Obóz Festiwalu w Wierchomli zakończony [ZDJĘCIA]

  • Trening
  • Festiwal biegowy

Wierchomli do startów w Krynicy przygotowywało się blisko 20 osób. Treningi były prowadzone przez trenerów z ObozyBiegowe.pl oraz naszą Ambasadorkę – Izabelę Zatorską. Przed Wami podsumowanie tego obozu, które być może zachęci Was do udziału w przyszłym roku!

Dzień 1 Przyjazd

Pierwszego dnia zaplanowano rozbieganie na 16.30. Przyjechaliśmy wcześniej żeby się zameldować i rozpakować. Hotel wydał się bardzo sympatyczny. Chwila odpoczynku po podróży i czas na pierwszy trening.

Pierwsze zapoznanie z ekipą i zgodnie z planem mieliśmy mieć rozbieganie na rozpoznanie. Na początek zaserwowano nam półgodzinny podbieg, ale był to bardzo fajny trening. Na górze fajny widoczek, oczywiście zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie. Moment wypoczynku i czas na powrót. Zbiegamy ile sił w nogach, na dole rozciąganie i nagle ktoś wpadł na pomysł aby wskoczyć do strumyka. Długo nie było trzeba czekać i juz stoimy po kolana w lodowatej wodzie. Rewelacyjne ukojenie dla nóg po wysiłku. Teraz szybko pod prysznic i na kolacje, bo czeka nas jeszcze filmowanie techniki biegu.

Po kolacji idziemy na boisko w celu zaprezentowania techniki biegu. Skip A, skip C, różne tępa biegu, a także bieg na bosaka. Wieczorem odbyło się spotkanie obozowe gdzie omówione zostało wszystko na temat organizacji działań w kolejnych dniach.

Dzień 2

O 8.00 udaliśmy się na rozruch. Trochę truchtu i gimnastyki, a  na koniec rzucanie frisbee w kółeczku w celu zapamiętania swoich imion. Następnie przyszedł czas na porządne śniadanie, bo przed nami jeszcze ciężkie wyzwania.

Ruszamy na trening, teraz siła biegowa. Prowadzany przez Izabelę Zatorską. Zaczęliśmy od truchtu, rozciągania i zaczynamy. Nasza trenerka wyjaśnia technikę wbiegania oraz zbiegania i po wstępie teoretycznym czas na trening właściwy. Wybraliśmy odpowiedni podbieg, całkiem stromy około 150 metrów. Czeka nas sześć podbiegów. No i ruszyli. Każdy daje z siebie ile może. Pod górę ostro, w dół lekki zbieg żeby odsapnąć. Pogoda nie pomaga, żar leje się z nieba. Panowie ściągnęli już ciężkie od potu koszulki, ale udało się.

Wszyscy zmęczeni szukają kawałka cienia. Chwila na odsapnięcie i ruszamy dalej. Cztery kilometry lekkiego rozbiegania. Iza zaproponowała jeszcze szybsze, luźne przebieżki w celu rozciągnięcia mięśni. Zakończyliśmy nasz wysiłek kąpielą w strumyku. To stanie się już chyba tradycją. Wracamy do hotelu, bo już czas na zasłużony posiłek. Po obiedzie zgodnie z planem  trening prioprocepcji i stabilizacji.

Brzmiało to trochę magicznie. Okazało się że jest to trening na równowagę, wzmocnienie korpusu oraz mięsni, które odpowiadają za stabilizację ciała. Trening odbywa się na wielkich piłkach, półsferach oraz beretach. Wyglądało to jak zabawa, jednak pot lał się strumieniami. Po kolacji zostaje już tylko rozciąganie, a jutro czeka nas pierwsza wycieczka biegowa.

 

Dzień 3

Dziś bez rozruchu, więc dzień zaczynamy śniadaniem, zaś po jest pierwsza wycieczka biegowa. W planie były trzy trasy do wyboru. Najpierw drogą techniczną do Bacówki nad Wierchomlą (5km), następnie niebieski szlak na Runek, gdzie odbicie na czerwony szlak do Schroniska Hala Łabowska (9km). Tutaj następował wybór trasy. Pierwsza to powrót drogą techniczną do Wierchomli Małej (6,5km). Druga to żółty szlak do skrzyżowania z czerwonym szlakiem, a następnie czerwonym szlakiem do Wierchomli Małej (12km). Trzecia opcja to niebieskim szlakiem przez Łomnicę Zdrój do skrzyżowania z zielonym szlakiem, którym to do czerwonego szlaku Wierchomli Małej (16km).

