Mistrz Jedi trailu w Grodzie Kraka. Tom Owens zachwycony Polską

Tom Owens to jeden z najlepszych biegaczy górskich na świecie, jego ranking ITRA od lat przekracza 900 pkt., a obecnie, z 912 punktami, zajmuje ex-aequo 10-11 miejsce wraz z Amerykaninem Tomem Freriksem.

Ma 37 lat, jest Anglikiem (urodził się w Londynie), ale od lat mieszka w Glasgow i, jak mówi, uważa się za pół-Szkota. W Polsce był pierwszy raz, przyjechał jako reprezentant Teamu Salomona na Sztafetę Górską w Kudowie-Zdroju.

W sztafecie „Salomon Suunto Team”, Tom pobiegł na pierwszej, najtrudniejszej zmianie i pokonał ten odcinek najszybciej ze wszystkich uczestników, z ponad 2-minutową przewagą nad Kamilem Leśniakiem. Ostatecznie ekipa Toma (pobiegli w niej także Bartłomiej Przedwojewski i Robert Faron) zajęła w zawodach czwarte miejsce.

Z Kudowy-Zdroju, Tom i towarzysząca mu narzeczona, też czołowa brytyjska biegaczka górska Holly Page (723 pkt. ITRA), pojechali do Krakowa. W poniedziałek zwiedzili miasto, a wieczorem na Zabłociu poświęcili kilka godzin polskim biegaczom-amatorom. Spotkanie poprowadzili Kuba Wolski z Magazynu Bieganie i przedstawiciel naszej redakcji Piotr Falkowski z Festiwalu Biegowego - dziennikarze, organizatorzy imprez biegowych i biegacze w jednym.

Szkotowi bardzo podoba się w Polsce, podkreśla piękno gór, które zobaczył („nie są bardzo wysokie, ale trudne technicznie i niezwykle urokliwe” – mówił), ujęła go tez „niesamowita gościnność, oddanie, otwartość i chęć pomocy” naszych rodaków.

Polskie imprezy biegowe były do tej pory dla niego zupełnie anonimowe. Słyszał tylko kiedyś o Maratonie Karkonoskim, bo 5 lat temu odbyły się na nim Mistrzostwa Świata w Długodystansowym Biegu Górskim oraz o imprezie tej samej rangi, która w czerwcu tego roku odbędzie się w Karpaczu. Był jednak i startował w naszym kraju po raz pierwszy.

Niewiele wie także o polskich biegaczach. Zna tylko („bardzo go szanuję, to znakomity zawodnik, miał rewelacyjny poprzedni sezon”) Marcina Świerca, z którym przegrał w ubiegłym roku na 100-kilometrowej trasie CCC wokół Mt. Blanc. – Gdy Marcin mnie wyprzedzał wyglądał bardzo świeżo, już wtedy wiedziałem, że zrobi dobry wynik, ale drugie miejsce… byłem w szoku – opowiadał Owens.

W tym roku ma nadzieję zrewanżować się Świercowi, a będzie miał ku temu dwie okazje. Za miesiąc obaj biegacze spotkają się w Mistrzostwach Świata w Trailu na hiszpańskiej Penyagolosie, a w końcu sierpnia – ponownie na Festiwalu UTMB w Chamonix, gdzie tym razem obaj wystartują w TDS-121 km.

Biegi na 85 (Penyagolosa), 100 czy 121 km to jednak wciąż margines w biegowej „działalności” Toma Owensa. Szkot uwielbia dystanse krótsze, 30-50 km, trasy na których spędza nie więcej niż 6-7 godzin i to w przypadku najtrudniejszych, bo dobry bieg dla Owensa to trasa bardzo trudna, jak najbardziej techniczna. Był zachwycony np. skyrunningowym biegiem w Tromsø, który wygrał w 2016 r. – Musiałem być niezwykle skupiony, bo to niebezpieczny szlak, ale widoki… zapierały dech w piersiach – zachwycał się.

Wiele pytań, których Tomowi Owensowi nie szczędzili także sami biegacze, dotyczyło treningu, tak biegowego jak i uzupełniającego, strategii i taktyki podczas startów oraz diety i nawyków żywieniowych.

– Trenuję sam, nikt nie układa mi planów. Po kilkunastu latach uprawiania biegów, najpierw ulicznych, potem górskich, jestem już na tyle doświadczony, że znam doskonale swój organizm i potrafię ułożyć trening w zależności od mich potrzeb i możliwości w danej chwili – mówił Tom. – A poza tym, ścisłe, restrykcyjne plany dzień po dniu nie są dla mnie, ja potrzebuję wolności w tym co robię.

– Nie używam też pulsometru, nie kontroluję tętna, biegam wyłącznie na samopoczucie. Długo nie wiedziałem nawet, ile robię kilometrów, dopiero gdy jakiś czas temu sprawiłem sobie porządny zegarek zdałem sobie sprawę, ile przebiegam kilometrów – śmiał się.

– Podobnie jest z dietą. Staram się odżywiać zdrowo, ale nie jestem fanatykiem jadłospisów i restrykcyjnego jedzenia tego czy odmawiania sobie owego. Regularnie badam tylko poziom żelaza we krwi i jeśli wskaźnik spada, jem więcej mięsa – opowiadał.

Tom śmiał się też zapytany o przydomek, nadany mu przez dziennikarzy: "Mistrz Jedi trailu". – Nie mam zielonego pojęcia, dlatego ktoś mnie tak nazwał – twierdził. Ale po chwili zastanowienia znalazł kilka powodów, dla których mógł zasłużyć na takie określenie. Przyznał jednak, że… nigdy nie oglądał Gwiezdnych Wojen!

Więcej o sobie, nie kryjąc niczego, szczerze, długo i otwarcie odpowiadając na wszystkie pytania, Tom opowiedział w wywiadzie, którego nam udzielił.

Rozmowa z Tomem Owensem – już wkrótce na portalu FestiwalBiegowy.pl.

red.