Pobiegli Dobrze dla Aleppo. "Wyższa idea" [ZDJĘCIA]


Nie liczył się czas, czy też kolejność na mecie. Najważniejsze było pomaganie. Pieniądze zebrane dziś w Warszawie podczas akcji „#biegamdobrze dla Aleppo” przeznaczone zostaną na pomoc mieszkańcom tego zrujnowanego syryjskiego miasta.

Aleppo przed wybuchem wojny domowej było największym miastem w Syrii. Wskutek intensywnych walk toczonych pomiędzy rebeliantami, a armią narodową, legło w gruzach. Dziś zupełnie nie przypomina miasta z okresu swojej świetności. W trakcie pięcioletniego konfliktu ucierpieli nie tylko żołnierze, ale także cywile. Sytuacja humanitarna jest bardzo trudna. Brakuje leków, ubrań oraz jedzenia. Jest za to chęć pomagania.

W niedzielne przedpołudnie ponad 170 biegaczy zebrało się pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie, żeby wyrazić swoją solidarność z Syryjczykami. Uczestnicy imprezy „#BiegamDobrze dla Aleppo” mieli do pokonania 10 km trasę składający się rund liczących 1600m. Część osób kończyła zmagania wcześniej, inni chcieli chcieli dołożyć jeszcze kilka rund od siebie. Wspólnymi siłami biegacze zamierzali pokonać 3 000 km, które na mapie dzielą Polskę do Syrii.

Biegano w słonecznej pogodzie. Nie zabrakło syryjskiej flagi, bębnów nadających rytm krokom, różnych przebrań, a także kilku masek przeciw smogowych na twarzach uczestników.

Aby wystartować trzeba było założyć profil zbiórki i zgromadzić minimum 100 zł. Należało też wybrać czy biegnie się dla Caritas Polska czy Polskiej Akcji Humanitarnej.

- Był to zryw serca. Jestem wrażliwa na krzywdę ludzką, a zwłaszcza na to, że dzieci straciły rodziny i dach nad głową. Postanowiłam więc wystartować. Nie jestem biegaczką. Zaczęłam biegać półtora tygodnia temu po 2-4 km, żeby choć odrobinę przygotować. Pokonałam dwa okrążenia, ale nie to jest najważniejsze. Na moją zbiórkę odpowiedzieli pozytywnie także znajomi. Dostałam od nich wiele wpłat. Super, że wykazali się empatią - powiedziała nam Magdalena Tkaczyk, jedna z uczestniczek biegu,

- Do startu zainspirowała mnie żona, która sama nie biega, ale widzi jak ja pokonuje kolejne kilometry. Może nie jestem jakiś „freakiem”, ale staram się ruszać. Zawsze robiłem to dla siebie. Teraz była okazja, żeby pierwszy raz w życiu pobiec dla kogoś. Ta inicjatywa gromadzi uwagę ludzi. Nie tylko mówi o cierpieniu, ale jest przykładem solidarności. Machnąłem już ręką na smog, bo idea była wyższa. Generalnie jednak staram się nie biegać po mieście. Nie wątpiłem, że moja zbiórka się uda. Mogłem liczyć na moją rodzinę. Dziś na koncie miałem ponad 600 zł - mówił Radosław Wojnar.

Na koncie zbiórki jest już ponad 65 000 zł. Kwota ta może wzrosnąć, bo pieniądze zbierane będą jeszcze do 3 lutego. Więcej informacji – TUTAJ.

RZ