O tym, że świat sport bardzo często przeplata się ze światem polityki wiadomo od dawna. Potwierdzeniem tego jest ujawniona przez agencję Associated Press wiadomość, że brytyjski rząd nakazał ambasadorów na całym świecie, aby lobbowały na rzecz kandydatury Sebastiana Coe w wyborach na szefa Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej. Lobbing ten miał na celu – jak to określono w depeszach dyplomatycznych – „ochronę brytyjskich interesów”.
Polecenie do ambasadorów Zjednoczonego Królestwa trafiło z Londynu na trzy miesiące przed wyborami. Nie wiadomo, jaki wpływ na ostateczne wyniki wyborów miały działania dyplomatów. Faktem jest jednak to, że Sebastian Coe pewnie zwyciężył pokonując legendarnego tyczkarza Ukraińca Siergieja Bubkę przewagą głosów: 115 do 92.
Według opublikowanych przez Associated Press materiałów ambasadorzy dostali precyzyjne instrukcje, w jaki sposób mają przekonywać liderów światowej lekkoatletyki do głosowania na kandydaturę Coe. Dyplomaci mieli m.in. posługiwać się takimi argumentami, że „Wielka Brytania jest członkiem-założycielem IAAF, państwem posiadającym głębokich tradycje w lekkiej atletyce, ale także krajem politycznie stabilnym, cieszącym się uznaniem na całym świecie".
Lobbing dyplomatyczny były wzmacniany przez działania marketingowe i PR-owe. Coe dostał na ten cel 63 tys. funtów z agencji rządowej UK Sport.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni, kiedy rząd brytyjski, ale też jakikolwiek inny rząd, aktywnie wspiera swojego kandydata w wyborach do IAAF – stwierdziła w komunikacie Międzynarodowa Federacja Lekkoatletyczna.
Innego zdania jest Clive Efford z opozycyjnej do obecnych władz brytyjskich Partii Pracy, który powiedział, że rząd nie powinien lobbował na rzecz Coe, określając takie działania jako „głupie i prostackie”.
- Nie sądzę, by było zasadne ingerowanie jakiegokolwiek polityka w wybór prezydenta związku sportowego – powiedział Efford Associated Press. Proszę sobie wyobrazić, co byśmy mówili gdyby chodziło o Putina. Bylibyśmy zgorszeni.
MGEL
Źródło: www.ap.org