Dla Natalii Tomasiak nie istnieje coś takiego jak nuda. To kobieta z głową pełną pomysłów, dla której doba jest za krótka, by zrealizować wszystkie swoje pasje. Ma też wielkie serce. Za część wygranej w Ultramaratonie 66 km w Krynicy kupiła... zresztą przeczytajcie sami.
Krakowianka jest wulkanem energii. Pracuje jako instruktor narciarstwa, snowboardu i Nordic Walking. Ma też uprawnienia pilota wycieczek. Bywa wychowawcą kolonijnym, jest w trakcie szkolenia na ratownika GOPR. Kocha góry, podróże i sport. – Aktywność fizyczna jest nieodzowny elementem mojego życia – tłumaczy w rozmowie z naszym portalem.
W zeszłym roku, niespodziewanie, niemal z dnia na dzień Natalia Tomasiak stała się jedną z czołowych biegaczek górskich w Polsce. Wygrana w Złotym Półmaratonie na Dolnym Śląsku i festiwalowym Ultramaratonie 66 km w Krynicy-Zdrój, drugie miejsce w ostatecznej klasyfikacji Salomon S-LAB – te wyniki budzą uznanie. Skąd taka forma?
Sama jestem zaskoczona. Tak naprawdę zaczęłam biegać po górach dopiero w zeszłym roku i już w Szczawnicy w Perłach Małopolski zajęłam drugie miejsce. Wcześniej tylko raz, kilka lat temu, startowałam we Włoszech. Potem miałam długą przerwę i głównie chodziłam po górach. To była i nadal jest moja pasja. Mimo, że obecnie mieszkam i pracuję w Krakowie staram się jak najczęściej wyrywać z domu i spędzać niemal każdą wolną chwilę na szlakach. Ale przyznaję, że teraz wolę latem biegać po górach, a zimą uprawiać ski-tour.
Ciągle jestem po wrażeniem, że startując niemal z marszu, w bardzo wymagających zawodach od razu można osiągać takie sukcesy...
Od dziecka jestem bardzo aktywna. Pochodzę z Krynicy, więc z górami byłam od zawsze blisko związana. Potem zaczęłam jeździć na nartach, zostałam instruktorką. Trenowałam pływanie, taekwondo, koszykówkę. Ale przyznaję, sama nie spodziewałam się takich rezultatów. Kiedy pobiegłam w Krynicy na 66 km (na zdjęciu finisz w Piwnicznej-Zdrój - red.), był to mój pierwszy start tak długim dystansie. Proszę mi wierzyć, moim celem było przede wszystkim ukończenie zawodów. Co prawda przed imprezą powiedziałam koledze, że jeśli zwyciężę to kupię coś fajnego jakiemuś utalentowanemu młodemu sportowcowi, ale traktowałam to jako żart...
Który się udał!
O początku biegu czułam, że jestem w czołówce, ale o tym, że prowadzę dowiedziałam się dopiero na 36. kilometrze w Rytrze od kibicujących mi kolegów z GOPR-u. Wcześniej cieszyłam się z biegu, tym, że spotykam wielu znajomych. Kiedy okazało się, że mam szansę na zwycięstwo, trochę nie mogłam w to uwierzyć. Nie czułam się jakoś bardzo zmęczona, na metę wbiegłam z uśmiechem na ustach.
Dotrzymała Pani obietnicy w sprawie prezentu?
Oczywiście. Za część wygranej jedna z zawodniczek UKS Krynica otrzymała buty, a cała drużyna skarpetki i wodę mineralną na treningi.
Czy w tym roku również planuje Pani start w PZU Festiwalu Biegowym? Może warto się skusić na 100 km w Biegu 7 Dolin?
Na to jest jeszcze dla za wcześnie. By zmierzyć się z tak długim dystansem trzeba mieć jednak bardzo dużo wybieganych kilometrów. Mnie ich na razie brakuje. Dlatego podobnie jak ostatnio, raczej będę przymierzać się do biegu na 66 km.
Jaki to będzie sezon?
