Paweł Faron/ Fot. Redbullxalps.com
Paweł Faron ? paralotniarz, członek kadry narodowej, mistrz Polski z 2006 r., zwycięzca XC Autralian Open 2009 r., uczestnik Red Bull X Alps - opowiada nam, jak ocenia swój start w tegorocznej edycji tej ekstremalnej imprezy, gdzie zajął 14. miejsce mimo kilku nieprzyjemnych przygód po drodze.
Minęło już kilka dni od zakończenia Red Bull X Alps. Jak teraz, kiedy opadły już emocje, ocenia Pan swój start?
Jestem zadowolony z wyniku. Walczyłem do samego końca. Spotkało mnie kilka nieprzyjemnych przygód, ale to mnie nie złamało. Zgubiłem swój GPS i to mi bardzo utrudniło drugi dzień zawodów. W między czasie miałem problem z zatruciem pokarmowym, które mi totalnie utrudniało wyścig. Pech trwał przez pierwsze 4 dni. Potem jakoś udało mi się pozbierać i na nowo podjąłem rywalizację.
To Pana drugi start w X Alps. 2 lata temu był Pan 17., teraz zakończył Pan wyścig jako 14. Czym się różniły te dwie imprezy?
O ostatecznym wyniku zdecydowała pogoda. Ostatnie dwa dni były burzowe. Jednego i drugiego dnia około 14:00 psuła się pogoda. Możliwość latania była więc bardzo ograniczona. Trzeba było więcej maszerować. Na nogach dziennie przechodzi się 50-60 km, a paralotnią pokonuję kilkukrotnie większy dystans. 2 lata temu, po przekroczeniu Mont Blanc pogoda była już dobra. Tym razem w to Alpach była korzystniejsza niż na końcówce trasy, ale i tak zrobiłem kawał dobrej roboty. Przeleciałem praktycznie nad całymi Alpami. Podczas poprzedniego startu, trasa była krótsza, ale warunki pogodowe nie pozwalały na latanie. Mogę więc powiedzieć, że tym razem przeleciałem więcej, niż wynosiła założona trasa poprzedniej edycji.
Jak wyglądały przygotowania do części pieszej?
W 13 dni przeszedłem na nogach 600 km. Byłem do nich dobrze przygotowany, chociaż przewyższenie było spore. Zrobiłem w sumie 45000 m przewyższeń. Poprzednio trenowałem, chodząc po górach, teraz już wiedziałem, że 2/3 drogi pieszej to powierzchnia asfaltowa, więc trenowałem, biegając po asfalcie. Chciałem przyzwyczaić nogi do twardej nawierzchni i to się udało. Na mecie moje stopy były w dobrym stanie. Koledzy, którzy trenowali na co dzień w innych warunkach, mieli więcej powodów do narzekań.
Dziękuje za rozmowę i powodzenia na biegowych i lotniczych szlakach.
Strona Pawła Farona: pawelfaron.pl
Rozmawiała Ilona Berezowska