Leszek Behounek z Zakopanego do Krynicy przyjeżdża od pierwszej edycji Festiwalu Biegowego. Zawsze z żoną. Przez ten czas na bieganie namówili także swoje córki, które swój biegowy debiut także zaliczyły w Krynicy.
Jak zaczęła się przygoda z Festiwalem Biegowym?
Leszek Behounek: - Dopiero zaczynałem biegać, miałem straszną zajawkę na bieganie i szukałem miejsc, gdzie można sobie pobiegać i fajnie spędzić czas. Krynica jest blisko Zakopanego, więc postanowiliśmy z żoną pojechać. I tak jesteśmy co roku: ja na wszystkich edycjach, żona jedną opuściła z powodu kontuzji. Zawsze czekamy na Krynicę i cieszymy się na to, że tam pojedziemy.
Dlaczego?
Żeby spotkać znajomych, chłonąć tę cudowną atmosferę. Lubimy te spotkania ze sportowcami, często w nich uczestniczymy. Podobnie jak w koncertach. Fajnie, że jest coś oprócz sportu, choć wiadomo, że to on jest podczas Festiwalu najważniejszy. Wszystko jest świetnie skomponowane. Dlatego nie możemy się już doczekać Krynicy.
Która konkurencja jest Pana ulubioną?
Biegłem chyba wszystkie Życiowe Dziesiątki, na początku maraton, potem połówkę. Tę biegam chyba odkąd się pojawiła na Festiwalu. Ale moja ulubiona konkurencja to zdecydowanie Życiowa Dziesiątka. Kiedy miałem więcej czasu na trening, zdarzyło mi się podczas jednej edycji Festiwalu wystartować chyba w dziesięciu czy jedenastu konkurencjach. I to zanim powstał Iron Run! (śmiech). Teraz staram się już ograniczać, bo takie bieganie trochę kosztuje a w moim wieku regeneracja jest już wolniejsza…
Więc jakie plany startowe na ten rok?
Spróbujemy z żoną wystartować w Mistrzostwach Polski w Hill Nordic Walking.
Ma Pan jakieś szczególne wspomnienia z Krynicy? Może jakąś życiówkę?
Tak, oczywiście, w Życiowej Dziesiątce, bo trasa temu sprzyja. I oprócz tego całkiem przyzwoity czas w niezbyt łatwym Koral Maratonie, w jednej z pierwszych edycji. Teraz ta trasa jest już dla mnie nieco za trudna. Rozważałem półmaraton, ale pamiętam jak bardzo zmęczony byłem rok temu po 10 km, więc zostanę przy krótszych dystansach. Za to córka debiutowała w półmaratonie właśnie w Krynicy, drugą też namówiliśmy na pierwszy bieg właśnie tam. Można powiedzieć, że to takie nasze rodzinne bieganie, więc tym chętniej wracamy.
W takim razie do zobaczenia w Krynicy!
KM