MŚ: Niezwyciężony Mo Farah. Ależ finał 10 000m!

Ruszyło święto Królowej Sportu. Przez dziesięć dni o medale walczyć będzie ponad 2000 lekkoatletów. W piątek rozegrano jeden finał. Polacy udanie walczyli w kwalifikacjach i już myślą o biegach medalowych.

Number one!

Zanim jednak o naszych reprezentantach. Ten wieczór nie mógł mieć innego bohatera. Pochodzący z Somalii Brytyjczyk Mohamed Farah zdobył już trzecie złoto MŚ na 10 000 m w karierze!

Zmagania toczyły były pod hasłem „bij mistrza”. Zawodnicy z Kenii i Ugandy chcieli za wszelką cenę ugryźć Brytyjczyka. Pierwszy kilometr grupa pokonała w 2:39.48, a Farach był jednym z zamykających stawkę. Nie przejął się jednak podyktowanym tempem, gestykulował prosił o wsparcie trybuny. Prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie – a to liderował wicemistrz świata z Pekinu Kenijczyk Geoffrey Kipsang Kamworor, po chwili pałeczkę przejmowali Paul Tanui czy Ugandyjczyk Joshua Kiprui Cheptegei. Półmetek zawodnicy przekroczyli z rewelacyjnym międzyczasem 13:33.74. Farah nie dawał się jednak zgubić i trzymał się blisko prowadzącej grupy.

Faworyt wyszedł na prowadzenie ok. 650 metrów przed metą. Rywale nie dali mu jednak uciec. Zagotowało się na ostatnim łuku, gdy w starciu z Kenijczykami Brytyjczyk stracił równowagę i wyszedł nogą poza bieżnię.

Sytuacja nie mogła i nie miała żadnych konsekwencji – Farah został popchnięty przez jednego z rywali i zasłużenie odebrał złoty medal.

- Moim zdaniem Mo Farah postawił stopę poza wewnętrzną częścią bieżni nie ze swojej winy. Ta sytuacja była przypadkowo sprowokowana przez kenijskiego zawodnika, który potrącił Brytyjczyka. Spowodował tym samym utratę równowagi Faraha. Mo biegł w tej sytuacji pierwszy, nic nie zyskał, a co najważniejsze, postawił stopę poza bieżnie nie ze swojej winy. Nie było tu podstawy do dyskwalifikacji - powiedział nam sędzia PZLA Jarosław Żórawski. 

W Londynie Farah nabiegał czas 26:49.51 i został liderem światowych tabel. Srebro wywalczył Joshua Kiprui Cheptegei, który był aktywny przez cały bieg i wynikiem 26:49.94 ustanowił rekord życiowy. Brąz zdobył Kenijczyk Paul Tanui z rezultatem 26:50.60.

W sumie padło aż siedem wyników poniżej 27 minut, ustanowiono 12 rekordów życiowy i 2 rekordy kraju - Bahrajnu i Kanady.

Mo Farah stoi przed szansą zdobycia trzeciego dubletu na lekkoatletycznych mistrzostw świata (po Moskwie 2013 i Pekinie 2015). Licząc z igrzyskami olimpijskimi, może zdobyć w sumie piąty dublet na dystansach 5000 i 10 000 m. Passa zaczęła się podczas Igrzysk w Londynie w 2012 roku i tam też się zakończy. Dla Brytyjczyka ma to być jeden z ostatnich startów na bieżni. Od następnego sezonu zawodnik planuje skupić się na biegach ulicznych, już negocjuje z organizatorami Maratonu Londyńskiego.

34-latek na swoim koncie ma jeden maraton, rozegrany również w Londynie w 2014 roku. Uzyskał wówczas czas w 2:08:21. Dodajmy, że podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata oprócz Mo Faraha dublet na 5000 i 10 000 m zdobył tylko jeden zawodnik i był to Kenenisa Bekele w 2009 roku.

Bardzo szybkie Polki

Do półfinału biegu na 1500 m kobiet awansowały Angelika Cichocka Sofia Ennaoui. Ta pierwsza zajęła czwarte miejsce w swojej serii, ze świetnym czasem 4:03.27. Polka kontrolowała przebieg rywalizacji (bezpośredni awans do półfinału uzyskiwało sześć najlepszych zawodniczek i sześć z najlepszymi czasami) choć musiała nadłożyć dystansu po 2 czy 3 torze.

Bieg wygrała Etiopka Gebzebe Dibaba (4:02.67). Druga była dominatorka 800 m - Caster Semanya z RPA.

Bieg z udziałem Sofii Ennaoui dostarczył więcej emocji, choć początkowe metry były wolniejsze niż w biegu Cichockiej. Na ostatnim okrążeniu nasza reprezentantka zajmowała siódme miejsce. Tradycyjnie już pokazała swoją tajną broń, czyli fenomenalny finisz. Na ostatniej prostej wyprzedziła m.in. prowadząca przez większość dystansu Niemkę Konstanze Klosterhalfen. Ostatecznie była trzecia, z czasem 4:03.25 - najlepszym w tym sezonie. Serię wygrała mistrzyni olimpijska Kenijka Faith Kipyegon z rezultatem 4:03.09.

Cichocka i Ennaoui o swoich biegach MŚ. "Swobodnie"

Półfinały na 1500 m kobiet rozegrany zostanie w niedzielę o godzinie 20:35 czasu polskiego. W bezpośrednim pojedynku Polki będą mogły się zmierzyć dopiero w finale.

"Fatalny" Bolt, ale...

W piątek Stadion Olimpijski rozpalił do czerwoności jeszcze jeden zawodnik – Usain Bolt. Jamajczyk wygrał swój bieg eliminacyjny na 100 m z czasem 10.07. Niemniej był to dopiero ósmy czas eliminacji. Sam zawodnik przyznał, że był to „fatalny bieg”, a start spóźniony, jednak w pierwszej fazie imprezy takie starty mogą się jeszcze zdarzyć. W sobotnich półfinałach poprzeczka zawieszona będzie wyżej.

Do finału w rzucie dyskiem awansowali Piotr Małachowski i Robert Urbanek. Walka o medale rozegra się w sobotę o 20:25.

Udział w mistrzostwach zakończył Tomasz Jaszczuk w skoku w dal. 

W Londynie jest nasza reporterka - niebawem pierwsze rozmowy z naszymi zawodnikami. I nie tylko. 

RZ

fot. TVP Sport / IB