Pierwszy etap do Bacówki nad Wierchomlą cały czas pod górę. Dobra rozgrzewka, bo na górze wszyscy cali mokrzy. Czekamy na wszystkich i ruszamy do Schroniska Hala Łabowska.  Tutaj już trochę bardziej urozmaicona trasa. Szlak prowadził w górę, następnie w dół. Dobiegamy do schroniska, ale słońce cały czas daje o sobie znać. Na szczęście znaleźliśmy szlauch i każdy obowiązkowo został oblany chłodną wodą. Czekamy na całą ekipę, musimy podjąć decyzję o trasie powrotnej.

Okazało się że nie ma chętnych na najkrótszą trasę, część z nas rusza na trasę średnią, my wybraliśmy trasę najdłuższą. Ruszamy i tu dopiero zaczynają się górki. Na początku ostro w dół, dobiegliśmy do Łomnicy Zdrój. Tam z kolei ostro w górę i czujemy że ciężko już biec, więc wchodzimy. Następnie znowu ostro w dół i w górę. Wszyscy już zaczynają odczuwać zmęczenie. Każdy z nas marzy o zimnej coli. Na szczęście po zbiegnięciu z czerwonego szlaku mijamy sklep i każdy oczywiście zakupuje sobie po zimnej coli (no może nie do końca, zimne są tylko piwa). Wziąłem też dwa piwka, może się przydadzą.

Drepczemy już po asfalcie do hotelu. Mijamy naszą stałą miejscówkę, gdzie kąpiemy się w strumyku i bez zastanowienia każdy do niego wskakuję. Już nawet się nikt nie rozbiera, wszyscy w butach, spodniach i koszulkach. Wyciągam piwko, każdy z chęcią bierze po łyku. Udało się. Sześciogodzinna wycieczka i ponad trzydzieści kilometrów za nami. Jeszcze tylko zostało nam rozciąganie i wracamy do hotelu. Prysznic i ruszamy na obiadokolację. Po posiłku leżenie. Wieczorem mamy rozciąganie w basenie oraz saunę.

Idziemy na wieczorne zajęcia. Trochę zabawy w basenie, bieganie, rozciąganie no i sauna.  Och jaka ulga dla zmęczonych nóg. Obok sauny beczka pełna lodowatej wody. Wskakujemy. Ogarnia nas stan błogości. Pora spać.

Dzień 4

Dziś normalny rozruch. Trochę truchtu, gimnastyki i zabawa z piłką. Idziemy na śniadanie. Po śniadaniu ma być trening interwałowy.

Ruszamy na trening. Trzy kilometry rozgrzewki, potem rozciąganie i gimnastyka. Mamy zrobić od sześciu do ośmiu jedno minutówek. Przerwa od minuty trzydzieści do maksymalnie minuty czterdzieści pięć. Tak więc zaczynamy i idzie nam bardzo dobrze. Przerwy robimy krótsze, od minuty piętnastu do minuty dwudziestu pięciu.  Niestety nie ma żadnego płaskiego terenu, więc wszystkie interwały robimy pod lekką górkę. Po ósmym powtórzeniu Iza proponuje zrobienie jeszcze dwóch, tak aby dojść do dziesięciu. Robimy jeszcze dwa. Każdy zmęczony, ale szczęśliwy. Iza chwali nas za bardzo dobry trening. Truchtem wracamy do hotelu i tutaj rozciąganie. Teraz zajęcia w podgrupach przed obiadem, zaś po Iza ma nam opowiedzieć coś o sobie, a także o technice biegania po górach.

Przed Izą o kontuzjach wśród biegaczy amatorów opowiedziała nam Agnieszka, organizatorka obozu. Wymieniła najczęstsze kontuzje oraz podstawowe błędy biegacza, które je powodują. Powiedziała także o sposobach unikania tych błędów oraz co robić, gdy któraś z kontuzji jednak się nam przydarzy. Następnie oglądaliśmy filmik z wcześniejszych naszych podbiegów. Tutaj trenerka pokazywała nam nasze błędy oraz wspomniała o technice biegania po górach. Po analizie filmiku Iza opowiedziała nam o swoich przygodach związanych z bieganiem. Czasami było wesoło, czasami poważni i nie obyło się oczywiście bez wzruszeń. Na sam koniec omówiliśmy trasy na jutro. Teraz kolacja, a tuż po niej kolejny trening. Tym razem technika biegu.

