Podobnie, jak w latach ubiegłych, i w tym roku listopadowa niedziela stała się terminem drugiego z czterech biegów na dystansie 10 km w ramach "Czterech Dych Do Maratonu". Ten popularny lubelski cykl biegów od lat przyciąga wielu entuzjastów biegania, z roku na rok bijąc kolejne rekordy frekwencji. Podobnie było i tym razem. Na bieg zapisało się ponad półtora tysiąca osób, a zawody ukończyło prawie 1400 osób.
W chłodne niedzielne przedpołudnie lubelscy biegacze tłumnie pojawili się w okolicach niedawno wybudowanego stadionu, noszącego nazwę "Arena Lublin". Bieg na 10 km miał wystartować w samo południe, ale już dużo wcześniej na Arenie zaroiło się od kolorowych ubrań biegaczy. Najpierw - w specjalnych biegach - rywalizowały dzieci, no i oczywiście odbyła się rozgrzewka, poprowadzona przez profesjonalistów z jednego z lubelskich klubów fitness.
Na kilka minut przed godziną dwunastą piękny kolorowy tłum biegaczy stał już na linii startu, z niecierpliwością oczekując na strzał startera. Imprezę oficjalnie otworzył Prezydent Lublina - Krzysztof Żuk. Następnie z głośników wybrzmiały ostre dźwięki utworu "Run to the hills" znanego metalowego zespołu Iron Maiden. To nie był przypadek, bo ten kawałek wygrał w internetowym głosowaniu biegaczy na utwór do odtworzenia przy starcie. Już po chwili około 1400 zawodników biegło dookoła Areny Lublin, by następnie wyruszyć na lubelskie ulice.
Pogoda dopisała. Temperatura oscylowała w okolicach 4 kreski powyżej zera, a z wiszących nad Lublinem chmur nie padało. Jedynym czynnikiem mogącym lekko przeszkadzać w biegu był niewielki, ale zauważalny wiatr. Atestowana trasa była - jak na Lublin - stosunkowo szybka, bowiem miała tylko trzy podbiegi. Ci, którzy biegali kiedykolwiek w tym mieście, wiedzą że może być znacznie gorzej, nawet na trasie liczącej "tylko" dziesięć kilometrów.
Po 32 minutach i 36 sekundach na metę wbiegł zwycięzca 2. Dychy - Andrzej Starżyński z Klementowic. Na drugim miejscu uplasował się Michał Biały z Kraśnika, a na ostatnim stopniu podium stanął Bartosz Ceberak z Lubartowa. Wśród kobiet, których ogółem w biegu wzięło udział 357, wygrała Patrycja Maśloch z miejscowości Wilkołaz, z czasem 40 minut i 41 sekund (netto). Na kolejnych stopniach podium w kategorii OPEN kobiet stanęły: Magdalena Zych z Lulina (2 miejsce) i Katarzyna Konkel z Gniewowa (miejsce 3).
Finisz zawodów został zorganizowany na płycie stadionu, dzięki czemu zawodnicy - amatorzy - mogli poczuć się jak prawdziwi sportowcy, a kibice mieli dogodne warunki do wspierania biegaczy.
Po biegu każdy zawodnik otrzymywał pamiątkowy medal, napój i posiłek regeneracyjny. Najlepsi otrzymali puchary i nagrody rzeczowe, a wśród wszystkich uczestników rozlosowano atrakcyjną nagrodę od jednego ze sponsorów.
Warto dodać, że w pakiecie startowym drugiej dychy znalazł się przydatny gadżet - dwustronna czapka do biegania. Na zawodach można było spotkać ogromną liczbę biegaczy, którzy od razu zrobili pożytek z otrzymanych w pakietach czapek. Zresztą ja sam postąpiłem podobnie. Czapka sprawdziła się doskonale.
Z punktu widzenia uczestnika oceniam bieg, jako świetnie zorganizowany. Wszystko zagrało super: start o czasie, ciekawa, przyjemna w pokonywaniu trasa, dobre zabezpieczenie, odpowiednia liczba punktów odżywczych, dobrze zorganizowany finisz i sprawna obsługa rzeszy biegaczy na każdym etapie. No i oczywiście świetna atmosfera. Już nie mogę doczekać się kolejnej dychy, która odbędzie się w zimie i będzie wyjątkowa ze względu na start w nocy.
Jeśli jeszcze wahacie się, czy spróbować startów w zawodach biegowych w "Kozim Grodzie", jak nazywana jest stolica woj. lubelskiego, to nie róbcie tego dłużej. Spróbujcie, a gwarantuję Wam - pokochacie bieganie w Lublinie.
Krzysztofa Bielak, Runventure - Biegowa Przygoda
fot. Przemysław Gąbka / Paweł Pakuła