„Niestety, latem nie opublikuję już żadnych swoich biegowych zdjęć” - poinformował na Instagramie Gary Robbins, jeden z największych pechowców ubiegłorocznego Barkley Marathons. Przypomnijmy, że Kanadyjczyk był blisko ukończenia biegu, który mało komu udaje się ukończyć. W tym roku, na przykład, nie dokonał tego żaden z uczestników imprezy.
Gdy Robbins mógł już niemal myśleć o końcu wyzwania, z powodu fatalnej pogody, mgły i ze zmęczenia pomylił trasę. Na metę przybiegł jedynie 6 sekund po limicie, ale niestety z niewłaściwej strony, przez co jego morderczy bieg nie zakończył się sukcesem. W tym roku poszło mu jeszcze gorzej. Nie zmieścił się w limicie trzeciej pętli.
Na tym jednak zła passa Kanadyjczyka się nie kończy. Na bóle zaczął się skarżyć jeszcze w maju, gdy ukończył Sun Mountain 50k na 15 miejscu z czasem 4:51:27. Następnego dnia ten doświadczony ultramaratończyk miał kłopoty z chodzeniem. Diagnoza jego problemów została postanowiona dopiero teraz.
„Stwierdzono u mnie reakcję przeciążeniową (zwiastun złamania przeciążeniowego) szyjki kości udowej” - wyjaśnił Gary Robbins, który musi zawiesić treningi i starty. Wprawdzie nadal możliwa jest jazda na rowerze, ale do biegania będzie mógł wrócić najwcześniej za 2 miesiące. Mimo tego ograniczenia, biegacz podszedł do tematu optymistycznie i cieszy się, że przyczyna bólu została w końcu znaleziona. Przed nim jeszcze kilka badań, które określą plan leczenia.
„Dzięki Bogu za rower. Odszedłbym od zmysłów, gdybym nie mógł uprawiać żadnej aktywności”- podsumował swoją sytuację Gary Robbins.