W ostatni weekend marca zapraszamy was po raz trzeci na Pogórze Przemysko-Dynowskie pomiędzy Rzeszowem a Przemyślem, gdzie nad brzegiem Sanu będziecie mogli pobiegać nawet na dystansie ultra i dać nogom „wycisk” na przewyższeniu, którego nie powstydziłby się prawdziwe góry.
Impreza Duch Pogórza odbędzie się w terminie 27-28 marca 2020 roku. – Choć najwyższe wzniesienie niewiele przekracza 430 m npm. udało nam się zrobić góry na pogórzu – śmieje się Dorota Kaszycka, organizatorka Ducha Pogórza. Na ponad 33-kilometrowej pętli, na bazie której wytyczone są wszystkie trasy, zbiera się 1400 metrów podbiegów, dzięki czemu dystans najdłuższy, czyli nazywana Upiorem „setka”, to blisko 4200 metrów w górę!
Pozostałe, oprócz Upiora 102 km, biegi Ducha Pogórza to: Duch +60 km, Duszek +30 km i Diabelska Trzynastka rozgrywana na końcowym odcinku zasadniczej pętli. Zawodnicy pokonują ścieżki poza wytyczonymi szlakami, strumienie, przewieszone przez nie urokliwe mosty, wąwozy i górki.
Duch Pogórza – bieg, o którym krążą legendy - powraca
Dorota Kaszycka opowiedziała nam o urokach trasy Ducha Pogórza, których – jak zaraz się przekonacie – jest naprawdę wiele.
– Uczestnicy wszystkich (oprócz Diabelskiej Trzynastki) biegów startują w miejscowości Winne-Podbukowina – rozpoczyna nasza przewodniczka. – Trasa od razu wędruje na wzniesienie nazywane Łysą Górą, skąd zbiegają do miejscowości Wybrzeże nad Sanem. Tam biegaczy czeka spora atrakcja, bo pokonują rzekę pierwszą z dwóch na trasie wiszących kładek.
– Potem kolejny podbieg, do Starego Grodziska, a stamtąd w dół i bieg korytem strumienia. Określiłabym go mianem „dzikiego”, więc zawodników czeka jakieś 800 m przedzierania się przez chaszcze – śmieje się organizatorka Ducha Pogórza.
Kto nie utknie w krzaczorach wybiegnie na drogę asfaltową, z której pieknie widać dolinę Sanu i po pokonaniu 2 km dotrze do pierwszego punktu odżywczego. To jest 9 kilometr pętli.
Po „pit-stopie” na uzupełnienie energii następuje długi odcinek pod górę. – Wspinaczka leśnymi ścieżkami ma około 5 km długości, ale jest to, oczywiście, określenie bardzo umowne, bo wzniesienie jest łagodne, ma 200, może 300 metrów przewyższenia i większość zawodników pokonuje ten fragment biegiem. Z najwyższego punktu trasy (433 m npm.) zbiegamy do kolejnego strumienia długości kilometra, o którym legendy głoszą, że można przejść go suchą nogą – śmieje się Dorota Kaszycka. – Latem ta sztuka mi się udała, ale czy będzie to możliwe w marcu? – zastanawia się.
– Strumieniem zbiegamy do Sanu – kontynuuje opowieść organizatorka Ducha Pogórza – ale czynimy to tylko po to, by za chwilę znów zasuwać pod górę, na wzniesienie przed drugim, ostatnim na pętli punktem odżywczym. Docieramy do niego po zbiegu i pokonaniu drugiej, bardzo widowiskowej kładki rozwieszonej nad Sanem. Jesteśmy wtedy w miejscowości Słonne, po 19 kilometrach trasy.
W Słonnem do zawodników z tras dłuższych dołączają uczestnicy najkrótszej, bo tam właśnie mieści się start Diabelskiej Trzynastki. – Oznacza to, że do końca pętli pozostało 14 kilometrów – wyjaśnia ze śmiechem nasza rozmówczyni. Fakt, nazwa „Diabelska Trzynastka” brzmi po prostu znacznie lepiej.
Przed biegaczami najatrakcyjniejszy, zdaniem Doroty Kaszyckiej, odcinek trasy biegu, non stop pofałdowany, jedynym odcinkiem płaskim są finałowe 3 kilometry. – Górka, zbieg do Sanu, ostre podejście rezerwatem Kozi Garb z aleją dębową i znowu nad brzeg Sanu, kolejny raz na górkę i kolejny raz doliną Sanu... – wylicza organizatorka biegu.
– W sumie na tym odcinku wbiega się na wzgórza 5 razy, a po wdrapaniu się na ostatnie widać już strefę mety. Po przebiegnięciu przez torfowiska rezerwatu Brodoszurki kończą rywalizację uczestnicy Diabelskiej Trzynastki i Duszka +30 km, a także pierwsza zmiana sztafety 3x30 km. Duch i Upiór to jeszcze jedno lub dwa identyczne okrążenia po Pogórzu Przemysko-Dynowskim – kończy opis Dorota Kaszycka i podsumowuje: – Trasa jest naprawdę dzika. Po co biegać po szlakach, skoro można to robić poza nimi? Żeby biegać ultra wcale nie trzeba jechać w góry!
Warunki pogodowe, w jakich odbędzie się biegowa rywalizacja, są niezgłębioną tajemnicą. – Jeszcze w pierwszym dniu nowego roku na trasie było sporo śniegu, ale błyskawicznie zszedł i teraz mamy wiosnę – zdradza Dorota Kaszycka przypominając, że inauguracji jej imprezy, chociaż w końcu marca, towarzyszył śnieg i temperatura minus 10 stopni. – Tyle że tydzień wcześniej filmik z odprawą dla zawodników nagrywaliśmy ubrani w koszulki z krótkim rękawem. Było sucho i bardzo ciepło, ale dzień później zaczęło sypać i wszystko się zmieniło – śmieje się.
– Rok temu z kolei było sucho, ale panowała taka mgła, że momentami nie było widać oznaczeń. Nie mieliśmy na razie tylko błota i może to dobrze, bo byłby armageddon. U nas, tak jak w Beskidzie Niskim, nie ma błota, tylko mada, oblepiająca wszystko glina. Na taki teren nie ma dobrych butów – kończy Dorota Kaszycka.
Jeśli chcecie zasmakować tych rzeczywiście niesamowitych klimatów, wybierzcie się na Ducha Pogórza. Wszelkie informacje o biegu oraz zapisy znajdziecie TUTAJ, a także na facebookowym profilu imprezy.
Piotr Falkowski
zdj. Aktywna Mucha