Na tym treningu uczyliśmy się o prawidłowej postawie w trakcie biegu. Biegaliśmy do przodu, do tyłu oraz przez drabinkę. Uczyliśmy się od podstaw skipu A i C. Na koniec ćwiczyliśmy skoczność na boisku do piłki plażowej. Teraz czas na sen. Jutro kolejna wycieczka.

Dzień 5

Dziś do wyboru mamy dwie trasy. Dłuższa z nich wiedzie niebieskim szlakiem z Rytra do Schroniska Przehyba (10km), następnie czerwonym szlakiem przez Radziejową do Wielkiego Rogacza, gdzie następuje skręt na niebieski szlak w kierunku Obidzy (9km). Ostatni odcinek prowadzi zielonym szlakiem przez Eliaszówkę do Piwnicznej Zdrój. Jest to drugi odcinek Biegu Siedmiu Dolin. Krótsza trasa prowadzi żółtym szlakiem z Piwnicznej Zdrój do Niemcowej (6km), następnie czerwonym szlakiem na Radziejową, skąd powrót na niebieski szlak do Obidzy (11km), a z Obidzy czerwonym szlakiem do Piwniczej (9km).  Ustalamy, że wszyscy dojeżdżamy samochodami do Piwniczej i stamtąd chętni na dłuższą trasę wsiadają do busa do Rytra.

Jedziemy na dłuższą trasę. Bus zawozi nas pod hotel  Perła Południa, przepak na Biegu Siedmiu Dolin i stąd ruszamy. Ponad godzina biegu pod górę, w trakcie łapie nas deszcz. Cali mokrzy docieramy do schroniska Przehyba. Tutaj lekki posiłek i herbatka. Deszcz nie przestaje padać. Ruszamy na kolejny odcinek, biegniemy na Radziejową, skąd już tylko w dół do Obidzy. Deszcz się coraz bardziej nasila. Jeszcze bardziej mokrzy docieramy do bacówki. Coś jemy, pijemy i czekamy na spotykanie z grupą biegnącą krótszą trasę. Chcemy przeczekać deszcz lecz nic z tego. Ruszamy więc w deszczu na zielony szlak, jednak po pół godziny deszcz przestaje padać i niebo się przeciera.

Gdy docieramy do Piwnicznej pojawia się nawet słońce. Ściągamy mokre ciuchy i suszymy ja na parkingu. Wchodzimy do płynącego obok strumyka w celu przemycia butów i nóg obłoconych po dzisiejszej wycieczce. Czekamy na wszystkich i wracamy do hotelu. Po obiadokolacji zajęcia w podgrupach. Wieczorem jeszcze rozciąganie w basenie oraz sauna i jacuzzi.

Wracając z basenu zauważamy, że w barze hotelowym szykuję sie koncert. Postanawiamy usiąść grupą w celu posłuchania. Duży tłok w barze więc przynosimy stolik i ławki z zewnątrz. Siedzimy przy piwku rozmawiając i śmiejąc się. Jeden kolega prosi Izę do tańca. Nieźle wywijają na parkiecie. Po zakończonej piosence dostają od wszystkich gromkie brawa. Było naprawdę wesoło. Każdy zapomniał już o jutrzejszym porannym rozruchu. Siedzieliśmy do północy, jednak pora spać, bo jutro rano trzeba wstać.

Dzień 6

Poranny rozruch, trochę truchtu i bieganie po schodach. Dziś po śniadaniu ma być lżejszy trening. Idziemy na trening, dziś mamy zrobić około 10 kilometrów i trochę rytmów. Lekko mży, ale zaczynamy lekkim  biegiem. Ma to być trening regeneracyjny. Biegniemy 5 kilometrów w jedną stronę i zawracamy. Po drodze mijamy równą polanę. Zatrzymujemy sie tu na rytmy, dziesięć razy po sto metrów. Luźnym ale szybkim biegiem. Zaczyna padać coraz mocniej. Po rytmach powrót do hotelu. Przed hotelem pada już dość mocno. Znowu wszystkie ubrania i buty mokre. Ciepła kąpiel i obiad, a po nim trening siłowy.

Idziemy na sale niepewni co nas czeka. Pojawiają sie duże piłki, odważniki i pasy TRX. Zapowiada się ciekawie. Robimy rozgrzewkę z elementami ćwiczeń, które mamy za chwile wykonywać. Mamy do wykonania osiem stacji po dwie kolejki. Wśród tych stacji znajdują się pompki, przysiady na półsferach, podciąganie na pasach TRX, martwy ciąg z odważnikami, wymachy odważnikami, zginanie nóg na piłkach, wypady oraz powstanie z leżenia z odważnikiem. Wydaje się dość proste jednak każde ćwiczenie musimy wykonywać przez minutę bez przerwy z przerwami pomiędzy jedynie na zmianę stacji.

