Maraton w przepięknym Bhutanie. W szczytnym celu [ZDJĘCIA]

Maraton w Bhutanie to z pewnością niecodziennie przeżycie, zwłaszcza, że w miniony weekend po raz pierwszy do udziału w nim zaproszono zagranicznych biegaczy. Dla nich była to okazja do zwiedzenia tego mało znanego państwa w butach biegowych na nogach. Organizatorzy postarali się, żeby na trasie nie brakowało atrakcji.

Około 180 zawodników wystartowało z dystryktu Gasa. Ten region, położony przy granicy z Tybetem przyciąga turystów gorącymi źródłami, ale dla biegaczy ma ten minus, że leży wysoko w sercu Himalajów. Zawodnicy biegli przede wszystkich przez małe miejscowości i wiejskie tereny, a jednym z punktów kontrolnych objętych dodatkowym limitem czasu był most wiszący nad rzeką Pho Chhu. Rozciągają się z niego piękne widoki, ale jest długi i wąski. Biegacze nie mieli tu specjalnie okazji do wyprzedania rywali.

Bieg kończył się u stóp Punakha Dzong, czyli „pałacu wielkiej szczęśliwości”. Pierwszy zobaczył ten widok rekordzista Bhutanu w maratonie z 2009 r., żołnierz tutejszej armii Sangay Wangchuk, który osiągnął czas 2:38:28.

Chociaż czasy zawodników na podium nie przypominają tego, co można zobaczyć w tabelach wyników największych maratonów w Europie, to trzeba pamiętać, że Bhutan Marathon jest właściwie biegiem górskim z przeszkodami w postaci mostów. Start położony jest na wysokości 1700 m, a trasa prowadzi w górę i w dół ze średnim nachyleniem 3,5%.

Wśród pań najszybsza okazała się Japonka Reika Yoshii, a w pierwszej piątce znalazły się jeszcze reprezentantki Niemiec i Francji.

Wpisowe oraz darowizny sponsorów i uczestników biegu zostały w całości przekazane na działalność programu olimpijskiego, który pomaga młodym sportowcom przygotowywać się do udziału w igrzyskach. Bhutan bierze udział w olimpiadach od 1984 r. (Los Angeles), ale na razie nie ma dorobku medalowego.

   

IB

Fot. organizator