Już po raz szósty w Oleśnicy k.Wrocławia odbył się Bieg do Pani Fatimskiej. Został on zapoczątkowany by zbierać fundusze na rzecz budowy kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Fatimskiej i z roku na rok cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Bez wątpienia przyczynia się do tego niezwykle serdecznie przyjęcie biegaczy oraz festyn zorganizowany po biegu przez proboszcza i grupę parafian.
Uczestnicy imprezy mieli do wyboru trzy dyscypliny: bieg, nordic walking oraz rolki. Biegacze płci męskiej pokonywali równe 10 km, panie o połowę mniej, podobnie jak kijkarze. Trasa dla rolkarzy została skrócona o kilkaset metrów – wycięto z niej końcową pętlę poprowadzoną po kostce brukowej.
W tym roku pogoda wyjątkowo sprzyjała zawodnikom. Nie była może wymarzona, ale w porównaniu z minionymi latami, podczas których najbardziej we znaki dawał się upał, w tym roku było całkiem znośnie. Słońce momentami ukrywało się za chmurami a temperatura nie poszybowała powyżej 30 stopni jak rok temu. Było zdecydowanie chłodniej, co docenili zawodnicy.
– Biegłem drugi raz i w tym roku było łatwiej niż poprzednio. Pogoda sprzyjała, nie było tak gorąco – powiedział nam na mecie Łukasz Sobera, przed rokiem trzeci, dzisiaj drugi. – Wróciłem, bo podoba mi się tutejsza atmosfera. No i trasa w miarę ciekawa, trochę pofałdowana.
Atmosfera jest tym, co uczestnicy biegu cenią sobie najbardziej. Przyciąga on też wielu zawodników z okolicy, liczną reprezentacją co roku może się poszczycić miejscowy Lupus Oleśnica.
– Mieszkam we Wrocławiu, więc mam blisko. Dlatego tu przyjechałem – przyznał Miron Rożynek. – Ale też podobało mi się przed rokiem.
Po raz pierwszy do Pani Fatimskiej biegła Aleksandra Kawka z Namysłowa. – Bardzo mi się podobał ten bieg. Organizacja na wysokim poziomie. Zwróciłam uwagę zwłaszcza na ratowników, którzy przemieszczali się na trasie, pytali nas czy wszystko w porządku. Fajna sprawa. Trasa nie była trudna, pięć kilometrów w sam raz. Udało się zrobić życiówkę, więc jestem z siebie zadowolona. Będę miło wspominać ten bieg.
Dla uczestników biegu przygotowano poczęstunek połączony z festynem parafialnym. Były więc tradycyjne kiełbaski i bigos, duży wybór ciast, owoców prosto z sadu, kawa i herbata. Była loteria fantowa z ciekawymi nagrodami, występy artystyczne i konkursy. Mieszkańcy Oleśnicy długie godziny biesiadowali z zawodnikami, którzy na bieg przyjechali nawet z Krakowa.
Organizacyjnie wszystko wypadło na 5+. Prawie wszystko. - Organizacja świetna, z małymi zgrzytami – przyznał Miron Rożynek. – Niestety zawodnicy w czołówce marszu nordic walking biegli. Przydałoby się, jeśli chodzi o nas, żeby na trasie byli sędziowie. Nawet co jakiś dłuższy kawałek, ale żeby byli. Pozwoli to uniknąć takich sytuacji jak dzisiaj. – Zawodnik łamiący zasady marszu został zdyskwalifikowany dzięki szybkiej i zgodnej reakcji innych uczestników marszu.
KM