Po pierwszej kolejce już każdy jest cały mokry. W drugiej kolejce musimy jeszcze przyspieszyć wykonywanie ćwiczeń. Bardzo ciekawy, nie lekki, trening ogólno rozwojowy. Teraz jeszcze spotkania indywidualne w celu omówienia techniki biegu i kolacja. Dziś przed nami jeszcze trening techniki biegu.

Przed wieczornym treningiem zaczął lać deszcz, więc podjęliśmy decyzję o przeniesieniu treningu techniki na kolejny dzień. W zamian mamy zrobić rozciąganie, a po rozciąganiu idziemy spać. Jutro czeka nas kolejna wycieczka biegowa.

Dzień 7

Trochę się wypogodziło, pogoda akurat na wycieczkę. Dziś na początek wszyscy razem mamy zrobić podbieg z Krynicy na Jaworzynę (9km), skąd czerwonym szlakiem na Runek oraz niebieskim na Bacówkę nad Wierchomlą (6km). W bacówce podejmujemy decyzję czy wracamy drogą techniczną do hotelu (5km), czy zbiegamy do Betlejemki, gdzie na czerwony szlak do Sczawnika, skąd żółtym szlakiem na Wyżne Młaki oraz niebieskim do Bacówki nad Wierchomlą i zbieg do hotelu (17km).

Po śniadaniu wsiadamy do busa i całą grupą jedziemy do Krynicy. Ruszamy na Jaworzynę. Od początku ostry podbieg. Udaje się dobiec na górę. Od czasu do czasy pojawia się nawet słońce. Czekamy na wszystkich i ruszamy dalej. Szybko udaje nam się dotrzeć do bacówki. Tu ładujemy akumulatory. Dla jednych ciepła zupa, dla innych lody. Tu także podejmujemy decyzje o dalszej trasie. Jednak większość grupy jest już zmęczona i wraca krótszą trasą, ale są jednak wytrwali, którzy wyruszyli na dłuższą trasę.

Wracamy do hotelu. Czeka na nas obiadokolacja, po posiłku miał być trening techniki przełożony z dnia poprzedniego. Dziś jednak postanawiamy trochę odpocząć i przekładamy to znowu na dzień następny. Wieczorem już tylko lekkie rozciąganie oraz oczywiście sauna i jacuzzi. Wieczorem czeka nas pożegnalne ognisko. Jednak strasznie się rozpadało. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Wieczorem na szczęście się wypogadza. Przy ognisku każdy zmęczony, ale szczęśliwy. Rozmawiamy o obozie przy piwku. Organizatorzy wręczają pamiątkowe dyplomy dziękując za udział w obozie. Zaczynają się już pierwsze pożegnania. Obserwujemy gwiazdy na bezchmurnym niebie. Pomalutku każdy udaję się do pokoju.

Dzień 8 Wyjazd

Ciężko było wstać rano na śniadanie po wczorajszym siedzeniu do późna. Nie ma już tak wesołej atmosfery jak wcześniej. Smutek, bo trzeba będzie wracać. Zostały nam jeszcze tylko ostatni trening i przychodzi czas na pożegnania. Żegnamy się, ale nie na zawsze. Umawiamy się między sobą na wspólne treningi i zawody. Pakujemy się już i wymeldowujemy. Ruszamy w drogę, której sporo przed nami.

Podsumowanie

Na obozie dużo się dowiedzieliśmy. Treningi były naprawdę ciężkie, ale bardzo zróżnicowane. Bywały słabsze momenty, gdzie zmęczenie brało nad nami górę. Jednak daliśmy radę. Poznaliśmy dużo ciekawych ludzi, gdzie każdy miał swoje pasje, o których z chęcią opowiadał. Myślę, że znajomości te przetrwają i będziemy razem trenować lub jeździć wspólnie na zawody. Każdemu polecam taką przygodę, bo naprawdę warto. Jest to niesamowita przygoda, która pozostanie na wiele lat w pamięci. Będę także pamiętał o naszym wspólnym motto, które przejęliśmy z opowiadań pani trener: "Daj z siebie wszystko", czyli GAMBATTE!!!

Piotr Chmiel