Rosjanka Julia Stiepanowa oraz jej mąż Witalij mają otrzymać wsparcie od Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Ona dostanie stypendium na szkolenie.On, wsparcie w temacie kontroli antydopingowych.
To właśnie od zeznań Juli Stiepanowej, specjalizującej się w biegach na 800 m, rozpoczęła się afera dopingowa w Rosji. Zawodniczka opowiedziała w dokumencie dla niemieckiej telewizji, o tym, na jaką skalę w jej kraju rozwinęło się wspomaganie niedozwolonymi substancjami. Po emisji materiału, w ojczyźnie małżeństwo zostało uznane za zdrajców. Biegaczka oraz jej mąż Witalij, były pracownik krajowej agencji antydopingowej (RUSADA) musieli wyjechać z Rosji w bliżej nieznane miejsce. Dodajmy, że sama Stiepanowa została zawieszona za stosowanie dopingu w latach 2011-2013. Wspomniany materiał opublikowano dwa lata po odbyciu przez nią kary.
W efekcie kolejnych raportów WADA, w tym po obszernym dokumencie Richarda McLaren, który świadczył o tym, że doping w Rosji był kierowany przez organy państwowe, zapadła decyzja o podtrzymaniu dyskwalifikacji rosyjskich lekkoatletów. Nie mogli wystartować ani na tegorocznych mistrzostwach Europy w Amsterdamie ani podczas igrzysk w Rio de Jainero.
O ile w Holandii. europejskie władze lekkoatletyczne zezwoliły Stiepanowej na start ze względu na wkład w walkę ze zwalczeniem dopingu (ostatecznie nie ukończyła swojego biegu -red), to takiej taryfy ulgowej nie zastosował już MKOL. Negatywna decyzja zapadła, mimo że WADA przychylnie wypowiadała się co do startu skruszonej Rosjanki. Prezydent Komitetu Olimpijskiego Thomas Bach powiedział wówczas: „Żaden z rosyjskich sportowców, który został zawieszony za doping nie zostanie dopuszczony do startu w Rio. Nawet jeśli okres zawieszenia już minął.” .
Wiele osób widziało w tym brak konsekwencji, bo na starcie w Brazylii nie brakowało zawodników, którzy mieli dopingową przeszłość. Wspomnijmy tylko Amerykanina Justina Gatlina, który wywalczył w Rio srebro na 100 m.
