje – dodał ze śmiechem – Jakieś duchy, jakieś strzygi… nie wiadomo co. Był facet z piłą motorową. Miejscami było strasznie, dałem się zaskoczyć i serce na moment stawało. Ale sama trasa świetna, po okolicznych ścieżkach rowerowych. Wymagająca, z podbiegami i zbiegami. Organizacyjnie wszystko tak, jak powinno być. Sprawnie, bez opóźnień. Super.
Co do sprawnej organizacji, trzeba przyznać rację. Dobrze zorganizowane biuro zawodów (może potwory i duchy w nim pracujące odstraszały ewentualnych maruderów?), planowy start, szybka i sprawna dekoracja zwycięzców na mecie. Do tego piękne numery startowe, których aż żal nie zachować na pamiątkę i medale – oczywiście z duchami. Pozostaje pogratulować organizatorom świetnie doskonałego pomysłu, świetnie przygotowanej imprezy i życzyć jej dalszego rozwoju. Ale o to możemy być spokojni, bo leśniowskie bieganie z duchami ma potencjał. Z pewnością wrócimy tutaj za rok.
KM