Magdalena Łączak to biegaczka równie znakomita, jak skromna. Choć należy do ścisłej światowej czołówki w górskim ultra, nigdy nie uważa się za faworytkę, nigdy nie „jedzie po wygraną”. Nawet jeśli staje na starcie Transgrancanaria-128 km jako zwyciężczyni sprzed roku i jedna z największych faworytek, mówi ze śmiechem: – Nie będę broniła tytułu. Nie chcę tak podchodzić do tych zawodów, z napinką i naciągniętą żyłką. To jest dla mnie bardzo fajny bieg, piękne góry i zamierzam po prostu przyjemnie przebiec tę trasę. Uwielbiam tutaj biegać! – mówi.
Rywalizacja na głównym dystansie Transgrancanarii, należącym do cyklu UTWT (Ultra-Trail World Tour), zapowiada się pasjonująco. Magdalena będzie miała godne siebie rywalki. – Będzie komu "palić podeszwy" na trasie – ocenia polska biegaczka. – Startuje dużo mocnych dziewczyn. Przyleciały dobre Amerykanki (m. in. Kaytlyn Gerbn – red.) i Chinka Miao Yao (zwyciężczyni ubiegłorocznego Hong Kong 100 – red.). Na liście jest także Caroline Chaverot (liderka rankingu ITRA – red.), chociaż nie jestem pewna, czy Francuzka wystartuje, bo jakiś czas temu widziałam ją na facebooku o kulach, chyba jakiś zabieg sobie robiła. Więc nie wiem, czy taki długi bieg jest dla niej teraz dobry. Ale nie znam szczegółów - zastrzega.
Rusza Transgrancanaria 2019. Magda Łączak faworytką rundy UTWT
Magdzie zdrowie, na szczęście, dopisuje, chociaż ze śmiechem mówi: - Mnóstwo problemów zdrowotnych mi doskwiera, bo jak ma się tyle lat co ja, nie może być inaczej. Starość nie radość, młodość nie wieczność! Ale mówiąc poważnie, to nie jest źle, wszystko w miarę działa, mam nadzieję, że to będzie fajne bieganie.
Dobre zdrowie Magda zawdzięcza m. in. temu, że bardzo dba o regenerację, rozciąganie i rolowanie. Można to było ostatnio zobaczyć na jej profilu społecznościowym. – Zawsze przywiązywałam do tego wagę, ale teraz pierwszy raz pozwoliłam zrobić sobie zdjęcie. Dawniej podczas rolowania miałam bardzo „niewyjściowy” grymas twarzy, nad którym nie potrafiłam zapanować, dlatego nie pozwalałam się fotografować – śmieje się.
Magdalena Łączak i jej siostra Patrycja są na Wyspach Kanaryjskich od środy ubiegłego tygodnia. Trochę dłużej niż zwykle i niż planowały tym razem. – To z powodu tanich linii lotniczych – mówi Magda. – Latają z Krakowa na Wyspy Kanaryjskie już nie w piątki, jak niegdyś, tylko w środy. Wylądować na Gran Canarii tydzień przed startem byłoby idealnie, ale już w środę – zdecydowanie za późno. Więc siłą rzeczy musiałyśmy wydłużyć pobyt na Kanarach. Dlatego wzięłyśmy komputery, żeby też trochę pracować. Mamy tu spokój, ciszę, siedzimy sobie w kąciku z boku miejscowości, nikt nas tu nie zna, nie zawraca głowy. Dopiero w czwartek miałam trochę obowiązków medialnych w związku z tym, że jestem w składzie elity biegu, na liście ITRA plasuję się nie najniżej, a poza tym, po kilku latach starań, dostałam się do Support Programu Ultra-Trail World Touru i korzystam na tym wyjeździe ze wsparcia UTWT.
Głównie jednak Magda na Gran Canarii, oczywiście, biegała. – Przebiegłyśmy kilka fragmentów trasy Transgrancanarii, m. in. kilkunastokilometrowy kawałek, który w tym roku znalazł się na trasie zawodów, w jej końcowej części, po raz pierwszy.
Zmiana polega na tym, że z Garanon nie biegnie się do San Bartolomeu, tylko trawersem w góry i jest to zmiana bardzo fajna. Nowy odcinek jest bardzo malowniczy, widokowy, miejscami mocno eksponowany, więc na pewno warty przebiegnięcia. Nie jest to zmiana „ratunkowa”, zrobiona „na siłę”, z konieczności, tylko naprawdę uatrakcyjnia trasę. A przy okazji wydłuża ją o jakieś 3 kilometry, przez co start w TGC-128 km będzie znowu moim najdłuższym w życiu – śmieje się Magdalena Łączak.
Pogoda jest doskonała: słonecznie, cieplutko, od naszego przylotu z dnia na dzień robi się coraz bardziej gorąco, w piątek na trasie maratonu było ponad 25 stopni, więc w sobotę od rana, w drugiej części trasy, będzie nas dobrze przypiekało.
Jedyne, czego Magdzie Łączak brakuje to… Paweł Dybek. Życiowy partner naszej zawodniczki, też znakomity biegacz Salomon Suunto Teamu (rok temu zajął w TGC 9 miejsce) nie mógł tym razem polecieć na Wyspy Kanaryjskie z powodu obowiązków zawodowych. – Wielka szkoda, że Pawła tutaj nie ma, on jest zawsze dla mnie ogromnym wsparciem i pomocą. Sprawdza sprzęt, czy działa, pilnuje, żebym dobrze ustawiła się na starcie, wprowadza bardzo dużo spokoju przed biegiem, co jest niezwykle cenne. Teraz będę musiała poradzić sobie sama, ale mam nadzieję, że to ostatni taki wyjazd – mówi.
Magdalena Łączak i jeszcze trzydzieścioro biegaczy z Polski wyruszą na trasę Transgrancanarii-128 km o północy czasu polskiego z piątku na sobotę. W ubiegłym roku zwycięska Magda pokonała dystans (był o 3 km krótszy) w 15 godzin 18 minut i 37 sekund. Najszybszy mężczyzna, Hiszpan Pau Capell, pokonał dystans w 12:42:08. Czeka nas zatem w sobotę kilkanaście bardzo emocjonujących godzin!
Przebieg zawodów i pozycję naszych biegaczy można będzie śledzić TUTAJ.
Piotr Falkowski
zdj. Patrycja Łączak