W weekend najbliższy przesilenia letniego w kaliskiej dzielnicy Szczypiorno tradycyjnie odbywa się Bieg Świętojański Od Zmierzchu Do Świtu. W ostatnią noc z piątku na sobotę (26/27.06) miała miejsce już 11. jego edycja. Nocne bieganie po 3-kilometrowej pętli od początku organizuje jego pomysłodawca Mariusz Kurzajczyk „Mirza” z Supermaratonu Kalisz.
Mimo towarzyskiego i amatorskiego charakteru zawodów, w ich historii odwiedzali je znani ultramaratończycy, jak chociażby nasz mistrz Andrzej Radzikowski (rekordzista, w 2013 roku pokonał 96 km). Pomysłodawcą i od początku organizatorem jest Mariusz Kurzajczyk. Dlaczego nie pobiegać w najkrótszą noc? - pomyślał 10 lat temu, kiedy nie było jeszcze takich biegów w Polsce. Nazwę zaczerpnął z jednego ze swoich ulubionych filmów Quentina Tarantino.
Pierwszy bieg był dokładnie w noc świętojańską, potem zawody przenoszono na weekend. Jeszcze w tym samym roku ruszono z wydaniem zimowym - Biegiem Wigilijnym - kiedy zamiast około 7 godzin krótkiej letniej nocy, uczestnicy biegają... ponad 16 godzin! Jego rekord z jednej z początkowych edycji to 150 km. Później Mariusz wymyślił Ultramaratoński Czteropak, w skład którego weszły jeszcze Cross Maraton Koleżeński i Supermaraton Kalisia (100 km), a powstające silne środowisko długodystansowe założyło Kaliskie Towarzystwo Sportowe "Supermaraton".
Pętla Biegu Świętojańskiego prowadzi spokojnymi uliczkami osiedla Szczypiorno - tak, tego samego Szczypiorna, gdzie internowani w niemieckim obozie oficerowie Legionów Polskich grali w piłkę ręczną, nazywając ją szczypiorniakiem.
Przyjechałem na ten bieg towarzysko i treningowo, nie nastawiając się na robienie wyniku. Wystartowaliśmy o zmroku, o 21:27, po oficjalnym powitaniu wszystkich uczestników przez organizatora. Pierwszych kilka okrążeń przebiegłem z Mariuszem Wiełą (grupa Sieradz Biega), moim towarzyszem broni z zeszłorocznej Łemkowyny. Mariusz jest wyjątkowo wszechstronny - lubi ultrabieganie zarówno w górach, jak i po płaskim, a przy tym śmiga dychę poniżej 40 minut.
Wkrótce po starcie dołączyła do nas Magda z Kalisza. Był to jej pierwszy w życiu start w zawodach, którego w ogóle nie planowała. Koledzy z pracy założyli rywalizację na endomondo, do której dołączyła, a później ktoś wpadł na pomysł wzięcia udziału w Od Zmierzchu Do Świtu. Zaplanowała pięć okrążeń - skończyło się na sześciu, czyli 18 km. Jej najdłuższy treningowy bieg to 20 km, ale to też przez przypadek. Kiedyś zaplanowała 3x5km pętlę po lesie w Winiarach, ale na początku nie włączyło się endomondo, więc ze sportowej wściekłości dokręciła czwartą. Potwierdza się znana prawda, że najlepsze treningi to te nie umieszczone w internecie!
Później miałem jeszcze przyjemność przebiec się z jej imienniczką, również miejscową biegaczką. Jej pierwszy maraton miał być dopiero jesienią w Amsterdamie, ale Magda tak się rozkręciła, że pokonała 16 kółek (48 km) i zajęła 4. miejsce wśród kobiet. Apetyt rośnie w miarę jedzenia...
W dowolnej chwili można było robić przerwy na żurek lub grochówkę (wspaniała kuchnia polowa!), kilka rodzajów ciasta, banany i czekoladę. Na bufecie i podczas biegania kolejnych rund kwitła integracja i niekończące się towarzyskie rozmowy. Najlepszym gawędziarzem był sam organizator Mariusz, który sypał jak z rękawa barwnymi opowieściami. Wspomniał o swoim znajomym, który wystartował w maratonie ze wsparciem kolegi na rowerze. Ten w sakwach wiózł... napoje piwotoniczne, dla niego i dla siebie. Kiedy kolarz zorientował się, że ich nawadnianie obserwuje policja, szybko zeskoczył z roweru i zaczął go prowadzić. Maratończyk sam dobiegł do mety. Gdzie wsparcie? - zapytali znajomi. Gdzieś z tyłu, biegnie z psem - odpowiedział. Kolarz przyszedł godzinę później, zdyszany od pchania roweru, do samego końca eskortowany przez radiowóz. Dla takich historii warto przyjeżdżać na kaliskie biegi!
Mój „trening” zakończył się przebyciem w spokojnym tempie i z przerwami 17 okrążeń (51 km), poznaniem wspaniałych ludzi i fajnym spędzeniem czasu. Biegłem do samego końca, ostatnie kółko pokonując już w dziennym świetle. Po 7 godzinach i 12 minutach zawody zostały oficjalnie zakończone. Zmęczenie naprawdę niewielkie jak na zrobiony dystans. Może to dobroczynny wpływ supermaratońskiej kaliskiej atmosfery?
Wygrał Adrian Łączyński z Łodzi z wynikiem 84 km. Tutaj zadebiutował, choć wcześniej był w Kaliszu na Supermaratonie Kalisia i Cross Maratonie Koleżeńskim. Najbliższy start czeka go w Krakowie na przełomie lipca i sierpnia - 12-godzinny Nocny Ultra Dystans. Obok niego na podium stanął znany również z biegów górskich kaliszanin Paweł Nowak (78 km) wraz z Krzysztofem Aleksandrowiczem i Przemysławem Murawskim (po 63 km). Najlepsza z pań, Anna Adam z Wrześni (57 km), na mecie poczęstowała wszystkich pysznym ciastem własnego wypieku (dziękujemy!). Drugie i trzecie miejsce zajęły: Agnieszka Gruszecka (54 km) i Alina Bubel (51 km).
Pełne wyniki znajdziecie w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.
Sportowa rywalizacja w luźnej, nieformalnej atmosferze, przyjacielskie spotkania biegaczy, barwne opowieści i klimat tworzony przez Mariusza Kurzajczyka powodują, że na imprezy Supermaratonu chce się wracać. Też na pewno jeszcze przyjadę - jedyna niewiadoma, to na który z biegów Czteropaku...
Kamil Weinberg