Sama jestem ciekawa. Podchodzę do tego bardzo spokojnie. Oczywiście jak każdy sportowiec mam swoje ambicje, ale nie są one na nastawione na konkretne wyniki. Traktuję ten rok raczej treningowo. Mam jednak nadzieję, ze forma się utrzyma.
A co potem? Ma Pani jakieś wymarzone zawody, w których chciałaby uczestniczyć?
Chodzi mi po głowie: Tromso Skyrace, Ultra Trail du Mont Blanc, a jeszcze bardziej Lavaredo Ultra Trail we włoskich Dolomitach. Ale do tego trzeba się dobrze przygotować. Mieć rozpisany odpowiedni plan treningowy. Ja do tej pory po prostu biegałam.
Jak często?
W poniedziałek mam basen, we wtorek i czwartek staram się biegać, w środy chodzę na siłownię, natomiast w piątek ćwiczę jogę lub pilates. Na weekend wyjeżdżam w góry.
Nie może Pani żyć bez gór?
Coś w tym jest. To moja miłość. Od czasu gdy poznałam ski-tourY nie potrafię rozstać się też ze swoimi nartami wypatrując choćby odrobiny śniegu w górach. W ten sposób zwiedziłam choćby park narodowy Sarek w szwedzkiej części Laponii). Ciągle mam w pamięci te stada reniferów. Nie przeszkadzało mi nawet spanie w namiocie przy minus 30 stopniach Celsjusza.
Z ciekawych wypraw górskich warto też wspomnieć o międzynarodowym trekkingu alpejskim Alpcross 2012...
Mogłam tam pojechać jako jedyna Polka dzięki wygranej w konkursie firmy GoreTex. To było niesamowite przeżycie. Dwa tygodnie w Alpach w międzynarodowym towarzystwie i wędrówki od schroniska do schroniska. Do tej pory z wieloma osobami z tego wyjazdu utrzymuję kontakt.
Gdzie jeszcze Pani była?
Muszę przyznać, że ciągnie mnie w niebezpieczne miejsca. Lubię zimę. Nie boję się śniegu i mrozu. Nie dla mnie są wakacje z leżeniem na plaży. Byłam m.in. na Spitsbergenie i np. w Czarnobylu.
Mimo tak napiętego kalendarza postanowiła Pani zostać jeszcze ratownikiem GOPR.
Z tym akurat nie jest za różowo. Na razie jestem kandydatem na ratownika i szybko to się nie zmieni. Mieszkam w Krakowie i dlatego muszę odłożyć na później realizację swoich planów. Po prostu brakuje mi czasu.
A co z Waszym babskim teamem: INSTRUKTORKI.COM?
Cztery lata temu założyłam wypożyczalnię sprzętu skiturowego. Potem zabrałyśmy się wraz z koleżankami za szkolenie narciarskie i snowboardowe. Teraz, ponieważ nie mieszkam w Krynicy nie mogę uczestniczyć w większości zajęć. Ale dziewczyny świetnie sobie radzą. Wszystkie nas łączy uśmiech, pozytywna energia i wieloletnie doświadczenie w pracy z dziećmi oraz z dorosłymi.
Poza tym każda ma niesamowite pasje. Melania przez wiele lat trenowała kolarstwo górskie i sporty ekstremalne np. saneczkarstwo lodowe, Paulina jest wieloletnim instruktorem PZN, a Daria miłośniczką i propagatorką telemarku. Basia z kolei od wielu lat uprawia wspinaczkę slackline. Jest Mistrzynią Polski w balansowaniu na cienkiej taśmie.
Czy koleżanki udało się namówić na bieganie?
Nie tylko je. Zaraziłam do biegania już kilkanaście osób. Czasami biegamy razem i wówczas oczywiście dostosowuję się do tempa większości. Ale zdarza mi się, że trochę przycisnąć i daje wtedy towarzystwu w kość.
Tak trzymać, powodzenia w sezonie!
Rozmawiał Maciej Gelberg
fot. Archiwum prywatne Natalii Tomasiak