Nike Lunar 2 Flyknit dla biegacza - amatora? [TEST]

  • Trening

Gdy kończyliśmy sezon zimowy, na półki sklepowe w całej Polsce wkroczyły Nike Lunar 2 Flyknit. Po trzech miesiącach testów wreszcie mogę się z Wami podzielić moimi wrażeniami dotyczącymi “lekkich butów treningowych”  jak opisuje je Sklep Biegacza.

Od samego początku miałem ochotę na ten model – tak wielu może opisać budowę i kolorystykę Nike Lunar 2 Flyknit. Ja również zaliczam się do tej grupy. Bardzo interesowała mnie przędza, z której wykonane są buty. Zainteresowanie potęgowane tylko przez nachalne reklamy firmy spod znaku łyżwy. Tak, niemal pojąłem, że biegają same.

Oczekiwania względem modelu były więc spore. I to całkiem spore. Liczyłem na bieg z palców, w końcu były opisywane jako “lekkie” i “szybkie”. Chciałem się przekonać czy amerykański gigant rzeczywiście robi buty tylko z miękką podeszwą, jak twierdzi większość, na których biega się z pięty lub najwyżej ze śródstopia.

Pierwsze rozczarowanie przyszło szybko za szybko. Już po czwartym kilometrze biegu czułem jak ścięgno Achillesa jest rozrywane. Ból był nie do zniesienia. Okazało się, że w przeciwieństwie do wszystkich moich poprzednich butów, wliczając w to Nike Vomero 8+, recenzowane buty nie posiadają małego rowka na ścięgno Achillesa na pięcie. Niby detal, nawet nie zwróciłem na to uwagi kupując buty – a jednak.

Na kilka dni zrezygnowałem z biegania, nie tylko w Lunarach, ale w ogóle. Ścięgna potrzebowały przerwy. Potem nastąpiła jeszcze jedna próba, również zakończona niepowodzeniem, po czym zrezygnowałem.

Aby uzmysłowić Wam jak czasochłonny był proces adaptacji stopy do nowej konstrukcji buta, napiszę tylko, że trwał ponad miesiąc. Z początku nawet chodzenie w nich było nieprzyjemne. Ale nie poddawałem się z prostej przyczyny. Buty swoje kosztowały.

Mniej więcej trzy tygodnie temu spróbowałem po raz trzeci, oczywiście z myślą: “do trzech razy sztuka”. Udało się, po wielu próbach stopa wreszcie poprawnie układała się w bucie, nie powodując boleśniejszych otarć.

Jeśli chodzi o odczucia z biegu to: jest to but moim zdaniem świetnie nadający się również do dłuższych wybiegań. Dlaczego? Gdy mniej więcej po 10 km biegu nogi są już zmęczone wybijaniem z palców, można spokojnie przejść na śródstopie lub pięty, w moim wypadku zdecydowanie łatwiej biega się w nich z pięty, same o to proszą. Wszystko za sprawą rzeczywiście bardzo miękkiej jak na tego typu rodzaj buta pianki.

Wykonywałem w nich dłuższe wybiegania w zakresie od 20 do 30 km i za każdym amortyzacja była odczuwalna, przy mojej wadze 56-58 kg, aż nadto wystarczająca.

W efekcie amortyzacji “na bogato”, ciężko biega się w tych butach w zakresie poniżej 4min/km. Jest to zwyczajnie męczące, stopa nie ma wystarczającego kontaktu z podłożem a świadomość, że buty spisują się lepiej przy niższych prędkościach, podczas wybijania z pięty, prowokuje do stawiania całej stopy. W moim przypadku skutkuje zmniejszeniem prędkości.

Kolejnym aspekt – szeroko reklamowana lekkość butów. Abstrahując od rzeczywistej wagi, która rzeczywiście nie jest duża, całe poczucie lekkości niszczy zbyt masywnie zbudowany tył buta trzymający piętę. O ile z przodu but wygląda wyzywająco, zachęca do szybkiego biegu, to po założeniu nachodzi mnie myśl – czy specjalnie chciano dociążyć but?

W mojej opinii jest to but dla osób biegających z pięty to w tej części posiada największą amortyzację. Spokojnie nadaje się do dłuższych wybiegań, to wtedy amortyzacja na pięcie jest niezbędna, czy biegu na 10 km. Ale na krótsze dystanse, gdzie jestem w stanie utrzymać stałe tempo poniżej 4min/km, jest zdecydowanie zbyt masywny. Wtedy lepiej sprawują się moje już mocno leciwe Saucony Kinvara II. Podczas biegu, najlepiej czułem się w zakresie 4:10-4:40.

Niemniej ważny aspekt – cena. Wspomniałem już, że “swoje kosztowały”. W moim wypadku było to 290 zł. W porównaniu do oryginalnej ceny na poziomie 650 – przepaść. Udało mi się je zakupić na wyprzedaży w sklepie firmowym w Galerii Krakowskiej, akurat ostatnią parą był mój rozmiar. Czy są warte tych pieniędzy?

Tak, ale nie zapłaciłbym za nie więcej. A już z pewnością nie oryginalną cenę. Czemu? Spowodowane jest to konstrukcją buta, zbyt masywnym tyłem i za dużą amortyzacją na pięcie. Za 650 zł kupicie zdecydowanie lepsze buty niż Nike Lunar 2 Flyknit, a jeśli się postaracie to nawet dwie pary – lekkie treningowe i startówki.

JB