Przed kilkoma godzinami amerykańska biegaczka została zaatakowana przez niedźwiedzia podczas niedzielnego treningu w parku narodowym w pobliży Los Alamos. Zdaniem telewizji KOAT 7 ABC, która poinformowała o sprawie, biegaczka zaskoczyła dorosłą niedźwiedzicę, prawdopodobnie matkę. W wyniku ataku kobieta odniosła poważne rany głowy, szyi i tułowia. Zanim trafiła do szpitala, pomocy udzielali jej inni biegacze, trenujący w pobliżu. Obrażenia, chociaż poważne, nie zagrażają życiu biegaczki.
W tym samym parku rok temu podobną „przygodę” przeżył biegacz, który po ataku wystraszonej matki z młodymi, z ranami szarpanymi głowy o własnych siłach wrócił 8km do samochodu. Dopiero na parkingu znalazł pomoc.
Zaledwie przed miesiącem, także w Stanach w starciu z niedźwiedziem rany odniósł biegacz trenujący ze swoim psem. Ultramaratończyk także zaskoczył niedźwiedzia, a dzięki walecznemu psu, udało mu się ujść z życiem, aczkolwiek z uszkodzonym nerwem. W wywiadach podkreślał, że trenując do ultramaratonów sporo czasu spędza samotnie z dala od miasta i ryzyko spotkania z dzikimi zwierzętami jest elementem, który trudno byłoby wyeliminować.
Dwa lata temu biegaczka trenująca do półmaratonu na pustkowiach Alaski, ratowała się przed agresją niedźwiedzia, udając martwą. Niestety skończyło się złamaniem karku, groźbą utraty ucha i licznymi ranami. Ona także spotkała matkę z młodymi.
Podobne wypadki zdarzają się nawet w Polsce, gdzie populacja niedźwiedzi jest mniej liczna niż w amerykańskich parkach narodowych. Przed rokiem taki atak przeżył wprawdzie nie biegacz, ale spacerowicz w Bieszczadach. Trzeba jednak przyznać, że polscy biegacze trailowi nie wystawiają się na tak duże ryzyko, jak ich amerykańscy koledzy. Spotkania z dzikimi zwierzętami to raczej wyjątek niż reguła na rodzimych ścieżkach biegowych.
IB
Źródło: http://www.koat.com/
Fot:. https://pl.wikipedia.org