Mordercza dycha w wiejskim klimacie – Justynów-Janówka


Mordercza trasa – tak wypowiadają się zawodnicy o dziesięciokilometrowej, pełnej długich podbiegów pętli w podłódzkich lasach. Niektórzy jednak właśnie z tego względu co roku tu wracają. Innych przyciąga atmosfera wiejskiego festynu. Wielu uczestników biegło w koszulkach z poprzednich edycji. Dycha Justynów-Janówka odbyła się właśnie po raz ósmy.

Zabójcze właściwości trasy biegu nie wynikają z jakichś wyjątkowo wielkich i stromych gór, bo takich w justynowskim lesie nie ma. Są za to na pierwszy rzut oka łagodne, ale ciągnące się w nieskończoność podbiegi, które potrafią zamęczyć przyzwyczajonych do szybkich, asfaltowych tras biegaczy.

Od zeszłorocznej edycji trasa trasa została nieznacznie zmieniona – nie ma już honorowego startu w Justynowie i ostrego w lesie, lecz ściganie od razu zaczyna się przy stadionie LZS Justynów, przez co początkowe 1.5 km prowadzi szosą. Ukłon w kierunku asfaltowców? Tylko że ten odcinek idzie ostro pod górę!

Przynajmniej pogoda była dziś łaskawa dla biegaczy – umiarkowana, wiosenna temperatura i lekkie zachmurzenie. W poprzednich edycjach bywało już 35 stopni, przez co bieg zamieniał się w marsz żywych trupów, lub też ulewny deszcz, przez który wszyscy kończyli zawody przemoczeni do suchej nitki.

W biegu z rekordową frekwencją 354 zawodników zwyciężył Krzysztof Pietrzyk z pobliskich Koluszek z czasem 34:08, pokonując Artura Kamińskiego (34:36) i Maurycego Oleksiewicza (34:47), a wśród pań najszybsza była Małgorzata Michalak-Mattar, klubowa koleżanka Maurycego z Szakali Bałut (42:00) przed Martą Bukowską (42:41) i Katarzyną Dąbrowską (43:43).

W marszu nordic walking na 7 km (77 uczestników) na podium stanęli: Krzysztof Skiba (45:18), Michał Osiński (45:31) i Krzysztof Człapski (45:55) oraz Anna Zaczyńska (49:09), Małgorzata Janczyk (50:41) i Joanna Balcerak-Kolasa (53:36). Przed biegiem głównym i marszem rozegrano biegi dzieci i młodzieży w kilku kategoriach wiekowych. Pełne wyniki wszystkich konkurencji TUTAJ.

Mieszkający po sąsiedzku Krzysztof Pietrzyk upodobał sobie ten bieg na tyle, że wygrał tu już piąty raz... na cztery występy, jak podpowiedział ze śmiechem z drugiego planu Miłosz Socha z ekipy organizatorskiej. – Na wszystkie osiem! – poprawił go Krzysiek, dla którego było to drugie zwycięstwo na 10 km w przeciągu dwóch tygodni, po łódzkim Ale 10k Run. Żartowniś Miłosz jest znany z tego, że jedną z edycji Dychy Justynów-Janówka przebiegł przebrany za... fotoradar.

Znakomitą pomaratońską superkompensację złapali zdobywcy 2. i 3. miejsca. Artur Kamiński przed dwoma tygodniami w Łodzi złamał 2:40 poprawiając życiówkę. Maurycemu trochę do tego wyniku zabrakło, a do tego tydzień temu w Warszawie zaliczył niezbyt zadowalający start na 10 km. Dziś się za to biegło fenomenalnie, zawsze muszę biegać dychę dwa tygodnie po maratonie! – cieszył się na mecie Mauro. Do 6 km czuł się bardzo mocno i dotrzymywał Arturowi kroku, ten jednak później nieco się oddalił. Krzysztof Pietrzyk był za to dziś poza wszelkim zasięgiem – zgodnie przyznali Artur i Maurycy.

Drugi w nordic walking Michał „Ossa” Osiński też jest tutejszym weteranem – trzeci raz wziął udział w marszu, a do tego wcześniej raz wystartował w biegu. Dziś wraz z trzecim Krzysztofem Człapskim od początku próbowali się trzymać głównego rywala Krzysztofa Skiby, lecz ten stopniowo zwiększał dystans aż do mety, rewanżując się Michałowi za ubiegłoroczny marsz, kiedy to był drugi, przegrywając właśnie z nim.

Choć to tylko dycha, organizatorzy postanowili w tym roku wprowadzić zajęcy na czasy co 5 minut od 40 minut do godziny. Z balonikami na 50 minut pobiegł zaprzyjaźniony z ich ekipą Michał Pastuszka, debiutując w tej odpowiedzialnej roli. Wyszło mi troszkę za szybko, około 49 minut – powiedział po wszystkim – ale ludzie chyba zadowoleni, w końcu chodziło o to, żeby rozmienić pięćdziesiątkę. Mimo końcowych podbiegów grupka się za nim utrzymała.

Dycha Justynów-Janówka z małego, lokalnego biegu stał się wydarzeniem na miarę ogólnopolską, z rosnącą frekwencją i licznymi sponsorami. Główny organizator Krzysztof Józefowicz (Stowarzyszenie Rozwoju Justynowa i Janówki, Trucht.com) za ten stan rzeczy podziękował przede wszystkim miejscowej społeczności, która z wielkim zaangażowaniem pomaga w urządzeniu zawodów, a także firmie Bilex, w której sam pracuje. Przed dwoma miesiącami nie wiedział nawet, czy przybędzie 250 biegaczy, a później dopisało się tyle uczestników, że musiał zamówić dodatkowe medale i koszulki. Dla spóźnialskich bidony w pakiecie zostały zastąpione kubkami, gdyż te mają krótszy cykl produkcyjny...

Wiejski klimat, atmosfera festynu z kiełbaskami i piwem, folklorystyczne występy muzyczne – te elementy zdaniem organizatora również przyciągają licznych uczestników. Jego marzeniem jest w przyszłości organizacja asfaltowego półmaratonu po sąsiednich wsiach. Krzysztof ma nawet pomysł na trasę, która mimo pofałdowanej okolicy nie będzie zbyt trudna.

Załodze z Justynowa i Janówki życzymy spełnienia wszystkich planów sportowych i organizacyjnych, a biegaczy zachęcamy do odwiedzenia Dychy w kolejnych latach!

Kamil Weinberg