Drugi bieg w cyklu Mysłowickiej Ligi Crossowej zgromadził wczoraj na torze motocrossowym w Mysłowicach-Laryszu kilkadziesiąt osób. Chociaż impreza była kameralna, emocji nie brakowało.
Zawodnicy w wieku od lat prawie 20 do ponad 70 mierzyli się z trasą, która choć krótka, była trudna i dawała się we znaki. Pętla o długości 1250m wiła się po torze ostrymi serpentynami, podbiegi i zbiegi nie pozostawiały nawet kawałka równej trasy a grząskie podłoże dodatkowo utrudniało poruszanie się. Trzeba ją było pokonać cztery razy.
Pogoda była ponura i wietrzna, ale uczestnicy biegu nie mieli okazji zmarznąć. Już po pierwszej pętli część z nich zrzucała z siebie nadmiar ubrań, rozgrzana ostrymi podbiegami.
Celestyna Aksamit-Mika dobiega do mety zmęczona, ale z uśmiechem. – Bieg był strasznie wyczerpujący, dużo podbiegów i zbiegów. Warunki ciężkie – oceniła na mecie. – To nie był mój najlepszy czas na tej trasie, ale jeszcze tu wrócę – zapewniła.
Do mety pierwszy dobiegł Damian Kowalik z Mysłowic, osiągnąwszy czas 18:45. W pierwszym biegu również zwyciężył, ale dzisiaj udało mu się poprawić swój czas o minutę. – Ja jestem typowym ulicznikiem, czyli biegam płaskie tereny, ale lubię też pobiegać po górkach treningowo, a ta trasa mi się podoba. Strasznie fajna. Jeśli się dobrze rozłoży siły, to można ją przebiec i się nie zmęczyć.
Organizator, Rafał Kontowicz z mysłowickiego klubu No. 1 opowiada o genezie zawodów:
– To jest teren górniczy, tor motocrossowy, na którym jesteśmy, powstał z inicjatywy górników. Przez prawie 40 lat odbywały się tutaj zawody motocrossowe mistrzostw Polski. My, jako biegacze, postanowiliśmy zrobić coś innego niż tradycyjne zawody, czyli biegi uliczne i wykorzystać do tego ten tor. Zwykle mamy około 50 ludzi, czasami więcej, czasami mniej. Cieszymy się, że to nie jest takie masowe, ale przychodzą ludzie, którzy kochają bieganie i kochają to miejsce. Przyciągamy ludzi do biegania. Te zawody są dla wszystkich - biegają tacy, dla których te podbiegi to „pikuś”, ale też tacy, którzy z wystawionym językiem wdrapują się pod górki, ale zawsze z uśmiechem.
Przypominamy, że cykl Mysłowickiej Ligi Crossowej liczy sześć biegów. – Pięć odbywa się tutaj, na torze motocrossowym a dystansie 5 km. Bieg szósty, wielki listopadowy finał, w Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach. Tam frekwencja jest zawsze większa, koło 100 dorosłych i 60 dzieci – opowiada Kontowicz. – Mamy trochę atrakcji: straż pożarną, pokaz karate, przedstawienie dzieci niepełnosprawnych, nasz mały piknik biegowy. Staramy się promować bieganie, takie zorganizowane. Bo dużo ludzi biega gdzieś po lasach, samemu. My ich tutaj zapraszamy.
W biegach mysłowickiego cyklu nie ma opłaty startowej, wystartować może każdy, kto zechce się zmierzyć z wymagającą trasą. W nagrodę czeka go drożdżówka i gorąca herbata. Kolejna okazja do biegu po torze motocrossowym już 24 maja.
KM