Chociaż z powodów bezpieczeństwa podczas maratonu w Tel Awiwie pobiegło mniej zagranicznych zawodników niż zwykle, to i tak obcokrajowcy pisali historię imprezy.
Pod względem sportowym piątkowa impreza stała na dużo niższym poziomie niż w ostatnich latach. Zwycięzca maratonu uzyskał rezultat o cztery minuty lepszy... od kobiecego rekordu imprezy (2:35:51 - red), należącego do Kenijki Margaret Njuguni.
Po raz pierwszy w Tel Awiwie wygrał Niemiec - 31-letni Tobias Singer (2:31:01). To nie był jego pierwszy start nad Morzem Śródziemnym, rok temu zajął 12. miejsce wśród mężczyzn, przybiegając tuż za najlepszą z kobiet. Tym razem nie miał sobie równych.
Na mecie Singer wyprzedził dwóch reprezentantów gospodarzy: Yotama Pessena (2:35:07) oraz Mukatema Derebe (2:38:00). Dodajmy, że ostatni raz Izraelczyk wygrał ten maraton dokładnie dziesięć lat temu.
Wśród pań najlepsza była Rosjanka Jelena Tolsicz z czasem 2:44:17, co może budzić nieco wątpliwości w czasie, gdy lekkoatleci Sbornej są wykluczeni z największych międzynarodowych impreza. Impreza miała jednak amatorski charakter.
Rosja wykluczona z międzynarodowych imprez! (Prawie) wszystkich!
Podium rywalizacji kobiet uzupełniły gospodynie - Irena Orr Konowalowa (2:51:23) oraz Aleksandra Kyryllowa (3:03:44). Dodajmy, że w 2016 roku maraton wygrała Kenijka Lonah Salpeter, biegająca obecnie pod flagą Izraela.
Na wszystkich dystansach, z półmaratonem i biegiem na 10 km włącznie, wystartować miało nawet 39 tys. uczestników. Większość stanowili miejscowi biegacze, bo obcokrajowców miało być nieco ponad pół tysiąca. Problemy z komunikacją na linii organizator - uczestnicy sprawiły, że spora część zgłoszonych (w sumie z 80 krajów) zrezygnowała z udziału w imprezie. Inni polecieli do Izraela w ciemno, bez gwarancji odebrania pakietu startowego.
Przypomnijmy, władze Izraela w obawie przed rozprzestrzenianiem się koronawirusa, wydały zakazu wjazdu dla obcokrajowców, którzy w ostatnich dniach odwiedzali Włochy, Chiny, Japonię i jeszcze kilka azjatyckich krajów. Organizatorzy maratonu poszli krok dalej i początkowo wykluczyli z imprezy wszystkich, czyli ok. trzech tysięcy zagranicznych biegaczy. Po kilkudziesięciu godzinach wydano jednak zgodę na start dyplomatom oraz osobom przebywającym już w Izraelu. Jednak zaniepokojeni biegacze, którzy planowali dopiero swój przylot, zgłaszali się do organizatorów.
[AKT.] Tel Awiw Marathon tylko dla lokalesów.... ale Polacy lecą! "Masakra!"
Według lokalnych mediów, start odwołała większość biegaczy z Azji. Z kolei część z osób przyleciała do Izraela bez butów biegowych. - Gdy dowiedzieli się , że startują, kupowali sprzęt w miejscowym decathlonie – opisuje w korespondencji z naszą redakcją Przemysław Kobacki, jeden z polskich uczestników imprezy.
– Nie było paniki. Nikt nie biegał w maskach. Nie widziałem, żeby ktoś chodził w maskach. Było super! W czasie biegu były 22 stopnie – relacjonuje nasz czytelnik. Dodaje, że sporo wysiłków włożono za to w bezpieczeństwo uczestników. – W trakcie biegu było mnóstwo policji i wojska z długą bronią, konno, rowerami, na motorach i rolkach… Odbiór pakietów był w centrum handlowym. Budynku pilnowała ochrona z bronią. Sprawdzano plecaki, pytano z jakiego kraju przyjechaliśmy. „Jak z Polski to ok”, usłyszałem. Dokładne sprawdzano też uczestników przed wejściem do strefy startu – relacjonuje Przemysław Kobacki.
– Ukończyliśmy. Impreza super przygotowana! – chwali nasz czytelnik izraelskich gospodarzy.
Ale nie wszyscy mięli szczęście i dotarli do mety. Jak donosi Jerusalem Post, przez wysoką temperaturę aż szesnaścioro uczestników zostało przewiezionych do szpitala. Pięciu biegaczy doznało udaru cieplnego, a jeden zawału serca. Na szczęście nie stracił przytomności. Wielu uczestników narzekało na odwodnienie.
Najlepszy wyniki wśród Polaków uzyskał Filip Szpecht z Warszawy z czasem 3:11:51 (netto), co dało mu 85. miejsce w klasyfikacji generalnej. Natomiast wśród pań wrocławianka Małgorzata Czaja zajęła 22. miejsce z rezultatem 3:39:38 (netto).
RZ
fot. Organizator / archiwum prywatne Przemysława Kobackiego