Niedzielny 33. Pekin Marathon mógł zostać zapamiętany jako szybki bieg z nowym rekordem trasy. Etiopczyk Tadese Tola wykorzystał dobre warunki pogodowe i ukończył bieg z czasem 2:07:16, bijąc rekord japońskiego biegacza Taisuke Kodama z 1986 r. Od biegu minęło już kilka dni i temat rekordu został zastąpiony aferą… „toaletową”.
Chińscy organizatorzy poczuli się urażeni zachowaniem biegaczy, którzy masowo załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne poza toaletami. Ich zdaniem, było to zachowanie niecywilizowane i wynikało z negatywnych cech osobowości biegaczy. Sprawa okazała się mieć wielką wagę i trafiła najpierw do mediów chińskich, a następnie za pośrednictwem angielskojęzycznego wydania People Daily, dowiedział się o niej cały świat.
Według dziennika Beijing Youth Daily, na takie zachowanie maratończyków nie miała wpływu liczba toalet. W maratonie wzięło udział 30 000 biegaczy, a organizatorzy przygotowali 300 toalet na starcie i kilka dodatkowych, ustawionych co pięć kilometrów. Zachowanie biegaczy miało wynikać z chęci zaoszczędzenia cennego czasu i dzikości obyczajów.
Ta błaha z pozoru kwestia urosła do rangi międzynarodowego skandalu po tym, jak Internet zapełnił się zdjęciami biegaczy oddających mocz nie tyle w miejscach publicznych, co na mur będący ogrodzeniem pałacu cesarskiego, wpisanego na listę dziedzictwa kulturowego Chin.
O brak szacunku dla zabytku, miejscowa telewizja oskarżyła organizatorów i zasugerowała, żeby zakazać takich zachowań w Zakazanym Mieście. Pan Zhou, jeden z uczestników udzielających w tej sprawie wywiadu gazecie The Beijing News, widzi rzecz nieco inaczej: - Przecież tak się dzieje każdego roku. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego właśnie teraz zaczęło to stanowić taki kontrowersyjny temat. W podobnym tonie wypowiadali się inni uczestnicy biegu.
IB
fot. organizator